W dużym skrócie Rada Gabinetowa to obrady Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta. Nie ma jednak kompetencji premiera: prezydent pyta, ministrowie odpowiadają, ale głowa państwa nie zyskuje wpływu na decyzje rządu. W minionych latach prezydenci zwoływali Rady rzadko. Aleksander Kwaśniewski zrobił to osiem razy w ciągu dekady, Lech Kaczyński czterokrotnie, a Andrzej Duda – zaledwie dwa razy. Żadne z tych spotkań nie zapisało się w zbiorowej pamięci, żaden cytat z nich nie przebił się do debaty publicznej. Tym razem miało być inaczej. Liczył się show. Karol Nawrocki wyraźnie chciał besztać ministrów i zachowywać się tak, jakbyśmy żyli we Francji, gdzie prezydent ma swojego premiera. Mówił o tym politolog prof. Tomasz Słomka w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”: – Karol Nawrocki prawdopodobnie ma nową koncepcję, a w niej Rada Gabinetowa jest nie tyle platformą dla konsultacji pomiędzy rządem a prezydentem, ile sposobem na podporządkowanie sobie rządu przez prezydenta, co jest niezgodne z istotą tego podmiotu konstytucyjnego. Połowa posiedzenia została otwarta dla mediów, najwyraźniej po to, by wyłapane cytaty mogły później krążyć po sieci i budować wizerunek prezydenta jako nieustępliwego wobec Tuska. Już na początku padły mocne słowa. – Gdy się czyta, że mamy 150 mld zł deficytu, to dla mnie jest to jasny sygnał alarmowy, że coś jest nie tak. Najbardziej alarmujące są dziury w dochodach z podatków, z VAT, CIT i akcyzy – mówił Nawrocki. Problem w tym, że sam wcześniej zawetował podwyżkę akcyzy, co podważało spójność jego argumentacji.
Donald Tusk kontratakował szybko i sprawnie: – Chciałbym sprostować pewne sygnały, które pojawiły się w wypowiedzi pana prezydenta. Są pewne nieścisłości, które mogą wynikać z braku informacji albo z intencji politycznych różnych zaangażowanych osób. Chciałbym uspokoić pana prezydenta. Uspokoić poprzez merytoryczne wyjaśnienie. Finanse publiczne – mamy powód do satysfakcji. Jeśli chodzi o odejście od upiornej pisowskiej drożyzny, mamy dziś jedną z najniższych inflacji, 3 proc. Odziedziczyliśmy sytuację gospodarczą, a to wpływa na kondycję budżetu. Mamy dziś jeden z najniższych wskaźników bezrobocia w UE. To, co udało się w ciągu tych dwóch lat osiągnąć, to są rekordowe rezultaty. Troskę Nawrockiego o finanse podważyli także ekonomiści.
Prof. Marcin Piątkowski pisał na X: – Pan Prezydent Karol Nawrocki zwołuje jutro Radę Gabinetową, żeby rozmawiać m.in. o „kryzysie finansów publicznych”, kiedy w tym samym czasie proponuje rozwiązania, które ten kryzys pogłębią. Prezydent proponuje m.in. podniesienie progu podatkowego do 140 tys. zł, poszerzenie dostępu do ulg prorodzinnych dla przedsiębiorców i zwolnienie przychodów rodzin z 2+ dzieci z obciążeń podatkowych (do limitu 140 tys. zł rocznie), co: 1. OBNIŻY dochody państwa o 19,1 mld rocznie”. Prezydent uderzał także w rząd w sprawie „półtorarocznego opóźnienia” przy budowie CPK i elektrowni jądrowej oraz sugerował, że gabinet Tuska jedynie udaje sprzeciw wobec umowy Mercosur, podczas gdy w praktyce sprzyja Berlinowi. Zapowiedział też, że sam będzie budował „mniejszość blokującą” w Radzie Europejskiej. Bronił swojego weta wobec ustawy o pomocy Ukraińcom, tłumacząc, że w kampanii wyborczej istniał konsensus, iż świadczenia mają być tylko dla pracujących. Tusk reagował metodycznie. Na każde oskarżenie odpowiadał liczbami i przykładami, co sprawiało, że sztab prezydenta nie odnosił łatwego zwycięstwa. Premier po spotkaniu mówił wręcz: – Jestem bardzo zadowolony z jej przebiegu, bo szukamy z prezydentem wspólnych pól działania, one głównie dotyczą bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej. My tych różnic nie zasypiemy. Z prezydentem RP musimy i będziemy dalej szukać tych wspólnych pól. Dzisiejsza Rada była całkiem udaną próbą. Nie powinno dziwić, że posłowie PiS uznali jednogłośnie zwycięstwo swojego prezydenta. – Nawet mu powieka nie drgnęła, jak mijał się z prawdą. Tusk tłumaczy wysoki deficyt wydatkami na obronność. Rząd tego samego Tuska doprowadza MON do niewypłacalności, zmuszając resort do spłaty zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych z budżetu na obronność – pisał Mariusz Błaszczak na X.
Po jawnej części obrady zamknięto, a do dziennikarzy wyszedł szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki, informując, że w kwestii finansów rząd i prezydent „pozostają w rozbieżności” i że Nawrocki będzie oczekiwał wyjaśnień na piśmie. Zadziwiało jednak, że w ogóle nie rozmawiano o polityce zagranicznej – szczególnie w kontekście zbliżającej się wizyty prezydenta w Białym Domu. Marcin Przydacz tłumaczył w Polsacie: – O polityce bezpieczeństwa prezydent rozmawiał z premierem podczas ostatniego spotkania, o polityce zagranicznej również, ten dialog się toczył i będzie kontynuowany. Nie wykluczam, że takie spotkania mogą być jeszcze w najbliższym czasie. Natomiast Rada Gabinetowa dotyczy tego, co zostało zapowiedziane – spraw gospodarczych, infrastrukturalnych i myślenia o budżecie państwa, bo jest on dziurawy jak szwajcarski ser. Pierwsza – choć z pewnością nie ostatnia – Rada Gabinetowa Karola Nawrockiego uwypukliła głęboki konflikt między prezydentem a rządem. Można odnieść wrażenie, że Nawrocki, besztając ministrów, chciał pokazać Polakom, jak wyglądałaby praca w systemie prezydenckim, w którym premier odpowiada przed głową państwa. To polityczny eksperyment: próba stworzenia „francuskiej sceny” w polskich realiach.
Pytanie tylko, czy ta metoda się nie przegrzeje. Historia zna już podobne przypadki – wystarczy przypomnieć „Sejmflix” Szymona Hołowni. W pierwszych miesiącach cała Polska się nim zachwycała, ale magia szybko prysła. Podobnie może być z wetami Nawrockiego i kolejnymi Radami Gabinetowymi. Jeśli prezydent będzie sięgał po nie zbyt często, Polacy mogą się znudzić spektaklem i uznać, że to tylko polityczny teatr – a nie realne sprawowanie władzy.