– Patrząc na pana twarz, bardzo inspirująco by się ją malowało. Na jakimś podłożu ze starych desek – zagaduje. – Nie dlatego tu jestem, że mam taką twarz, tylko mam taką twarz dlatego, że tu jestem – kataryniarz odpowiada z humorem. – Czy mogę zrobić panu portret? Mam nadzieję, że nie obrazi się pan, że będzie na stodole. – Może być nawet na wychodku. Nie zgłasza obiekcji.
Młodym człowiekiem jest Arkadiusz Andrejkow, artysta z Sanoka.
– Zawsze chodziłem bocznymi ścieżkami, szukałem dziwnych, obskurnych miejsc, żeby malować, wykorzystać podłoże, żeby nie malować na typowej białej ścianie, tylko gdzieś pod mostem, żeby jakiś portret zrobić, żeby wykorzystać brzydką ścianę jako część obrazu. Do pracy wykorzystuje stare zdjęcia. Faktura podłoża, zwłaszcza drewnianego, ma podkreślać rysy twarzy.
– Słyszałam od znajomych, że szuka starych stodół, gdzie mógłby coś namalować – opowiada Halina Radwańska z Jaćmierza. – Najczęściej maluję osoby w ogóle nieznane. Są to dziadkowie, rodzice osób, które mają stodoły. Oprócz rodziny nikt o nich nie pamięta. Andrejkow przywraca ich pamięci, dając zarazem drugie życie starym zabudowaniom gospodarskim.
Mapa murali
Pierwszy deskal, czyli mural na deskach, wykonał cztery lata temu na terenie skansenu. Przedstawia wóz drabiniasty z jadącymi ludźmi. Dzieła Andrejkowa odwiedzają często ludzie, którzy znają mapę jego murali z całej Polski. Stały się zatem atrakcją turystyczną.
Kamera uchwyciła artystę podczas tworzenia muralu na ścianie budynku mediateki. Przedstawia dziewczynkę czytającą książkę. – Mimo że przeróżne technologie pojawiają się, ułatwiają nam życie, to w dalszym ciągu najwięcej wiedzy jest w książkach – wyjaśnia przesłanie dzieła. – To zestawienie ma pokazywać, że o tradycyjnych formach zdobywania wiedzy mamy nie zapominać.
Sam wyszukuje miejsca, sam wybiera tematy dzieł. Wyznaje, że brakuje mu „niezależnego malowania”. – Nie u kogoś, dla kogoś. Brakuje mi takiego wyjścia z kilkoma puszkami, pędzlami gdzieś w dziki teren, gdzie nikogo nie pytam o zgodę. I tak padło na studnie na obrzeżach Sanoka, w szczerym polu. Fajnie pojawić się w nowym miejscu ze świeżą koncepcją i działać. Trzeba przyznać, że portret na studni robi wrażenie. Więcej takich artystów i niestereotypowych pomysłów.