„Dromader Dry Bar” na gdańską Starówkę przyciąga klientów zapachem kardamonu, imbiru, cynamonu i pieczonych jabłek. Pacuła sama jest niepijącą alkoholiczką.
– Drugiego września minął rok, od kiedy jestem trzeźwa.
Do bezalkoholowego baru chodzą osoby, które nie lubią pić, nie mogą łączyć alkoholu z lekami lub mają problemy zdrowotne.
– Od 12 lat pracuję na barach i zawsze były one alkoholowe, natomiast ta grupa gości, która pojawia się u nas, jest fantastyczna. Każdy dzień w pracy jest nowym odkryciem. Przychodzą ludzie bez agresji, zadowoleni. Pytana o to, czy zdarzyło się, że ktoś nie wiedział, że w jej barze nie kupi alkoholu, opowiedziała o klientach, którzy długo siedzieli i na koniec jeden z nich wypił na szybko dwa szoty wiśniówki bezalkoholowej.
– Wtedy zaświeciła mi się lampka w głowie i zaczęłam się zastanawiać, czy oni w ogóle wiedzą, że tam nie ma alkoholu. I faktycznie na drugi dzień dostałyśmy opinię na Google, że spłoniemy w piekle za oszukiwanie ludzi.
A na drzwiach jest przecież informacja, że nie sprzedają alkoholu. Jak na prowadzony przez nią biznes reaguje rodzina?
– Rodzice i brat są zachwyceni barem, wspierają mnie w postanowieniach. Widzę, że są wreszcie ze mnie dumni i spokojni o moje zdrowie, bo w czasach, kiedy piłam, potrafiłam znikać na całe tygodnie i się nie odzywać do nikogo.
Skąd się wziął pomysł założenia baru bezalkoholowego w kraju, gdzie kultura picia jest nadal dość silnie zakorzeniona?
– Zauważyłam, że coraz więcej dużych firm zaczęło oferować napoje bezalkoholowe, bo pojawiło się na nie zapotrzebowanie. Bardzo dużo influencerów, osób publicznych, aktorów zaczęło wypowiadać się na temat zerwania z alkoholem, a także jego szkodliwości. Poczułam, że to jest moment, gdy ludzie mogą szukać miejsc oferujących napoje bezalkoholowe. Chciałam stworzyć miejsce, gdzie będą naprawdę dobre mocktajle. Ich skład jest ważny nie tylko dla klientów, którzy nie piją przez uzależnienie, lecz także dla kobiet w ciąży oraz np. cukrzyków.