R E K L A M A
R E K L A M A

Cytronela i imbir. Orientalne przyprawy w kuchniach świata

Wprawdzie te dwie przyprawy występują w wielu kuchniach świata, jednak najbardziej kojarzą się z orientalną sztuką kulinarną. Japonia, Korea, Chiny, Indie, Tajlandia, Kambodża, Wietnam, Sri Lanka, Malezja czy Singapur – tam wszędzie chętnie się ich używa do różnych dań mięsnych, rybnych i do zup. Nadają niecodzienny aromat podawanym tam potrawom. Aby spróbować naszego dania, udamy się na Filipiny. W tamtym zakątku bowiem, obok Indonezji, chętnie używa się obydwu składników do gotowania. 

Fot. Flickr

Cytronela, chociaż coraz częściej spotykana w polskich sklepach, we francuskich jest na porządku dziennym. Z jej nabyciem nie ma kłopotów. I nie dziwota, bo jest chętnie używana jako przyprawa. Podobnie jak imbir, z którego przyrządza się także orzeźwiający i wzmacniający napój (cytryna, mięta i imbir, zresztą – podobnie jak trawka cytrynowa – dodawane do herbaty). Nad Wisłą znana była bardziej w formie olejków odstraszających owady, a co najważniejsze – komary. Bardziej popularna nazwa to trawka cytrynowa – jedna z odmian, ta druga to cytronela kanaryjska. Nas interesuje ta pierwsza – trawka. Powszechnie uprawiana w Azji, na Dalekim Wschodzie i w Afryce, a także w Gruzji. Jest ona ważnym składnikiem peruwiańskiego gazowanego, słodkiego napoju Inca KolaJego produkcję oraz zazdrośnie strzeżoną recepturę opracowała rodzina angielskich imigrantów z Anglii. Trawka ma nie tylko zalety aromatyczno-smakowe, ale pomaga także zwalczać tak zwany niekorzystny cholesterol. Z kolei imbir występuje w ponad 140 odmianach od Indii po Nową Gwineę, dlatego jego obecność w azjatyckich potrawach nie dziwi. Przeniesiono go i w inne miejsca globu – do Australii, na Florydę i na Hawaje. Co ciekawe, imbir lekarski, najbardziej znany, stosowany w kuchni i w kosmetykach, który pochodzi z Malezji, obecnie nie występuje w stanie dzikim. Inne rodzaje imbiru były z kolei stosowane w celach rytualnych, a nawet do zatruwania grotów strzał. We Francji małże przegrzebki przygotowuje się ze świeżym imbirem, w wermucie. 

Dusimy w jednym garnku 

Taka jest kulinarna definicja ragout. My je przyrządzimy, jako się wcześniej rzekło, na filipińską modłę. Przygotowanie to jest mały pikuś, zajmie nam kwadrans, ale duszenie, gotowanie pochłonie dwie i pół godziny. Minimum. Nagrzewamy olej na patelni. Wrzucamy około 150 gramów orzeszków ziemnych. Czekamy, aż zbrązowieją, ale na delikatny kolor, nie taki jak kasztany. Musimy je „obrócić w pył”, czyli dokładnie zmiksować. Piękny kawałek wołowiny zajmuje na patelni miejsce orzeszków. Też go zarumieniamy ze wszystkich stron. Po wyjęciu z patelni mięso osuszamy na papierowych ściereczkach. W kamionkowej miseczce mieszamy w bardzo ciepłej wodzie dwie łyżeczki najdroższej przyprawy świata, czyli szafranu. Na patelnię trafiają teraz pocięte w grube plastry dwie cebule i uwolniony z płaszczyków i kiełków czosnek. Osiem ząbków. Dwie minuty takiej „kąpieli” w gorącej oliwie. Jeśli mamy dostęp do azjatyckiego ciasta kare-kare, to świetnie. Jeśli nie, to wyrabiamy je z odpowiednim nadzieniem z czerwonej ostrej papryczki, z wyciśniętymi czterema ząbkami czosnku, kilkoma szalotkami, imbirem i posiekanymi krewetkami. Ciasto mieszamy z wcześniej przygotowanymi składnikami. Dodajemy pokrojone w duże kawałki mięso. Teraz woda z szafranem. Doprowadzamy do wrzenia. Pora na zieloną fasolę w strączkach, pokrojony w plasterki bakłażan, małe marchewki i sok z limonki. I dusimy, a potem całość trafia na talerz. Palce lizać. 

2025-09-11

Marek Brzeziński