W Niemczech rośnie przemoc na tle rasowym. Media biją na alarm

Na pierwszych stronach niemieckich gazet widać doniesienia o przemocy wobec polityków, ale liczne przypadki rasizmu i ataków antysemickich na zwykłych ludzi powodują, że niemieckie ośrodki, wspierające ofiary ataków, wszczęły alarm. 

Źródło: YouTube

Ośrodki doradztwa dla ofiar ataków zauważyły w zeszłym roku znaczny wzrost przemocy na tle rasistowskim i antysemickim. Stowarzyszenie ośrodków poradnictwa dla osób dotkniętych przemocą o charakterze prawicowym, rasistowskim i antysemickim (VBRG) odnotowało w 2023 roku 2589 takich ataków – o jedną piątą więcej niż w roku poprzednim. Jednak statystyki uwzględniają tylko 11 z 16 krajów związkowych. Najwięcej aktów przemocy na tle rasowym odnotowano w Berlinie, najmniej – w Badenii-Wirtembergii. Według ośrodków doradczych ataki o podłożu politycznym dotknęły ogółem 3384 osoby. W ponad połowie przypadków dominującym motywem był rasizm. Dodatkowo to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo nie wszystkie przestępstwa są zgłaszane policji i ośrodkom wsparcia dla ofiar. 

Skrajnie prawicowi politycy

Grupa Ezra, wspierająca ofiary, twierdzi, że istnieje bezpośredni związek między nasileniem się przemocy a poparciem dla skrajnie prawicowej partii AfD, która obecnie zajmuje drugie miejsce w sondażach poparcia. 

Mayar, 20-letnia pielęgniarka, która podczas wojny uciekła z Syrii i mieszka w Niemczech od prawie dziewięciu lat, opowiada o ataku, jaki przeżyła. Mówi, że sprawca obraził ją, a następnie uderzył. Potem ją dusił i pchnął na pociąg. Uważa, że miał zamiar wyrządzić jej poważną krzywdę. Mayar cały czas obawia się wieczorem wychodzić z domu. Jej zdaniem okolica jest „bardzo dobrze znana prawicowym ekstremistom”. Zauważyła, że ostatnio podobne ataki są znacznie częstsze. Rasizm jest powszechny również w internecie. Przyczyną tego zjawiska jest według niej wzrost poparcia dla AfD, partii uznanej przez niemiecki sąd za ekstremistyczną. Pielęgniarka boi się, że kiedyś zostanie deportowana tylko dlatego, że pochodzi z innego kraju i nikt nie weźmie pod uwagę tego, że dorastała w Niemczech.

Franz Zobel, rzecznik grupy Ezra, również twierdzi, że istnieje bezpośredni związek między wzrostem liczby ataków a poparciem dla AfD. Przypomina, że gdy w powiecie Sonneberg po raz pierwszy polityk AfD został wybrany na wójta, doszło tam do ogromnego nasilenia przemocy. Zobel wskazuje na badanie przeprowadzone przez profesora Dancygiera z Uniwersytetu Princeton, które sugeruje, że na AfD głosowałoby od 38,7 proc. do 42,5 proc. osób popierających przestępstwa z nienawiści. Zobel zauważa też, że wzrost liczby ataków nie ogranicza się tylko do Turyngii, ani nawet do samych Niemiec. Przypomina, że AfD i inne europejskie skrajnie prawicowe partie utrzymują kontakt między sobą i dlatego stanowią największe zagrożenie dla Unii Europejskiej, a także dla idei Europy oraz dla obywateli. Jego zdaniem wielu zwolenników AfD czuje się „po prostu uprawnionych do ataków”, szczególnie że są przypadki polityków AfD, którzy osobiście atakowali ludzi.

Łagodne kary

Z danych agencji śledczej Correctiv wynika, że w akty przemocy było zamieszanych 48 przedstawicieli AfD na szczeblu okręgowym, stanowym i federalnym. 28 z nich zostało skazanych, a 14 nadal działa w polityce. Przeciwko co najmniej pięciu innym toczy się dochodzenie. Zobel podkreśla, że sprawcy czują się bezkarni. Problem z wymiarem sprawiedliwości ma przede wszystkim Turyngia, gdzie w podobnych sprawach zapada wiele bardzo łagodnych wyroków. Ponadto motywy sprawców są tam bardzo rzadko rozpoznawane, więc brakuje potwierdzenia, że chodzi o przestępstwo na tle rasistowskim. Według dziennika „TAZ” sędziowie z powiatu Gera w Turyngii mają bliskie powiązania z politykami AfD zarówno na szczeblu lokalnym, jak i krajowym.

W przypadku Mayar, dotyczącym znanego ekstremisty, aktywnie działającego w środowisku neonazistowskim i notowanego za liczne wykroczenia, proces trwał kilka lat i skończył się wyrokiem w… zawieszeniu. 

2024-06-14

AS na podst.: euronews.com, mdr.de