Łatwiej wyciąć, niż wyleczyć. Lekarze uszkodzili dwa narządy pacjentowi

W dwóch renomowanych placówkach lekarze uszkodzili dwa różne narządy temu samemu pacjentowi. Biegli stwierdzili, że bez nerki i śledziony można żyć.

Rys. Katarzyna Zalepa

W 2012 r. mająca wówczas 63 lata mieszkanka województwa mazowieckiego z powodu występujących bólów zgłosiła się do lekarza rodzinnego, który wstępnie rozpoznał kamicę nerkową lewostronną i skierował ją do leczenia szpitalnego. W lipcu kobieta została przyjęta do cieszącej się renomą niepublicznej placówki, gdzie zdecydowano o usunięciu dwóch złogów za pomocą zabiegu ESWL.

Niestety, zabieg nie przyniósł spodziewanych efektów, mimo że w trakcie nie stwierdzono żadnych trudności technicznych ani powikłań. Dlatego zdecydowano się na jego ponowienie, co także zakończyło się niepowodzeniem. Do października przeprowadzono łącznie sześć takich zabiegów, ale nie udało się rozkruszyć i usunąć kamieni. Dlatego w styczniu 2013 r. lekarze zdecydowali się na wykonanie zabiegu PCNL.

Z protokołu operacyjnego wynika, że operujący ewakuował dwa kamienie o średnicy 1 cm, jeden z kielicha nerkowego, drugi z miedniczki nerkowej. Podczas zabiegu doszło do rozerwania miąższu lewej nerki w obrębie jej dolnego bieguna. Rozpoznano krwotok wewnątrzbrzuszny.

Kobietę przewieziono do specjalistycznej kliniki. Przy przyjęciu jej stan uznano za krytyczny, z objawami ostrego wstrząsu krwotocznego (o czym nie wspomniano w dokumentacji medycznej szpitala, w którym ewakuowano złogi – kamienie nerkowe). Lekarze ustalili, że pani X utraciła 1800 ml krwi. Po wykonaniu USG jamy brzusznej przeprowadzono laparotomię zwiadowczą. Otwarto jamę brzuszną, zlokalizowano miejsce krwotoku w dolnym biegunie nerki i zdecydowano o jej wycięciu.

W niedługim czasie ponownie stwierdzono krwawienie wewnątrzbrzuszne. Drugi raz otworzono jamę brzuszną. Okazało się, że podczas operacji usunięcia nerki uszkodzono śledzionę, którą trzeba było wyciąć.

W wyniku utraty nerki i śledziony kobieta doznała trwałego i nieodwracalnego rozstroju i utraty zdrowia. Znacznie wzrosło zagrożenie zakażenia gonokokowego. Zwróciła się więc do kancelarii prawnej, którą prowadzi doktor habilitowany nauk prawnych, o sporządzenie pozwu. Prawnik z niewiadomych powodów zdecydował się na złożenie pozwu tylko przeciwko szpitalowi, w którym przeprowadzono zabiegi ESWL i PCNL.

Sąd powołał biegłych, którzy stwierdzili, że bez śledziony i jednej nerki można żyć.

8 lat procesu

– Przejaw arogancji czy czasami nawet chamstwa biegłych to żadna nowość, bo podczas opiniowania często starają się oni wyręczać sąd, zamiast precyzyjnie odpowiadać na pytania – mówi dr Ryszard Frankowicz. – Można też żyć bez ręki czy nogi, ale lekarze biegli, którzy wykonują zawód zaufania publicznego, nie powinni umieszczać w opinii takich domorosłych przemyśleń, zwłaszcza że sąd ich o to nie pytał. Wina obu szpitali jest bezsporna. Pierwszy, w którym próbowano rozkruszyć i usunąć kamienie, od samego początku wykazywał brak profesjonalizmu, narażając panią X na utratę zdrowia. Zabieg ESWL, jak każdy zabieg czy operacja, nie jest obojętny dla zdrowia. Ten jest stosunkowo mało inwazyjny, pod warunkiem że kolejne wykonuje się w odstępach trzymiesięcznych.

Tymczasem lekarze zaaplikowali pacjentce „przyśpieszoną” terapię, przeprowadzając kolejne zabiegi co miesiąc. Już pomijam to, że nie przyniosły żadnych rezultatów. Tak częste „bombardowanie” falą uderzeniową doprowadziło, z przypuszczeniem graniczącym z pewnością, do mikrourazów lewej nerki, co stanowiło niepotrzebny czynnik ryzyka. Po tych niepowodzeniach od razu trzeba było wykonać klasyczną operację chirurgiczną, otwierając powłoki brzuszne. Tymczasem lekarze zdecydowali się przeprowadzić zabieg PCNL, którego nie poprzedzili kontrolnym badaniem rezonansu magnetycznego.

To klasyczne niedbalstwo diagnostyczne. W czasie wykonania PCNL doszło do niekontrolowanego uszkodzenia miąższu lewej nerki, co zauważono dopiero po kilku dniach. Podczas trwającego ponad osiem lat procesu pacjentka zmieniła swojego pełnomocnika, który z niewiadomych powodów uznał, że nie powinno się pozywać kliniki, za to w sporządzonym pozwie pozwał lekarza przeprowadzającego zabieg PCNL w pierwszym szpitalu, co fatalnie świadczy o jego wiedzy, gdyż lekarz przeprowadzający zabieg jest traktowany jako bezimienny pracownik tego szpitala i nie ponosi odpowiedzialności cywilnej, co najwyżej karną, jeżeli są ku temu przesłanki. Pacjentka pozwała również klinikę i zwiększyła kwotę roszczenia do 2,5 mln zł.

Pani X nie ma już kamieni, ale nie ma też dwóch ważnych narządów, które usunięto jej na skutek niestarannego i nieprofesjonalnego leczenia. Wszystko to miało miejsce w XXI wieku w centrum Europy, w dwóch wydawałoby się renomowanych placówkach, w których pracują lekarze z tytułami naukowymi. To niewyobrażalny skandal, ale przypuszczam, że kierownictwo tych szpitali martwi się nie o to, jaki jest stan zdrowia ich pacjentki, tylko przede wszystkim o to, jak oddalić pozew i nie płacić 2,5 mln zł (z odsetkami).

Czym jest kamienica nerkowa?

Kamica nerkowato schorzenie polegające na obecności w układzie moczowym złogów (kamieni moczowych) zbudowanych z substancji znajdujących się w moczu (przeważnie szczawiany, fosforan wapnia). Drobne kryształki (tzw. piasek) z czasem łączą się w większe. Coraz częściej kamicę nerkową uważa się za chorobę cywilizacyjną. W krajach bogatych dotyka ona 8 – 10 proc. osób dorosłych. W krajach o niskim PKB takich przypadków jest mniej. Kamica nerkowa przeważnie pojawia się u mężczyzn w wieku 40 – 50, a u kobiet najczęściej w wieku 60 – 70. Na tę dolegliwą i bolesną chorobę cierpiało wiele historycznych osób. Między innymi Konrad von Jungingen, wielki mistrz zakonu krzyżackiego, któremu w ramach terapii lekarze zalecali częste stosunki seksualne (von Jungingen był zakonnikiem, który złożył śluby czystości), Jan Długosz, Zygmunt August, Władysław IV, Jan III Sobieski.

Zabieg ESWL to bezinwazyjna metoda kruszenia złogów w drogach moczowych za pomocą fal akustycznych wytwarzanych przez wyposażone w generator urządzenie zwane litotryptorem, które generuje fale ultradźwiękowe. Zabieg odbywa się ambulatoryjnie, bez znieczulenia i zazwyczaj trwa 30 – 50 minut. Nie wymaga hospitalizacji. Już następnego dnia pacjent jest zdolny do normalnego funkcjonowania. Skuteczność tej metody wynosi ponad 90 proc. Metodą ESWL nie powinni być leczeni pacjenci z zaburzeniami krzepliwości krwi i ci, u których złogi-kamienie mają średnicę większą niż 1,5 cm. Możliwe powikłania: krwiomocz (zazwyczaj występuje przez 1 – 2 doby po zabiegu, po czym ustępuje samoistnie); kolka nerkowa spowodowana schodzeniem fragmentów pokruszonego kamienia (przeważnie mija po kilku dniach); infekcja układu moczowego, (występuje u 1 – 2 proc. pacjentów, a spowodowana jest uwalnianiem bakterii po rozkruszeniu kamieni, co w wyjątkowych przypadkach może prowadzić do zapalenia nerek i urosepsy); zablokowanie moczowodu (dotyczy około 5 proc. przypadków).

Zabieg PCNL jest zdecydowanie bardziej inwazyjny. Wymaga wytworzenia nefrostomii, przetoki w nerce, w celu usunięcia złogów i odprowadzania na zewnątrz moczu. Polega na wprowadzeniu przez przetokę nerkową endoskopu, rozkruszeniu złogów i usunięciu ich kawałków. Wytworzenie przetoki wiąże się z uszkodzeniem miąższu nerkowego, co może powodować krwawienie. Powikłania, które mogą wystąpić po tym zabiegu, są zdecydowanie poważniejsze niż w przypadku zabiegu ESWL: zakrzepica żylna, zator tętnicy płucnej, zawał mięśnia sercowego, sepsa, zapalenie płuc. 

2024-07-10

Krzysztof Różycki