Pracują, ale pod pewnymi warunkami
Po krótkim czasie dochodzą do wniosku, że standardowy ośmiogodzinny czas pracy jest dla nich zbyt długi, oddawanie pracy tego samego dnia ich przerasta, a kontakt z przełożonymi i współpracownikami w biurze przekracza ich osobiste granice. Mają tendencję do stawiania indywidualnych warunków zatrudnienia, które starsze pokolenia uważają za szokujące, ale młodsze rozumieją. Mowa o pracownikach młodego pokolenia.
Jednostki te oczekują, że to pracodawca powinien się o nich starać, co może prowadzić do konfliktów kulturowych z generacjami starszymi, przyzwyczajonymi do tradycyjnego podejścia do pracy. Ostatnio zdarzają się nawet przypadki, gdzie pracownicy odmawiają fizycznej obecności w pracy, argumentując, że praca zdalna jest dla nich lepsza pod względem zdrowia psychicznego. Takie zachowanie może jednak prowadzić do problemów, a nawet do zakończenia umowy o pracę.
Duża rotacyjność
W jednym z ogólnopolskich portali internetowych proces rekrutacyjny na stanowisko redaktora trwa praktycznie przez cały rok. Agata, szefowa jednej z redakcji, zauważa dużą rotację wśród dwudziestokilkulatków, którzy często rezygnują po kilku miesiącach pracy.
Młodzi pracownicy często odczuwają trudności z dostosowaniem się do standardowego czasu pracy i bezpośredniego kontaktu z przełożonymi i współpracownikami w biurze. Ich priorytety różnią się od osób starszych, co prowadzi do konfliktów kulturowych.
Ewa, pracująca w dużej firmie, dostrzega różnice między różnymi grupami wiekowymi w zespole, co często sprawia trudności w komunikacji. Zdaniem Róży Szafranek, ekspertki HR, rosnąca różnorodność wiekowa w zespołach może prowadzić do kryzysu komunikacyjnego na rynku pracy. Milenialsi często mają inne podejście do pracy, co wymaga dostosowania przez zarządzających. Jednakże, zarządzanie grupą 20-latków może być bardziej czasochłonne i wymagać większego nakładu pracy, ponieważ młodzi ludzie potrzebują więcej interakcji i rozczłonkowania zadań.
Nie więcej, niż było w umowie
Milenialski są też bardzo dokładni pod pewnymi względami. Jeżeli na ich stanowisku było pięć konkretnych obowiązków, a dzisiaj pojawiły się dwie nowe rzeczy do zrobienia, będą oni zadawać pytania. Będą zastanawiać się, czy rzeczywiście zasady ich pracy jawią się jako klarowne, skoro wcześniej o tych dwóch przykładowych rzeczach nie było mowy.
Młodzi niechętnie tez przystają na nadgodziny. Odmawiają, bo mają już inne plany Nie każdy interpretuje taką odpowiedź jako coś roszczeniowego. Warto bowiem wyciągnąć z tego lekcję: ci ludzie mają wyraźnie określone granice. I niekiedy rzeczywiście jest to coś, z czym nie jesteśmy zaznajomieni.
Ekspertka zauważa, że konflikty między pokoleniami milenialsów a 20-latków dotyczą głównie braku samodzielności tych ostatnich. Oczekujemy, że młodzi ludzie będą podchodzić do zadań tak szybko i z zapałem jak poprzednie pokolenia. Milenialsi byli gotowi na wszystko, ale dzisiaj młodzi pytają: „Potrzebuję jasnych zadań i deadline’ów. Co zrobić? Za co zostanę doceniony?”. Również nie zgłaszają braków czy problemów w biurze, nie czują się za nie odpowiedzialni. Ale są wrażliwi społecznie i ekologicznie.
I może mają w tym słuszność?