Rozbiory Ukrainy. Część przypadnie nawet Polsce

Ukraina zostanie państewkiem kadłubowym, a jej większa część – wcielona do Federacji Rosyjskiej. Obrzeża przypadną Polsce, Rumunii i Węgrom. Mapę Europy Wschodniej, ilustrującą roszczenia terytorialne Kremla, zademonstrował były prezydent Rosji Miedwiediew. 

Czy Polska i inne kraje byłyby zainteresowane takim układem?

Miedwiediew, który przez jedną kadencję prezydencką pełnił ten urząd, „zastępując” Władimira Putina, obecnie jest wiceszefem Rady Bezpieczeństwa Rosji i wystąpił na forum zorganizowanym 4 marca w Soczi przez towarzystwo „Znanije” (Wiedza). Przemawiał na tle wielkiej mapy regionu, na której wytyczono nowe granice państw – takie, jakie chciano by je widzieć na Kremlu. Z Ukrainy pozostałoby niewiele: cała wschodnia i południowa część kraju należałaby do Federacji Rosyjskiej. Razem z Odessą, Mikołajewem, Czernihowem, Dnieprem, Zaporożem, Chersoniem i Charkowem. Oraz oczywiście z Donieckiem i Ługańskiem… 

„Nowe granice”

Jej okrojony skrawek – wciąż ze stolicą w Kijowie, ale już całkowicie pozbawiony dostępu do Morza Czarnego – od północy graniczyłby z Białorusią, od zachodu z Polską, a od południa – z Rumunią. Tylko że Polska miałaby już rozciągać się na wschód od Lwowa aż po Iwano-Frankiwsk (b. Stanisławów), Żytomierz i Chmielnicki, Rumunia powiększyłaby się o obszar wokół Czerniowiec i obwód winnicki, a odcięte od Ukrainy przez „nowe granice” Polski i Rumunii Zakarpacie dostałoby się Węgrom. 

Jak przekonywał Miedwiediew, „strategiczne granice” tego lub innego państwa zależą od jego politycznej potęgi. A przykładem tego, jak wynikało z jego dalszych słów, ma być właśnie nieuchronna ekspansja Rosji nawet dalej niż na wschód Ukrainy. – Wszyscy nasi przeciwnicy muszą dobitnie i na zawsze zrozumieć prostą prawdę: terytoria po obu brzegach Dniepru są nieodłączną częścią rosyjskich strategicznych granic historycznych, dlatego wszelkie próby, by przemocą je zmienić i odciąć od żywego ciała, są skazane na niepowodzenie – oznajmił. 

„Ukraina to bezwarunkowo Rosja!”

I chociaż stwierdzenia ze strony agresora, że jego agresja na cudze terytoria jest tylko obroną terytoriów uważanych przez niego samego za własne, wydają się jeśli nie bezczelnością, to absurdem, Miedwiediew znalazł uzasadnienie i tej tezy. – Kiedyś jeden z byłych przywódców Ukrainy powiedział, że Ukraina to nie Rosja. Cała ta koncepcja powinna zniknąć na zawsze. Ukraina to bezwarunkowo Rosja! 

Miedwiediew nawiązał do tytułu książki „Ukraina to nie Rosja” autorstwa byłego prezydenta tego kraju Leonida Kuczmy, ale podczas wystąpienia przypomniał też głośne słowa Władimira Putina, że „granice Rosji nigdzie się nie kończą”. Rosyjski prezydent, który wypowiedział je w 2016 roku, potem tłumaczył się, że chodziło mu jedynie o „kontekst cywilizacyjny” w postaci zamieszkałych poza Rosją rodaków. Tylko że już dwa lata wcześniej, rzekomo właśnie w obronie tzw. ludności rosyjskojęzycznej, jego kraj anektował Krym i rozpętał konflikt w Donbasie. A od dwóch lat pod tymi samymi hasłami prowadzi pełnowymiarową wojnę z Ukrainą, by faktycznie zlikwidować ją jako suwerenne państwo. 

2024-03-10

CEZ na podst.: tass.ru, gazeta.ru, ria.ru, nv.ua