R E K L A M A
R E K L A M A

„Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi” — recenzja

Od momentu ukazania się pierwszego filmu w 2000 roku, seria horrorów „Oszukać przeznaczenie” skutecznie wzbudza lęk przed nieznanym, grając na strachu przed losem, od którego nie da się uciec. Cykl wyróżnił się kreatywnością, przedstawiając jako antagonistę nie nożownika czy seryjnego mordercę, ale samą Śmierć. Choć pozbawiona  fizycznej formy, jest bezlitosna i zdeterminowana, by dopaść bohaterów.

W połowie maja tego roku ukazała się najnowsza część cyklu – „Oszukać przeznaczenie: Więzy Krwi”, reżyserii Zacka Lipovsky’ego i Adama B. Steina. Pracowali oni razem już wcześniej, nad serialem „Mech-X4” (2016-2018) oraz filmem „Odmieńcy” (2018).

Historia „Więzów krwi” opowiada o studentce Stefanii, granej przez Kaitlyn Santa Juanę. Dręczą ją koszmary o tragedii z przeszłości — do której  jednak nigdy nie doszło. Chcąc rozwiązać swój problem, decyduje zagłębić się w historię swojej rodziny… przez co finalnie odkrywa wendetę samej Śmierci skierowanej na jej rodzinę.

Sceny śmierci są brutalne, ale nieprzesadzone  — nie służą jedynie szokowaniu widza, jak ma to miejsce w „Terrifierze”. Są za to pomysłowe: żadna z nich nie jest prosta ani przypadkowa. Przypominają mechanizm rodem z maszyny Rube’a Goldberga, gdzie pozornie błahy czynnik – jak stłuczona butelka czy kopnięta piłka – uruchamia ciąg zdarzeń prowadzących do nieuchronnej śmierci bohaterów.

Mówiąc o bohaterach, są nimi rodziny Reyesów i Campbellów. Ich babcia, Iris, uratowała pełną gości restaurację przed jej zawaleniem dzięki wizji  — czym ubliżyła Śmierci. Ta wkrótce zaczęła zbierać zaległe żniwo. Postaci jest kilka, z czego każda  ma wyraźnie zarysowaną osobowość  — Charlie, brat głównej bohaterki, to typowy, obojętny nastolatek, a ich kuzyn Erik wyróżnia się jako zbuntowany tatuator z piercingami. Te charakterystyki wydają się powierzchowne, przez co dla niektórych widzów bohaterowie wydają się bardziej archetypami niż wielowymiarowymi postaciami. Można powiedzieć, że w pewnym stopniu ich przeżycia schodzą na dalszy plan wobec mechanizmów fabuły – albo są po prostu im podporządkowane.

Film znacznie wyróżnia się na tle poprzednich części serii. Choć fabuła podąża za znanym już schematem – bohaterowie próbują uniknąć śmierci – „Więzy krwi” stawiają większą wagę na kompozycję. Detale i symbolika, takie jak zbliżenia na powoli rozpadające się elementy konstrukcji restauracji na początku filmu, czy powracający motyw monety, mają wzbudzić w nas napięcie i poczucie nieuchronności. Moneta to metafora, na którą powinniśmy zwrócić uwagę. Oznacza balansowanie między życiem a śmiercią, wyborem a przeznaczeniem – każda decyzja, nawet najmniejsza, może ostatecznie przesądzić o naszym losie.

„Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi” to bez wątpienia najlepsza część całej serii. Krytycy, jak i widzowie, chwalą pomysłowość fabuły oraz unikatowe połączenie humoru i brutalności. Film bawi i przeraża jednoczenie, przez co pozostaje w pamięci i podnosi poprzeczkę dla kolejnych części  — po sukcesie „Więzów krwi” istnieje duże prawdopodobieństwo, że powstaną. Oficjalnie nic jeszcze nie ogłoszono.

2025-07-09

Natalia Sulima