Rumuńscy Węgrzy to około miliona, czyli 6 proc. ludności kraju. Byli zawsze prowęgierscy, ktokolwiek rządził na Węgrzech. Popierali Orbána, a także korzystali z poparcia Orbána. W przedostatnich wyborach prezydenckich – przedostatnich, bo zostały unieważnione – zwycięzcą został lider skrajnej, prorosyjskiej i proputinowskiej prawicy, George Simion. Bardzo to dziwny alians, a został skonsumowany przy jawnym udziale Kremla, co oznacza strumień naftowych pieniędzy zaangażowanych w wybory rumuńskie. Ionesco by tego nie wymyślił.
Przypomina się tu anegdota z czasów monarchodyktatury rumuńskiej, która zapisała się w stosunkach rumuńsko-radzieckich pod koniec lat 30., kiedy Stalin polecił zająć Besarabię, czyli dzisiejszą Mołdawię (Mołdowa). Król Michał przesłał rządowi rumuńskiemu gigantyczny rachunek za ziemie, które Rumunia utraciła na rzecz ZSRR. Monarcha uznał, że rząd nie umiał obronić ziem besarabskich, które po części należały do króla, i powinien za to zapłacić. Radziecki ambasador w Bukareszcie skomentował to jednym zdaniem: – Rumyny eto nie nacja. Eto profesija. (Rumuni to nie naród, to zawód).
Po drugiej wojnie światowej zaczęła się sowietyzacja Rumunii, ale także dziwaczny splot stalinizacji i narodowego komunizmu, co sprawiło, że Rumunia poparła interwencję ZSRR przeciwko rewolucji węgierskiej w 1956 roku. Trzy lata wcześniej zdarzył się przypadkowy zapewne incydent poligraficzny w „Trybunie Ludu”, w której w relacji z pogrzebu pewnego dostojnika czechosłowackiego wydrukowano linijkę z błędem literowym: „I sekretarz Komitetu Centralnego Rumuńskiej Partii Komunistycznej, towarzysz Georgiu Dej srał długo z odkrytą głową nad trumną Antonina Zapotockiego”.
Długoletni okres rządów Nicolae Ceauşescu, który charakteryzował się zatwardziałym stalinizmem i zarazem radykalnym antysowietyzmem (co było próbą łączenia ognia z ogniem), zakończył się rozstrzelaniem małżeństwa Ceauşescu. W roku 1989 zaczął się w Rumunii okres porewolucyjny. Jednym z pierwszych dokumentów prawnych, które wtedy uchwalono, była likwidacja zakazu aborcji i antykoncepcji. Polska ten rekord „wyrównała”.
Prezydent elekt Nicuşor Dan jest matematykiem z wykształcenia, a zdobył je w Paryżu na poziomie doktoratu. W kraju działa od roku 1998. Jest aktywistą ruchów miejskich. Był dwukrotnie wybierany na burmistrza Bukaresztu. Z poglądów jest typowym dla Rumunów zwolennikiem ideologii sprzecznych – w jego przypadku liberalno-konserwatywnych. Poza głosami Węgrów rumuńskich Dan zyskał 80 proc. głosów Mołdawian, z których dwie trzecie to Rumuni mający podwójne obywatelstwo – mołdawskie i rumuńskie. Mołdawia jest często nazywana drugą Rumunią. Prezydentka Mołdawii Maia Sandu jest zdecydowaną zwolenniczką przyłączenia kraju do Unii Europejskiej.
George Simion, przeciwnik Dana, jest zwolennikiem połączenia Rumunii z Mołdawią, co w Kiszyniowie nie znajduje poparcia. Jest to wśród Mołdawian idea na tyle kontrowersyjna czy wręcz źle notowana, że jej zwolennik zyskał sobie zakaz wjeżdżania do Mołdawii.
Zarówno Dan, jak i Simion odwiedzili Polskę w okresie przedwyborczym. Simion wziął udział w wiecu Karola Nawrockiego, natomiast Dan – w wiecu Rafała Trzaskowskiego. Oto na czym polegają „żyletki” rumuńskie.
Viktor Orbán liczył na to, że jego antyeuropejskie i prokremlowskie szaleństwa spotkają się z poparciem Węgrów zagranicznych dla rekomendowanego Simiona, ale się przeliczył.