R E K L A M A
R E K L A M A

Sławne konie Robina Wiltshire’a. Hollywood nie może bez nich żyć

W pamiętnej reklamie Marlboro jest ujęcie, kiedy koń staje dęba. To samo potrafią konie Robina Wiltshire’a, który przygotowywał swe rumaki do „Django” czy „Rocky’ego IV”.

Fot. Pixabay

Hollywood odkryło Robina, gdy kino typu western już umarło i gdy on sam musiał pogodzić się z myślą, że nie powstanie już nigdy nowy film o kowbojach.

Po „Gwiezdnych wojnach” Los Angeles nie potrzebowało koni – mówi Robin. 

Do Stanów przyjechał z Australii jako kłopotliwe dla rodziców dziecko. Słabo mówił i czytał, był odludkiem, dlatego gdzieś na bezkresach Wyoming został oddany pod opiekę dziadkom. 

Byłem najsłabszy z miotu – opowiada z uśmiechem. – Rodzice nie mieli do mnie serca.

Koń odmienił jego życie

Jako 10-latek po raz pierwszy poszedł do kina. Dziadek pozwolił mu obejrzeć western. Potem jeszcze raz i jeszcze… Po latach stworzył ranczo, na które trafiały zwierzęta po różnych przejściach i których właściciele nie mieli do nich cierpliwości. Robin miał, bo kiedy jako dziecko czytał z uporem książki od dołu strony do góry i babcia kazała mu do znudzenia powtarzać od góry do dołu, musiał cierpliwość wytrenować. Oddał ją swym koniom.

Pierwszym ćwiczeniem było leżenie. Koń musiał się położyć, żeby jeździec na niego wsiadł, a potem, już zespoleni, wstawali, ruszając do galopu.

Trzeci koń odmienił moje życie – wspomina Robin. – Miał w oczach smutek, jakby męczyło go coś z przeszłości, ale miał dar – niesamowite wyczucie balansu.

Końskie piruety

Junifer (takie imię pada w filmie) stawał na tylnych nogach, przebierając przednimi. Imponujący widok. Wchodził też na huśtawkę (taką, na której oba końce siadają dzieci) i stąpając po niej, „łapał poziom”, by kładka huśtawki ustawiła się idealnie równolegle do podłoża.

Kiedyś dostałem wiadomość, że z Juniferem jest źle. Szybko wróciłem na ranczo. On czekał na mój powrót i dopiero gdy go objąłem, wydał ostatnie tchnienie – Robin nie wstydzi się łez. To imponujący widok, kiedy kilkadziesiąt koni mknie po bezkresnej prerii, w której tle wyłaniają się olbrzymie, ośnieżone góry. Kiedy pędzą, bawiąc się przestrzenią. Kiedy na umówiony sygnał pokazują w uśmiechu wielkie zęby. Kiedy kręcą piruety…

Czuję, że kiedyś już to przeżyłem. Dlatego mówię do nich jak do dzieci, choć mam syna. – Straciłam męża dla koni, ale on jest z nimi szczęśliwy – dodaje żona. 

2024-08-12

Wojciech Barczak, Tyler Greco, „Moi bohaterowie kowboje” – Netflix