Druga runda Wimbledonu. Londyn 4 lipca. Polak gra z młodym Francuzem Arthurem Filsem, idzie ciężko, przegrał dwa pierwsze sety. W tie-breaku czwartego seta „Hubi”, który jest pod ścianą, goni wynik. Nagle rzuca się na kort do woleja, chce sięgnąć mijającą go piłkę. Takich robinsonad robił wcześniej dziesiątki. Tym razem jednak podczas wstawania krzywo stawia nogę i uszkadza łękotkę w prawym kolanie. Usłyszał dwa chrupnięcia. Kontuzja. Z grymasem bólu krzyczy do sztabu: „Coś mi strzeliło”. Gdy skacząc na jednej nodze, opuszcza kort, prowadzony przez przeciwnika, wszyscy już wiedzą, że sprawa jest poważna. Poddaje mecz.
Koszmar trwa
Zabieg kolana siódmego tenisisty świata przeprowadził w Łodzi dr Bartłomiej Kacprzak. Przez chwilę powiało nawet optymizmem. – Hubert Hurkacz jest zdrowy. Do treningów wrócił w zasadzie bezpośrednio po zabiegu, dziś jest w pełnym trybie treningowym (…) robi, co w jego mocy, by powrócić do motoryki sprzed urazu – mówił dr Kacprzak. Przekonywał, że jeżeli będzie taka potrzeba, to z polskim tenisistą do Paryża zostanie wysłany specjalistyczny bus z najlepszą aparaturą i zespołem specjalistów.
W miniony poniedziałek wielkie rozczarowanie. Informacja, że 27-letniego Huberta Hurkacza w Paryżu jednak nie zobaczymy, a kontuzja jest dużo poważniejsza, niż można było początkowo przypuszczać. – Była to bardzo trudna decyzja, ponieważ marzyłem, by reprezentować Polskę na igrzyskach i móc zdobyć medal. Niestety, zdrowie mi na to nie pozwoli. Oczywiście będę oglądał i trzymał kciuki za wszystkich reprezentantów i życzył im jak najwięcej medali – przekazał Hurkacz w mediach społecznościowych.
Subskrybuj