Tuż po północy w sylwestra 2015 roku premier Algirdas Butkevičius jako pierwszy człowiek na Litwie wypłacił z bankomatu 10 euro. Zapowiadał wtedy, że zmiana wpłynie pozytywnie na rozwój gospodarki i tworzenie miejsc pracy, a co za tym idzie, wzrost dochodów. W tej historycznej chwili Butkevičiusowi towarzyszył Edgars Rinkēvičs, dziś łotewski prezydent, wtedy – minister spraw zagranicznych, oraz Taavi Roivas, ówczesny premier Estonii. Litwa była ostatnią z republik bałtyckich, przystępującą do strefy euro – Łotwa zdecydowała się na ten krok w 2014 roku, a Estonia jeszcze wcześniej, w 2011 roku.
Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego, podczas grudniowej wizyty na Litwie stwierdziła, że decyzja sprzed dekady sprawiła, iż Litwa odniosła sukces i stała się bardziej odporna na wahania gospodarcze związane z obcymi walutami. Również litewscy eksperci oceniają minione 10 lat pozytywnie, wskazując korzyści zarówno dla wizerunku kraju, który stał się godnym zaufania partnerem, dla stabilności gospodarki, jak i indywidualnie dla obywateli. Wszyscy zgodnie zwracają uwagę przede wszystkim na obniżenie kosztów kredytów, na co wpływ miało wyeliminowanie ryzyka walutowego. Pożyczanie stało się tańsze dla firm i obywateli, jak i dla samego rządu. Wspólna waluta zwiększyła wiarygodność kraju wśród zagranicznych inwestorów, którzy nie muszą się już obawiać wahań lokalnej waluty. Jest to istotne chociażby w kontekście pandemii czy wojny w Ukrainie i przełożyło się na znaczny wzrost inwestycji zagranicznych na Litwie – same inwestycje z krajów strefy euro wzrosły czterokrotnie. Jednak w przypadku małych krajów z otwartą gospodarką posiadanie wspólnej waluty europejskiej jest korzystne nie tylko dlatego, że pozytywnie wpływa na klimat inwestycyjny, ale przede wszystkim dlatego, że zwiększa stabilność gospodarki i odporność na zewnętrzne wstrząsy i kryzysy. Przykładem takiej sytuacji był chociażby kryzys energetyczny z lat 2022 – 2023. Według Algirdasa Bartkusa, ekonomisty i profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Wileńskiego, posiadanie euro uchroniło kraj przed drastycznym wzrostem kosztów zaopatrzenia w surowce energetyczne.
Jedną z najważniejszych i budzących najwięcej obaw kwestii 10 lat temu był możliwy wzrost cen po rezygnacji z waluty lokalnej. Podobnie dziś, po 10 latach, ten temat przewija się w komentarzach ekspertów oraz krytyków euro. Gediminas Černiauskas, ekonomista i doradca premiera Litwy, tłumaczy, że owszem, ceny rosły po zmianie waluty szybciej niż średnio w Unii Europejskiej, ale nie ze względu na wprowadzenie euro, lecz dlatego, że wcześniej ceny w kraju były po prostu niższe niż średnie ceny unijne. Jak zauważyła w rozmowie z agencją ELTA ekonomistka Šiaulių Bankas, Indrė Genytė-Pikčienė, wzrost cen na Litwie w perspektywie minionej dekady wyniósł 50 proc., w związku z czym był na podobnym poziomie, jak w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, w których euro dotychczas nie wprowadzono, i znacznie niższy niż na Węgrzech. Z perspektywy czasu widać, że wzrost cen nie odstawał od wzrostu wynagrodzeń i emerytur, a średnie płace rosły szybciej niż chociażby ceny nieruchomości.
Obywatele Litwy mogą odczuć korzyści płynące z euro nie tylko na poziomie ogólnokrajowym, ale też podróżując do innych krajów. Przynależność do strefy euro wpływa na komfort płatności za granicą, a dzięki przynależności do systemu SEPA (Single Euro Payments Area) prostsze są również rozliczenia bezgotówkowe. Odczuwalne dla ludności i biznesu jest też wyeliminowanie kosztów wymiany walut.
Litwini nie kryją, że mimo pozytywów związanych z wprowadzeniem euro, nadal mają sentyment do narodowej waluty. Być może dlatego po 10 latach obywatele wciąż nie wymienili około 400 mln litów, wartości około 116 mln euro.