Halloweenowy owoc. Jak przygotować francuskie danie z dyni?

Oczywiście trudno się nie domyślić, że chodzi o owoc dyni. O owoc, bo jak twierdzi pewien francuski botanik, owocem jest wszystko to, co ma pestki. A zatem ani ogórek, ani pomidor nie jest warzywem, a właśnie owocem. Nie będziemy zgodnie z celtyckim ponoć obrzędem na powitanie zimy, czyli Halloween, wycinali w dyni dziur, by umieszczać tam świece, ale przyrządzimy prawdziwie jesienne danie. 

Fot. Marek Brzeziński

We Francji przyjął się zwyczaj, że dzieciaki poprzebierane za czarownice, wampiry i inne straszydła chodzą od domu do domu, żeby dostać cukierki. W ten wieczór dzwonek u drzwi się urywa. W witrynach sklepowych, piekarniach, w domach handlowych, tam wszędzie królują dynie, które znane były już dziesięć tysięcy lat temu. Mimo że pochodzą z obydwu Ameryk, skąd przywędrowały dzięki Portugalczykom, to do Francji przybyły z… Japonii, przywiezione przez ogrodników amatorów, wielbicieli egzotycznych nowinek. 

Botanicy wyróżniają co najmniej osiemnaście gatunków dyni, które mają odmienne walory smakowe. Różnią się też one barwą – od pomarańczowej i lekko czerwonawej po zieloną, fioletową i ciemnoniebieską (ten gatunek nazywany jest węgierskim). Dynia może być niewielkiego rozmiaru, jej waga może też dochodzić do dwustu kilogramów, a odmiana atlantycki gigant – nawet do kilkuset. Rekordzistka ważyła 951 kilogramów. Prawie tonę. Francuska nazwa – potiron – pojawiła się już w 1476 roku, ale oznaczała… grzyby. Dopiero w XVI wieku zaczęto tak nazywać dynię, którą znamy dzisiaj. 

Dynia na stole 

Najpopularniejszą formą wykorzystania tego owocu jest przygotowanie zupy dyniowej. W tradycyjnej kuchni francuskiej jej pojawienie się na stole było synonimem tego, że nadeszła jesień. Przyrządzano ją z czosnkiem, mlekiem, dodając dużą cebulę i gałkę muszkatołową oraz ryż. Popularnym dodatkiem do kawy i ciasta była konfitura z dyni i z suszonych moreli. W regionie Berry podaje się zapiekankę z dyni marynowanej przez dwanaście godzin w soli z cebulą i pietruszką. W rejonie Tuluzy poczęstują nas ciastem dyniowym. W Burgundii dynia w cukrze i śmietanie jest lubianym deserem. W akademii Le Cordon Bleu szefowie radzili, aby obraną ze skóry połówkę dyni nasycić oliwą, doprawić solą i pieprzem i piec przez pół godziny w piekarniku w temperaturze nie wyższej niż sto osiemdziesiąt stopni Celsjusza. 

A my – kawałki kurczaka, nóżki, uda albo piersi, zawsze ze skórą, opiekamy, aż się zarumienią. Kładziemy je na rozgrzane masło z oliwą i po kilku minutach przewracamy. W trakcie smażenia dokładamy gałązkę rozmarynu i na końcu mięso posypujemy czosnkiem niedźwiedzim. Szczypta kurkumy i grubej soli morskiej. Curry nie zaszkodzi. Może też być nieco cayenne, jeśli lubimy ostrzejsze smaki. Dynię obieramy ze skóry i kroimy na półksiężyce, wcześniej wyzwalając jej środek z pestek, które można ususzyć. Kurczaka razem z kawałkami dyni wkładamy do piekarnika na kwadrans, w temperaturę stu osiemdziesięciu stopni. W tym czasie cukinię, z której łyżeczką wyjmujemy pestki (czyli cukinia według wspomnianego botanika to też owoc), gotujemy w lekko posolonej wodzie. W drugim garnku to samo robimy z soczewicą. Po ugotowaniu całość miksujemy i dodajemy ostre curry. Pasta będzie znakomicie pasowała do mięsa. Po wyjęciu z piekarnika dynię skrapiamy miodem wymieszanym z odrobiną octu balsamico. Do kurczaka z dynią tak przyprawioną warto sięgnąć po białe wytrawne wino z Alzacji. Riesling schłodzony do 14 stopni, pachnący białymi kwiatami z nutką cytrusów, będzie wyborny. 

2024-10-31

Marek Brzeziński