MR Glass Projekt. Dmuchanie to nie wszystko

Warszawska pracowania szkła artystycznego MR Glass Projekt, to wyjątkowa firma w tej części Europy. 

Fot. strona firmy

Maciej Rafalski praktycznie wychował się w hucie szkła i nie jest to stwierdzenie na wyrost. Jego rodzice mieli całkiem duży zakład, gdzie jako dziecko spędzał każdą wolną chwilę. Zatrudniali tam 120 osób. Jednak – tak jak tysiące polskich przedsiębiorców – nie wytrzymali ustrojowej transformacji, kiedy polskie firmy przegrywały z zalewającą nas falą wschodnich i zachodnich konkurencyjnych wyrobów. Mimo to po zakończeniu nauki pan Maciej w 2005 r. otworzył w Gdańsku pracownię szkła artystycznego. Przez lata doczekał się wielu stałych klientów, wyrobił markę. Wszystko skończyło się nagle, gdy na początku 2001 r. z powodów osobistych zostawił biznes i tylko ze szczoteczką do zębów rozpoczął nowe życie w Warszawie. Tu przy Grójeckiej 79 uruchomił kolejną pracownię szkła, tym razem pod nazwą MR Glass Projekt.

Manufaktura zatrudniająca zaledwie kilku pracowników ma niezwykle szeroką ofertę. Wytwarza zarówno unikatową galanterię: lampy, misy, patery, rzeźby, świeczniki, jak i przedmioty związane z wyposażeniem wnętrz: balustrady, blaty, drzwi, fontanny, kabiny prysznicowe, lustra, stoły, umywalki, a nawet szklane ściany. Jedne wyroby powstają tradycyjną metodą znaną od setek lat i są formowane za pomocą piszczeli szklarskiej. Inne wytwarzane są metodą fusingu, stapiania kilku warstw i formowania płaskiego szkła. Maksymalna wielkość tzw. szklanego monolitu, jaki może zmieścić się w piecu, to 3,25 na 1,2 metra.

Fot. archiwum firmy

Nawet uczniowie starszych klas szkoły podstawowej wiedzą, że szkło wytwarza się z piasku kwarcowego, węglanu sodu, węglanu wapnia, różnych tlenków i czasami pigmentów. W pracowni nigdzie jednak nie znajdziemy piasku.

– Nie mam piasku, gdyż w piecu topię gotowe szkło – wyjaśnia pan Maciej. – Kupuję stłuczkę szklaną, czyli przedmioty szklane niepełnowartościowe, ale dobrej jakości. Najlepsze jest tzw. długie szkło, czyli takie, które można dłużej obrabiać. Przeważnie są to butelki do perfum, które w procesie produkcji doznały niewielkich skrzywień albo innych nieznacznych uszkodzeń. Kupuję je od firm, które handlują stłuczką szklaną. Teoretycznie jest to materiał niezniszczalny, gdyż można go przetapiać tysiące razy. Wystarczy w miarę potrzeb dodawać co jakiś czas odpowiednie składniki. Kilogram takiej stłuczki kosztuje zazwyczaj złotówkę, ale oczywiście kupuje się ją na tony, nie na kilogramy.

W procesie produkcji, w zależności od wzoru, dodaje się barwiące szkło na odpowiedni kolor, różne tlenki metali, ale pan Maciej o wiele częściej stosuje gotowe barwniki, przeważnie niemieckiej produkcji.

Fot. archiwum firmy

Właściciel jest człowiekiem utalentowanym nie tylko artystycznie, ale i technicznie. Własnoręcznie wykonał większość urządzeń i narzędzi, jakie potrzebne są w manufakturze, w tym także piece i formy.

Wszystkie wyroby oferowane do sprzedaży są jego autorstwa, ale pracownia podejmuje się także wykonania szklanych przedmiotów według wzoru klienta.

– To są przeważnie unikatowe wyroby, ale nawet gdybyśmy robili je w krótkich seriach, to różniłyby się nieznacznie, gdyż tym charakteryzuje się ręczna robota.

W procesie wytapiania szkła, podczas którego usuwane są pęcherze powietrza, temperatura wynosi 1300 – 1350 stopni. Gdy mamy już czystą masę, szkło po raz drugi trafia do pieca w temperaturze od 1100 do 1240 st. C, przy czym przy niewielkich przedmiotach jest ona wyższa niż przy większych wyrobach. W technologii fusingu ten proces ma miejsce w trochę niższej temperaturze. W przypadku modeli odlewanych szkło z pieca trafia do specjalnych form.

Jesienią i wczesną zimą większość zamówień dotyczy przedmiotów czysto użytkowych. Tzw. bibeloty przeważnie znajdują nabywców przez cały rok.

Szklany… penis

Oferta firmy to tysiące przedmiotów. Od kosztujących kilkadziesiąt złotych szklanych kolczyków, wisiorków czy pierścionków po meble ze szkła w cenie kilkunastu tysięcy.

Zdarzały się też spektakularne zlecenia. Dla hotelu w Wiśle pan Maciej zrobił okazałą kompozycję złożoną z 40 tys. elementów o powierzchni 200 m2. Cena pozostaje tajemnicą firmy, ale z pewnością było to kilkaset tysięcy złotych.

– Nie było to najbardziej nietypowe zamówienie. Pewien człowiek chciał, żebym zrobił szklaną kopię… jego penisa. Jednak nie tylko z powodu trudności przy tworzeniu formy odmówiłem – śmieje się właściciel.

Fot. archiwum firmy

Klienci pracowni to osoby ceniące sobie indywidualizm – chcą mieć u siebie przedmioty unikatowe, których nie będzie miał sąsiad. W przypadku wyrobów służących do wyposażenia wnętrz są to zazwyczaj ludzie majętni, przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów.

– Moimi klientami są firmy zajmujące się wykończeniem wnętrz, ludzie wolnych zawodów, przedsiębiorcy, w tym także ci naprawdę bogaci, jak choćby pan Ryszard Krauze (przez lata notowany w czołówce listy „Wprost” 100 najbogatszych Polaków z majątkiem 5,3 miliarda zł – przyp. autora). A także celebryci, sportowcy. Większości nie pamiętam, bo gdy wystawiam rachunek, a nie fakturę, nie ma tam nazwiska. Wytapiałem także prace dyplomowe studentów Akademii Sztuk Pięknych. Wśród kupujących coraz większą grupę stanowią klienci z zagranicy, szczególnie z Holandii, Włoch, ze Szwecji, z Niemiec, Belgii, Hiszpanii, a nawet z Australii i ze Stanów Zjednoczonych.

– Gdy szklany przedmiot jest odpowiednio zapakowany i zabezpieczony, można śmiało wysyłać go na drugi koniec świata.

Manufaktura ma bogatą i czytelną stronę internetową. Część kupujących to osoby przypadkowe przechodzące ulicą, bo Grójecka to niemal centrum stolicy. Od czasu do czasu właściciel bierze udział w pokazach, eventach i targach. Jednak najwięcej klientów trafia do firmy dzięki tzw. reklamie szeptanej – jednego zadowolonego klienta do drugiego. Pomagają w tym warsztaty, które pan Maciej regularnie organizuje w swojej firmie.

– Mam wiele planów. Z tych artystycznych chciałbym zyskać markę za granicą, realizować coraz bardziej ambitne zlecenia. Mam też nadzieję, że będę mógł otrzymać większy lokal, w którym nie tylko będę miał lepsze warunki do pracy i organizowania warsztatów, ale miejsce na kawiarnię, miejsce spotkań ludzi ceniących sobie piękno i tradycyjne rzemiosło. 

2024-10-24

Krzysztof Tomaszewski