R E K L A M A
R E K L A M A

Szpital to nie zakład mięsny. Polski pacjent

W dużej placówce medycznej doszło do zakażenia starszego pacjenta. Mężczyzna zmarł. W dokumentacji medycznej nie ma jednak śladu tego zdarzenia, do tego pełnomocnik placówki medycznej skłamał w piśmie procesowym. 

Fot. Flickr

W 2022 roku 89-letni emerytowany policjant, który w przeszłości miał zawał serca, przeszedł incydent udarowy mózgu i był hospitalizowany w oddziale neurologicznym szpitala w województwie małopolskim. Szybko podjęte leczenie uchroniło go od głębszych powikłań i pacjent w stanie dobrym został wypisany do domu.

Jednak już w trzeciej dobie po opuszczeniu szpitala jego stan nagle uległ znacznemu pogorszeniu. Wezwane pogotowie ratunkowe zawiozło go do macierzystego szpitala, gdzie ponownie został umieszczony na oddziale neurologicznym. Przeprowadzone badania nie potwierdziły dorzutu udarowego, za to stwierdzono znacząco podwyższony wynik badania CRP (co świadczy o stanie zapalnym organizmu). Mimo to zrezygnowano z wykonania kontrolnych badań bakteriologicznych i konsultacji lekarza specjalisty chorób zakaźnych.

W badaniu RTG rozpoznano początkowe cechy odoskrzelowego zapalenia płuc. Zastosowano antybiotykoterapię, rezygnując z kolejnych badań CRP. Pacjent zmarł.

Wdowa wniosła powództwo przeciwko szpitalowi, podnosząc, że do zgonu doszło na skutek powikłania septycznego spowodowanego zakażeniem podczas pierwszego pobytu jej męża w tym szpitalu.

– Jeszcze przed rozpoczęciem procesu zastępca dyrektora ds. lecznictwa w piśmie do żony pana X napisał, że nie wyklucza, iż doszło do zakażenia szpitalnego – mówi dr Frankowicz.

Po rozpoczęciu sprawy żona X zmarła. Ponieważ powództwo zostało złożone za jej życia, to zgodnie z art. 445 par. 3 (roszczenie o zadośćuczynienie przechodzi na spadkobierców tylko wtedy, gdy zostało uznane na piśmie albo gdy powództwo zostało wytoczone za życia poszkodowanego) synowie zmarłego mogli kontynuować sprawę.

GIS – Główny Inspektorat Sekretów

– Radca prawny szpitala w odpowiedzi na pozew stwierdził, że przyczyną śmierci były wtórne powikłania udarowe, a zakażenie szpitalne nie miało miejsca – dodaje dr Ryszard Frankowicz. – Gdy syn zmarłego domagał się od szpitala przedstawienia dokumentacji oraz odpowiedzi na pytanie, czy w szpitalu działał zespół kontroli zakażeń szpitalnych, w odpowiedzi radca prawny napisał, że wnioski i pisma powoda nie noszą cech pism cywilizowanych, a szpital nie miał obowiązku posiadać w swych strukturach wewnętrznych służb epidemiologicznych i lekarza posiadającego specjalizację w tym zakresie, gdyż taki obowiązek spoczywa na zakładach mięsnych. W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że w sprawach dotyczących zdarzeń szpitalnych ciężar dowodu spoczywa na placówce medycznej na zasadzie tzw. dowodu prima facie.

Synowie zmarłego zwrócili się do Głównego Inspektoratu Sanitarnego oraz krajowego konsultanta w dziedzinie epidemiologii z prośbą o udzielenie informacji publicznej:

– Czy szpital (w którym przebywał pan X – przyp. autora) w 2022 r. posiadał komisję ds. zwalczania zakażeń wewnątrzszpitalnych?

– Czy (…) zatrudniał profesjonalistę, medycznego epidemiologa szpitala?

– Czy szpital (…) wykazuje stosowną dbałość o wewnętrzną kontrolę stanu sanitarno-epidemiologicznego i dokonuje systematycznych, wewnętrznych kontroli, z jednoczesnym pobieraniem kontrolnym wymazów bakteriologicznych ze sprzętu, powietrza, jak też sanitariatów, a także systematycznie i zgodnie z zasadami przeprowadza okresowe kontrole zatrudnionego tam personelu w zakresie możliwego nosicielstwa zawodowego patogenów bakteryjnych?

– Czy w odniesieniu do szpitalnego oddziału neurologii (…) w 2022 r. były zgłaszane lub ustalone podejrzane przypadki zakładowych infekcji bakteryjnych patogenem o nazwie acinetobacter baumannii?

– Czy dokumentacja wewnętrzna szpitala pozwala na ustalenie, czy w 2022 roku szpital zgłaszał do terenowo właściwej powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej przypadki zakażeń?

Zakażenia szpitalne to nie sprawa publiczna

– Konsultant krajowy nie udzielił żadnej odpowiedzi – wyjaśnia dr Frankowicz. – Za to biuro Głównego Inspektora Sanitarnego udzieliło zadziwiającej odpowiedzi.

(…) Uprzejmie informuję, że żądanie nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej (…). Ponadto pana wniosek nie odnosi się do sprawy publicznej, a do sprawy indywidualnej, prywatnej, która związana jest z uzyskaniem przez pana informacji w związku z obecnie prowadzoną sprawą sądową.

A nam się wydaje, że każdy obywatel ma prawo dowiedzieć się, czy szpital, w którym się leczył, jest placówką bezpieczną, spełniającą określone prawem wymogi.

W przeciwieństwie do GIS-u Państwowy Powiatowy Inspektorat Sanitarny zachował się tak, jak powinien.

(…) – Szpital (…), zgodnie z wymogami obowiązujących przepisów prawa, posiadał w 2022 Komitet i Zespół ds. Kontroli Zakażeń Szpitalnych.

– Szpital (…) zatrudniał lekarza posiadającego wymaganą specjalizację w zakresie epidemiologii (…).

– W latach 2021 – 2023 stan sanitarno-epidemiologiczny szpitala (…) był sprawdzany przez PPIS (…) w ramach kontroli okresowych (…).

– W latach 2021 i 2023 nie było zgłoszeń do PPIS (…) w zakresie zakładowych infekcji bakteryjnych patogenem acinetobacter baumannii. Zgłoszenie takie miało miejsce w 2022 r., w związku z wystąpieniem ogniska epidemicznego wywołanego biologicznym chorobotwórczym acinetobacter baumannii w oddziale neurologii.

– Pismo radcy prawnego swoją agresywną formą nie licowało z profesją, jaką on wykonuje – wyjaśnia dr Ryszard Frankowicz. – Zastanawiam się, dlaczego prawnik kłamie, i to w tak nieudolny sposób, który bez trudu można zdemaskować. Za takie postępowanie można odpowiadać karnie, a na pewno zawodowo, przed sądem dyscyplinarnym, i stracić uprawnienia, na które pracowało się przez wiele lat studiów, aplikacji i wreszcie praktyki zawodowej. Zadziwiające jest też to, że sąd nie przymusza pozwanego szpitala do przedstawienia określonych dokumentów. Może chodzi o to, żeby oddalić pozew. To by oznaczało, że sąd nie jest bezstronny, o co go nie posądzam. W Polsce problemem są nie tylko zakażenia szpitalne, ale także to, że nie zawsze są one zgłaszane do placówek sanepidu. Dzieje się tak, mimo że w szpitalach istnieją wspomniane Zespoły ds. Kontroli Zakażeń Szpitalnych. Jednak na ich czele stoją lekarze podlegli zastępcy dyrektora ds. lecznictwa. Trzeba pamiętać, że duża liczba zakażeń szpitalnych nie tylko może skutkować zwiększoną składką OC, ale czasem także zerwaniem przez Narodowy Fundusz Zdrowia kontraktu na świadczenia medyczne. Nie twierdzę, że tak jest czy będzie w tym przypadku, ale na pewno jest to poważny problem i może dlatego w dokumentacji medycznej nie wspomniano o zakażeniu. 

2025-06-07

Krzysztof Różycki