Wykańczanie nie swoich. „Armia w ruinie” cz. III

Fragment książki „Armia w ruinie”, odcinek III.

Źródło: YouTube

Błaszczak i jego bezczelna ekipa (część II)

Oficer z MON-u: Mam wrażenie, że Błaszczak to od początku był jakiś twór piarowy, a na najważniejszą personę w jego otoczeniu wyrosła szefowa Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej Agnieszka Glapiak.

Oficer wojsk lądowych: Macierewicz miał swojego Misiewicza, a Błaszczak swoją Glapiak. Misiewicz jednak w arogancji, bucie i bezwzględności nie dorastał jej do pięt. Kiedy do jednostek przyjeżdżała pani Glapiak, to trzeba było oddawać jej tam niemal boską cześć. Ludzie się nawzajem przed nią ostrzegali. Mówili, że jak zadzwoni, to trzeba wykonać zadanie, bo będzie po tobie. To ona stawiała zadania dowódcom.

Podoficer z dużym doświadczeniem: Jeżeli oddajemy honory przełożonemu, to jest wojsko, jeśli oddajemy honory Misiewiczowi czy pani Glapiak, to już nie wiem, czy to jest jeszcze armia.

Oficer służb prasowych: Glapiak osobiście odpowiadała za kreowanie wizerunku ministra. Doprowadziła do tego, że wojsko było tylko tłem, oprawą dla Błaszczaka. Pamiętam wiele wizyt ministra w jednostce. Najważniejsze zawsze było ustawienie sprzętu tak, żeby Błaszczak na jego tle dobrze się prezentował. Myśmy ustawiali tak, żeby było bezpiecznie, potem przyjeżdżali ludzie z Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej i przewracali wszystko do góry nogami. Wyobraża pani sobie, że majorowie i podpułkownicy z MON-u ustawiali generałów, dowódców jednostek? Za wszystkie sznurki pociągała dyrektor Glapiak. Była postrachem wojska. Jeżeli pani dyrektor zadzwoniła do generała i powiedziała, że ma być tak i tak, to każdy generał robił tak, jak ona sobie życzyła.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-08-08

Edyta Żemła