Mirosław Gawor. „Opiekun” przychylny Wałęsie

Nie zamieniłem z nim ani słowa. Ale gdy zobaczyłem pierwszy raz – przystojny, wysportowany trzydziestoparolatek w cywilnych ciuchach – poczułem tylko nienawiść.

Fot. YouTube

Ubecy mogli być wszędzie, ale tu? To było już po telewizyjnej debacie Wałęsy z Miodowiczem (1988), a ówczesna władza uznała, że Przewodniczący „Solidarności” nie jest już osobą prywatną. I postanowiła go chronić „swoimi” ludźmi. Gdy się o tym dowiedziałem, nienawiść ustąpiła ciekawości. Co to musi być za facet…?

Dowiedziałem się tylko, że siedem lat wcześniej plutonowy Milicji Obywatelskiej Mirosław Gawor wraz z kolegami zjawił się w domu Edwarda Gierka, by przewieźć go do „miejsca odosobnienia” w Promniku i pierwszy sekretarz KC PZPR przestał być „towarzyszem”. Potem, gdy Wałęsa był internowany, stał się jego „opiekunem” w odosobnieniu. Niezła wizytówka. Tym razem też miał trzech kolegów: Mariana Janickiego, Leszka Mazura i jakiegoś Irka. A Gawor był ich szefem. Bywając w Gdańsku, odnosiłem wrażenie, że Wałęsa ma do swoich „opiekunów” zaufanie. Traktował ich obecność jako coś oczywistego, nie był agresywny, nie podejmował dyskusji.

Ten stosunek do Gawora wyjaśnił mi Krzysztof Pusz: Wałęsa jeszcze w Arłamowie mówił „opiekunom”, że przed nim kariera. Kto będzie grzeczny, będzie pracował, a kto niegrzeczny: nie. A Gawor nie naciskał mu na odciski. Dalej było już jak w bajce: Gawor kończy wyższe studia zawodowe, a Wałęsa w drugim roku swojej prezydentury mianuje go szefem Biura Ochrony Rządu. Wywołało to wtedy sporo dyskusji, bo tak szybki awans na generała (Gaworowi przybyło gwiazdek na pagonach) był czymś nadzwyczajnym w polskiej praktyce wojskowej. Podporucznik Bober nie będzie tego komentował, bo to przekracza jego kompetencje. Mirosław Gawor dbał potem o bezpieczeństwo dwóch prezydentów (Wałęsa, Kwaśniewski), kilkunastu premierów (tak szybko się w Polsce zmieniają), wreszcie ochraniał naszego Papieża w czasie jego odwiedzin Ojczyzny. Lista obowiązków, z których wywiązywał się wzorowo, jest znacznie dłuższa.

Nie jestem jednak ich kronikarzem, wiem tylko, że życie nie jest czarno-białe: któregoś dnia 2017 r. otrzymał właśnie decyzję o obniżeniu emerytury w ramach dezubekizacji wprowadzonej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Ta wiadomość wstrząsnęła mundurowymi kolegami generała, bo skoro i jego nie omijają restrykcje, to co będzie z nimi? W końcu nie wiem, jak w stosunku do generała Gawora zakończyła się ta sprawa. I nie cierpię z tego powodu. Utwierdziłem się jednak w przekonaniu, że trudno być sędzią w cudzych sprawach.

Nie każdy tak myśli. Np. prof. Cenckiewicz publikuje dokumenty kompromitujące gen. Mirosława Gawora, „który pewno będąc pod wpływem alkoholu, zgubił broń palną w 1994 r… Gdy będzie okazja, przełamię się i zapytam o to generała._ 

2024-11-24

Andrzej Bober