Radykalny list do premiera
Andrzej Duda skomentował usunięcie Dariusza Barskiego z funkcji prokuratora krajowego i powołanie na jego miejsce p.o. prokuratora krajowego Jacka Bilewicza. „Zwracam uwagę pana premiera na konsekwencje dla państwa polskiego oraz obywateli tych niezgodnych z prawem działań” — podkreślił prezydent w piśmie skierowanym do Donalda Tuska. Prezydent nie może pogodzić się z utratą wpływów w prokuraturze, gdzie Adam Bodnar robi czystki, wyrzucając stamtąd ziobrystów. Andrzej Duda napisał:
„Wobec postępujących działań ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego pana Adama Bodnara, zmierzających do niezgodnego z prawem usunięcia z urzędu prokuratora krajowego pana Dariusza Barskiego oraz powołania przez pana premiera na nieznane polskiemu porządkowi prawnemu stanowisko pełniącego obowiązki prokuratora krajowego pana Jacka Bilewicza, zwracam uwagę pana premiera na konsekwencje dla państwa polskiego oraz obywateli tych niezgodnych z prawem działań” — tak zaczyna się pismo prezydenta.
Prezydent przytacza ustawę, która ma stanowić, że, „prokuratora krajowego jako pierwszego zastępcę prokuratora generalnego oraz pozostałych zastępców prokuratora generalnego w liczbie nie większej niż siedmiu powołuje spośród prokuratorów Prokuratury Krajowej i odwołuje z pełnienia tych funkcji prezes Rady Ministrów na wniosek prokuratora generalnego„.
Podejście prezydenta do budżetu
Andrzej Duda podpisał w środę ustawę budżetową na 2024 roku i skierował ją w trybie kontroli następczej do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent zapewnił opinię publiczną, jak zamierza postępować w przyszłości w przypadku innych ustaw. „Każdorazowo w przypadku uniemożliwienia posłom wykonywania ich mandatu. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są posłami na Sejm” – czytamy w oświadczeniu. Niemniej nie będzie prawdopodobnie przyspieszonych wyborów parlamentarnych, ponieważ rząd, który wskazuje na sędziów-dublerów w TK i bliską znajomość prezes Przyłębskiej z liderem PiS, nie uznaje wyroków tej instytucji.
Andrzej Duda dąży do konfrontacji z rządem Donalda Tuska, co może zwiastować, że ma duże aspiracje, by powalczyć o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Być może prezydent jest też podburzany przez swojego głównego doradcę Marcina Mastalerka. Polityk, który miał do tej pory łagodne oblicze i uchodził, owszem, za posłusznego wobec PiS, ale jednak umiarkowanego konserwatystę (potrafił wszak zawetować ustawy sądowe, lex TVN czy lex Czarnek), teraz, gdy zmienił się układ sił w polskiej polityce, idzie na zwarcie z koalicją rządową. A kohabitacja jawi się jako symbol polaryzacji w naszym kraju.
Morawiecki: J***ć PiS to były ich hasła
Również Mateusz Morawiecki, który miał być umiarkowanym politykiem PiS i przypomnijmy, że został swego czasu określony mianem… „miękiszona” przez radykalnego Zbigniewa Ziobrę, zaostrza retorykę. To znamienne, on również angażuje się w walkę o przywództwo w partii. Przecież stosunkowo niedawno powiedział wprost, że choć chciałby, by prezes Kaczyński rządził jeszcze w PiS długo, to liczy, że w przyszłości go zastąpi.
Morawiecki teraz robi objazd po kraju, celem jest niby konsolidacja partii przed wyborami samorządowymi, ale wydaje się, że były premier sprawdza swoją pozycję wśród szeregowych działaczy. I już nie chce być „miękiszonem”.
– Zobaczcie na tę ich politykę. Ona jest bardzo sprytna. Ona nas pokonała 15 października. „J**** PiS”. Tak, to ich hasło podstawowe. Zobaczcie jakie emocje oni wywołali. Wśród młodych ludzi! – powiedział Morawiecki w weekend podczas spotkania z wyborcami w Łodzi. W swoim wystąpieniu nawiązywał też do… Lecha Wałęsy, generalnie jego narracja może trafić do twardego elektoratu PiS. Skoro Morawiecki, podobnie jak Duda, idzie tą drogą, to wniosek może być tylko jeden: już rozpoczęła się walka o przywództwo w partii.