Pojęcia fundamentalne, często nadużywane w obiegowym języku, ale rzadko kiedy rozumiane zgodnie z ich definicją. Płyta jest przykładem zaangażowania się Grechuty jako liryka i pieśniarza w kwestie społeczne. A te pozostają wciąż aktualne.
Wolność to nie jest wartość, którą w Polsce rozumie się dogłębnie. Wolność to poręczny slogan, deklinacyjnie trzepany w partyjnych manifestach i politycznych oracjach. Niewielu rozumie sens tej wartości i ciężar zobowiązań, jakie z jej przyczyny spoczywają na ludziach wolnych. Wolnościowiec to dzisiaj w języku debaty politycznej ktoś, kto przeczy znaczeniu tego pojęcia. Wolnościowcami są Karol Nawrocki, Mentzen, Korwin-Mikke i Braun, by sięgnąć do powyborczego spisu z natury. Ekipa, która precyzyjnie pokazuje, że nie rozumie trudnego terminu. Dla Nawrockiego, dajmy na to, wolność to unikanie zobowiązań wobec państwa, konkretnie – negowanie szczepień obowiązkowych. Nawrocki mówi szczepionkom: – Nie! To ogranicza wolność Polaka! Ten sam typ patrioty wolnościowca przez długie lata uosabiał Korwin-Mikke, nie godząc się na inny państwowy przymus, jakim była konieczność zapinania pasów bezpieczeństwa podczas jazdy samochodem. Dziś za czołowego wolnościowca uchodzi Mentzen, który uwarunkował poparcie w II turze kampanii prezydenckiej od decyzji kandydata w kwestii nieograniczania Polakom dostępu do broni. Absurdy takich postaw, poza obnażeniem głupoty ich przedstawicieli, wskazują wszakże na ignorancję części społeczeństwa, które popiera wspomnianych w każdych, jakich bądź, wyborach. A skalę nonsensu takiego rozumienia wolności najlepiej rozumieją lekarze, którym przypada wątpliwa, ale regularna „frajda” ratowania od śmierci wolnościowców w potrzebie. Po wypadku drogowym czy w wyniku powikłań po zakażeniu na zagranicznym urlopie. Aliści nieprzejednana postawa wolnościowców jest łatwa do modyfikacji, wszak można przyjąć ich warunki, ale po podpisaniu z nimi kontraktu, że z własnych środków pokryją szkody wynikłe z ich rozumienia wolności. Chcesz jeździć bez pasów? Nie chcesz się szczepić? Poczujesz się lepiej, chowając w dresie naładowaną berettę? Nie ma problemu! Chcesz i masz! Ale na własny rachunek. I nadal nie ma, niestety, lepszej ilustracji dla Tischnerowskiej tezy o przeklętym darze wolności, jak przykłady tych byle jakich ludzi wolność rozumiejących byle jak.
Dawno temu usłyszałem zapowiedź, że państwo, próbując rozwiązać kwestię mieszkaniową, rozluźni rygory wolności i zezwoli – emerytom, rencistom, ludziom wiekowym en général – na przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle, a także nie będzie zakazywać im kąpieli w miejscach niedozwolonych. Suchar mentalnie odpowiada poziomowi umysłowemu Nawrockiego, Mentzena, Mikkego, Brauna.
Gdyby pójść za tokiem powyższego myślenia (?), można by oczekiwać, że oto producenci aut zaczną lobbować o zmiany w kodeksie drogowym, by zwiększyć limity prędkości, z jakimi wolno się poruszać na szosach. Bo czemu ograniczać wolność tym, którzy chcą depnąć mocniej? A jeśli wolnościowiec chciałby depnąć mocniej, a że akurat wraca z baru, czemu nie wyjść naprzeciw jego naturalnemu prawu do wolności jazdy i nie podnieść limitu poziomu alkoholu z 0,2 do – a czemu nie? – do 0,8 promila? Niech ma chłopina, niech poczuje się wolny, należy mu się! Czy nie przysporzyłoby to pracy policji i nie obniżyło jej skuteczności w walce z pijakami? A to już brzmi jak żart, jakby już policja była na tym polu skuteczna…
A z innej bajki… Czy supermarkety nie mogłyby dowolnie ustalać terminy ważności dla produktów, od których zależy zdrowie i życie konsumentów? Jest wolność handlu, po co to komplikować? A tego chcą Nawrocki, Mentzen, Mikke i reszta wolnościowej ferajny. Czy ma to sens? Dokładnie taki sam jak nieograniczone prawo każdego do broni.
Wolność w polityce… Któż mógłby zabronić prezydentowi Nawrockiemu zatrudnienia na posadzie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Wielkiego Bu, jego specyficznego kumpla z Trójmiasta? Kto mógłby zabronić Kaczyńskiemu wskazać na posła Janusza Kowalskiego jako przyszłego premiera rządu Rzeczpospolitej? Nikt! Bo ograniczyć wolność to dla narodowej prawicy polskiej wyrzec się Boga, Ojczyzny i Honoru. To zaprzeczyć dziedzictwu spod Grunwaldu i Monte Cassino. To zanegować rolę Jana Pawła II. Stek nonsensów płynie z chorego rozumienia, czym jest wolność.
Nie ma sensu przywoływać tu definicji, bo zainteresowani ich nie muszą czytać, gdyż wiedzą swoje. Nikt ich nie przekona, jak twierdzi stary Kaczyński, że białe jest białym, a czarne – czarnym. I nie ma żadnej dyskusji! To aksjomaty! Z nimi jest jak z prawdami wiary. Trzeba je tylko wyznawać! Nie myśleć i nie wątpić. Przytoczę im zatem przesłanie Marka Grechuty, choć bez nadziei, że cokolwiek do ich pogmatwanych, wolnościowych umysłów dotrze, a nawet jeśli dotrze, czy zostanie zrozumiane?
A wolność, to królestwo dobrych słów
Mądrych myśli, pięknych snów
To wiara w ludzi.