Tymczasem podczas negocjacji w urzędzie dzielnicy urzędniczka upiera się, że odmowa uznania, iż lokator ma ważną umowę po matce, jest ostateczna i radzi wnieść pozew do sądu. Jak to argumentuje? Otóż tym, że mama pana Andrzeja nie umarła w owym mieszkaniu, tylko w placówce opiekuńczej pod Warszawą. A przecież minęły już czasy, kiedy ludzie rodzili się i umierali w swoich mieszkaniach czy domach. Matka miała udar i trafiła najpierw do szpitala, a kiedy znalazła się w stanie nierokującym poprawy – do placówki opiekuńczej, bo pan Andrzej nie był w stanie zapewnić umierającej staruszce należytej opieki. Przebywała tam kilka miesięcy, aż zmarła. To nie zmienia faktu, że gdyby jego mamie się poprawiło, wróciłaby do swojego mieszkania, które pozostawało jej jedynym ośrodkiem życiowym.
Oczywiście, jeżeli udamy się do sądu, sąd stwierdzi, że w myśl definicji ustawowej syn mieszkał z matką do jej śmierci i należy mu się najem mieszkania. Tylko po co zamulać sądy sprawami, których rozstrzygnięcie jest możliwe w urzędzie? Wystarczy rozumieć i prawidłowo stosować przepis. Pozostaje wciąż nadzieja, że pracuje tam jakiś kompetentny prawnik, który doradzi burmistrzowi uznanie, że osierocony syn jest nowym najemcą komunalnego lokalu.
To jednak nie jedyny problem pana Andrzeja. Ma on niewielki dług czynszowy, który powstał, ponieważ mężczyzna w jednym roku aż czterokrotnie chorował na covid. A ponieważ pracuje dorywczo, naprawiając różne sprzęty i dokonując remontów, to nie miał zasiłku chorobowego i na spłatę zadłużenia musi dopiero zarobić. Wciąż oczekujemy na odpowiedź na nasze podanie o rozłożenie długu na raty.
Teraz szukamy dla niego zleceń, żeby jak najszybciej udało się pozbyć długu. Człowiek oferuje szeroki zakres usług: naprawa instalacji elektrycznej, sprzętu AGD, hydrauliki i remonty mieszkań. Jest typową polską złotą rączką.
Są dwa rodzaje urzędników. Tacy, którzy piętrzą przeszkody i w każdej sprawie odsyłają petentów do sądu. I tacy, którzy starają się znaleźć rozwiązanie, pomóc ludziom. Burmistrz, któremu podlega „mieszkaniówka”, pełni tę funkcję od niedawna. I dopiero wyrabiamy sobie o nim opinię. Jeszcze nie wiemy, do której z dwóch kategorii należy.
Kiedy pan Andrzej przyszedł do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, opowiedział mi swoje życie. Była to bardzo smutna opowieść. Opowieść człowieka, który przez większość życia miał po prostu pecha.