Ze Ślązakami znów odwrotnie. Ci mieszkający w Polsce chcieliby uznania swojej mowy za odrębny język ustawowo, zaś Ślązacy w Czechach i na Słowacji, mówiąc prawie tak samo (często to rodziny), posługują się swoją gwarą i to im w zupełności wystarczy.
Ślązacy to jakby przewidzieli, dzieląc wszystkich ludzi na siebie i na „goroli”, którzy zachowują się i robią wszystko inaczej. Z tym zastrzeżeniem, że gorole mogą być też z nizin i ze śląskiego punktu widzenia „Krakowiacy i Górale” to wszystko jedni gorole.
Z pochodzenia jestem Ślązakiem, ale zazdroszczę polskim góralom tej pewności siebie i pewnej dozy bezczelności: oni nie potrzebują żadnego potwierdzenia swojej wartości i odrębności od innych; sami są tego tak pewni. Moi krajanie raczej przeglądają się ciągle w cudzych oczach i z zewnątrz wyglądają uznania: długo się o nie prosili, nawet żebrali, teraz już żądają, ale zawsze na swą niezawisłość muszą dostać jakieś zezwolenie z góry. To uzależnienie emocjonalne jest takie śląskie i mocno mnie wkurza, tym bardziej że odnajduję w tym siebie.
Subskrybuj