Szaleńczy rajd po leśnych drogach. Przez alkohol prawie zabił ludzi. Część I

W Warszawie trwa proces mężczyzny oskarżonego przez prokuraturę o celowe wjeżdżanie w spacerujących i piknikujących ludzi. Postawiono mu zarzut usiłowania zabójstw.

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

Wrześniowy wieczór w lesie nieopodal podwarszawskiej Starej Miłosny zamienił się w horror dla tych, którzy spędzali tam wolny czas. Wszyscy na długo zapamiętają pędzącego wąskimi dróżkami chryslera voyagera z przyciemnionymi szybami, z otwartymi, tylnymi drzwiami i pozbawionego tablic rejestracyjnych.

Jadące z dużą prędkością auto wznosiło za sobą tumany kurzu, ale – co najgorsze – samochód najeżdżał na ludzi, którzy musieli uciekać w krzaki lub kryć się za drzewami. Doświadczyła tego dwójka młodych ludzi, którzy spacerowali poboczem i omal nie zostali potrąceni. Zeznali później, że wyglądało na to, że kierowca robił to specjalnie.

Przejazd przez ognisko

Podobne odczucia miała inna para, która piknikowała przy ognisku na polanie. Gdy zobaczyli auto jadące na młodych ludzi, pomyśleli, że to jakieś idiotyczne żarty. Gdy jednak chrysler jechał wprost na nich, byli już przerażeni. Na szczęście odskoczyli w bok i auto przejechało po ich kocu i palenisku.

Mniej szczęścia miała 42-letnia kobieta spacerująca z koleżanką oraz z dziećmi i psem. Szalony pirat, jak się później okazało – pijany, najechał na nią. Ofiara wpadła na przednią szybę, przejechała na masce około 30 metrów i upadła na ziemię. Chrysler nie zatrzymał się, ale zaraz wrócił i znowu odjechał. Ranna trafiła do szpitala, gdzie przeszła operację. Miała między innymi poważny uraz głowy, potrzaskaną nogę i uszkodzony kręgosłup.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-07-17

Katarzyna Binkowska