Morawiecki uważa, że w innych krajach afery wizowe pojawiają się raz na miesiąc

Premier Mateusz Morawiecki, tuż przed wyborami, udzielił wywiadu portalowi Interia. Zadawano mu rozmaite pytania, ale to związane z aferą wizową okazało się najbardziej zaskakujące ze względu na odpowiedź czołowego polityka PiS-u.

Fot. Flickr

Brak generałów to nie problem

Tematów rozmowy podczas wywiadu było kilka. Morawiecki został zapytany o rezygnację generała Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego, oraz generała Tomasza Piotrowskiego, dowódcy operacyjnego. Premier zapewnił, iż ta sytuacja nie powinna budzić niepokoju wśród wyborców.

Ocenił, że obawy związane z tą sytuacją są zdecydowanie przesadzone i nie ma potrzeby dawać się ponieś emocjom. Zdaniem Morawieckiego bezpieczeństwo jest związane z większym budżetem na wojsko, odbudową jednostek wojskowych, zakupem broni i sprzętu wojskowego na dużą skalę oraz rekrutacją nowych żołnierzy, nie zaś tym, czy dwóch generałów zdecydowało złożyć dymisję.

Przypomnijmy też, iż na miejsce tychże istotnych dla obronności państwa osób Andrzej Duda szybko powołał nowych.

Afera wizowa to nie afera

Premier został również zapytany o aferę wizową. Spytano, czy była ona pomyłką w kampanii. Morawiecki stwierdził, że temat został nadmuchany przez opozycję, a w rzeczywistości nie miał znaczenia. Zapewnił, że rozmawiał o tej sprawie z premierami innych krajów, którzy mieli się śmiać z sytuacji i stwierdzić, że tego typu afery wizowe są u nich o wiele częstsze i zdarzają się każdego miesiąca.

Była tematem o rozmiarze myszy, z którego opozycja zrobiła temat rozmiarów słonia. A uczciwsza część mediów dała się na to nabrać. Bo tuby propagandowe Platformy Obywatelskiej – wiadomo jak w takiej sytuacji grają.

Morawiecki nie zaprzeczył, że przyznano 268 wiz niezgodnie z prawem, jednak uznał przy tym, iż opozycja próbuje wyolbrzymić to jako skandal. Premier uważa, że jego „koledzy” z Rady Europejskiej dobrze wiedzą, że nie są to żadne poważne uchybienia. To według niego sprawa, którą Platforma z pomocą swoich mediów próbowała wykorzystać w kampanii, podczas gdy partia rządząca miała do czynienia z dużo trudniejszymi problemami. Tu Morawiecki zaczął wyliczać, że zmagano się z pandemią, kryzysem energetycznym, a potem wojną między Ukrainą a Rosją.

Wierzę w zdrowy rozsądek Polaków i wierzę w to, że dla nich ich własne bezpieczeństwo jest najważniejsze, a ono zależy od odpowiedzi na co najmniej dwa pytania referendalne: czy jesteś za rozebraniem zapory na granicy z Białorusią i czy jesteś za nielegalną imigracją – dodał Morawiecki.

Ludzie hejtują PiS

Podczas wywiadu Mateusz Morawiecki pożalił się także na „poziom hejtu”, który jego zdaniem w stosunku do partii PiS jest bardzo wysoki. Zarzucił on Tuskowi i Platformie Obywatelskiej, że zniszczyli doszczętnie język debaty publicznej.

Nie spodziewałem się takiego poziomu hejtu ze strony naszych przeciwników politycznych. Począwszy od słów na przykład „głosujesz na PiS, to wyp…”, przez ogłaszanie przez posłów PO, że ich programem jest „osiem gwiazdek”, a skończywszy na słowach, które nawet nie wiem, czy chcę powtarzać, o ”szambie”, „smrodzie”, czy „seryjnych mordercach kobiet”.

Morawiecki nazywa to brutalnym atakiem, który nacechowany jest emocjonalnie. Najwyraźniej jednak premier nie śledzi spotów wyborczych swojej partii lub umyślnie o nich nie mówi. Po ich przeanalizowaniu można dojść w wniosku, że straszenie wyborców to sztuka, w której PiS wcale nie jest jakoś szczególnie mniej wprawiony niż opozycyjna KO.

2023-10-13

Sebastian Jadowski-Szreder