Prezydent Ugandy podpisał najsurowszą na świecie ustawę anty-LGBT

Za poważny homoseksualizm, na przykład świadome zarażenie partnera wirusem HIV – kara śmierci. Za popełnienie przestępstwa homoseksualności – dożywocie. Za udział w akcie homoseksualnym – 20 lat więzienia. 14 lat za usiłowanie homoseksualizmu. 10 lat za zawarcie związku małżeńskiego z osobą tej samej płci i tyle samo za udzielenie takiego małżeństwa lub uczestniczenie w jego przygotowaniu. 

Protesty przeciwko drakońskiemu prawu w Ugandzie (fot. Wikimedia)

Kara 10 lat za kratkami dotyczy również osób namawiających nieletnich do aktów seksualnych oraz zarządców lokali, gdzie odbywają się akty homoseksualne. Mediom promującym homoseksualność grozi odebranie koncesji na dekadę plus grzywna w wysokości 1 mld szylingów ugandyjskich (ok. 1 mln 130 tys. zł). I wreszcie kuriozum – 3 lata więzienia dla dzieci za akt homoseksualny. Przepisy są dziełem ugandyjskiego parlamentu. Ich pierwotna wersja, skierowana do prezydenta w marcu, była jeszcze bardziej drakońska. Yoweri Mouseveni jej nie zaakceptował, odesłał posłom w kwietniu, prosząc o zmiany, które odróżniałyby samo identyfikowanie się jako LGBTQ od faktycznego angażowania się w akty homoseksualne. Prośbę spełniono. Prawo ma zostawić w spokoju osoby niepraktykujące niepożądanego seksu. 

Szefowa parlamentu Anita Annet Among po podpisaniu ustawy przez prezydenta ogłosiła sukces w mediach społecznościowych: – Odpowiedzieliśmy na wołanie narodu. Ustanowiliśmy prawo, aby chronić świętość (rodziny). Podziękowała kolegom posłom za wytrwałość w dążeniu do celu mimo międzynarodowych nacisków: – Byli silni, aby bronić naszej kultury i aspiracji naszego ludu. Dzięki ich działaniu żyjemy zgodnie z naszym mottem: Dla Boga i kraju. Wezwała też sądy do natychmiastowego rozpoczęcia egzekwowania przepisów. Politycy reklamują je jako dowód niezależności od Zachodu. Museveni twierdził w marcu, że jego rząd próbuje stawić opór zachodnim wysiłkom, zmierzającym do normalizacji tego, co nazwał dewiacjami. Działacze antygejowscy chwalą prezydenta: – Wykazał się wielką odwagą, przeciwstawiając się zastraszaniu przez Amerykanów i Europejczyków. Zastraszają nas i grożą, że nie dadzą nam pieniędzy.

Problem w tym, że groźba jest realna, a jej spełnienie może postawić Ugandę w bardzo niewygodnej sytuacji. Gospodarka kraju wciąż potrzebuje 1 mld dolarów rocznie od USA, unijnych inwestycji w infrastrukturę drogową, kolejową, rolnictwo i wojsko, pieniędzy z Londynu na międzynarodowe lotnisko w mieście Hoima. Jeden z posłów zwrócił się do członków władz z apelem o czujność: – Wcześniezachodni koledzy urzeczywistnili swoje groźby (w 2014 r. za poprzednią ustawę dyskryminującą LGBTQ), więc jeśli macie pieniądze na koncie, usuńcie je, bo prawdopodobnie będziecie ofiarami sankcji. Pierwszy zwiastun represji już jest. Przewodniczącej parlamentu zakazano wjazdu do USA, a prezydent Joe Biden zapowiedział rozważenie sankcji oraz rewizję wszystkich aspektów współpracy z Ugandą. 

Zagrożenia polityczne i ekonomiczne nie spędzają jednak snu z powiek duchownym. Ustawę pochwalili przywódcy najliczniejszych wyznań religijnych, twierdząc, że będzie broniła moralności, dzieci i uchroni kraj od samozniszczenia. – Oczywiście nie segregujemy innych (czyli mniejszości), lecz robimy to w interesie ochrony naszych tradycyjnych wartości – oznajmił szejk Muhammad Ali Waiswa, zastępca muftiego Ugandy, po czym wyraził nadzieję, że ci „inni” wykażą zrozumienie, iż jest to dla Ugandy konieczność. Tylko jeden duchowny publicznie wyłamał się z chóru piewców ustawy. Pastor Solomon Male, szef organizacji Aising for Christ Ministries, określający się jako przywódca krucjaty przeciw homoseksualizmowi w Ugandzieuznał nowe prawo za wielki błąd. Stwierdził, że nie będzie ono egzekwowane, a Trybunał Konstytucyjny, do którego ugrupowania progejowskie złożyły petycje o unieważnienie ustawy, może nie tylko do protestu się przychylić, ale pójść dalej i zalegalizować homoseksualizm, powołując się na konstytucję zabraniającą dyskryminacji. 

2023-06-09

EW na podst.: Monitor.co.ug, Reuters, The Guardian