– To było prawie 20 lat temu i dokładnie wszystkiego już nie pamiętam. Kojarzę, że tego dnia pojechałem do sklepu po buty zimowe. Gdy je kupiłem, chciałem wrócić tramwajem do domu, ale trójka miała awarię. Szedłem więc pieszo i spotkałem znajomego, który zaprosił mnie do pubu na piwo. Wypiliśmy po dwa i się rozstaliśmy. Postanowiłem jeszcze wstąpić do kolegi, czyli Wiesława Ch., z którym znaliśmy się dobrze z pracy w kopalni. W mieszkaniu był jego syn, który oświadczył, że ma urodziny. Powiedziałem, że skoro tak, to powinien postawić jakąś wódkę. Przyniósł więc spirytus w plastikowej butelce i go rozrobiłem. Nie było jednak chętnych do picia, bo Wiesław chodził na mityngi AA, a jego syn uznał, że alkohol jest jeszcze za ciepły.
Jest wódka do wypicia
Wówczas miała paść propozycja, żeby zadzwonić do syna Mirosława G.
– Zadzwoniłem do Mariusza i powiedziałem, że jest wódka do wypicia, której nikt nie chce, a sam przecież nie będę pił. Za jakiś czas syn przyszedł z kolegą, którego wtedy nie znałem. Dopiero później dowiedziałem się, że to był ten I., pokrzywdzony. Wtedy tylko opowiadał, że niedawno wyszedł z więzienia i wypiliśmy w trójkę około litra. Około godz. 14 zadzwoniłem po taksówkę, bo nie było już co pić. Wróciłem do domu, zjadłem obiad i postanowiłem się trochę zdrzemnąć. Gdzieś tak między 18 a 19 obudziła mnie żona i powiedziała, że „domofon jest do mnie”. Zerwałem się z łóżka i zorientowałem się, że to był Wiesław Ch. Poprosił mnie o dokumenty samochodu i kluczyki. Wyjąłem je z barku i podałem mojemu synowi Mariuszowi, bo myślałem, że rzuci to przez okno, bo Wiesław siedział na ławce przed domem. Syn jednak zszedł na dół, a ja położyłem się znowu na łóżko i to już wszystko. Dopiero od policjantów dowiedziałem się, do czego było potrzebne moje auto. Chciałem jeszcze dodać, że nie mam nic wspólnego z tym zabójstwem ani gwałtem, o który posądza mnie synowa. Będę składał doniesienie o fałszywym pomówieniu.
Subskrybuj