R E K L A M A
R E K L A M A

Strach i niepewność. Wybuch na torach

Rosyjskie akty dywersji na polskiej kolei nie tylko wystawiły na próbę nasze bezpieczeństwo, lecz także bezbłędnie trafiły w najczulsze punkty polskiej polityki i społeczeństwa. Zamiast jednoczyć nas wobec zagrożenia, wywołały wzajemne oskarżenia, antyukraińskie nastroje i kolejny etap wojny polsko-polskiej. Dywersja nie miała zabić – miała skłócić. I zrobiła to z chirurgiczną precyzją.

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

Wszystko zaczęło się w niedzielę 16 listopada. „Wczesnym rankiem maszynista pociągu Intercity zgłasza dyżurnemu ruchu »nierówność torów« niedaleko stacji Mika w pobliżu wsi Życzyn (pow. garwoliński, woj. mazowieckie). To trasa łącząca Warszawę z Lublinem. Dyżurny zatrzymuje kolejny pociąg pasażerski Kolei Mazowieckich. Strażacy ewakuują obsługę pociągu i dwóch pasażerów. Potwierdzają, że torowisko jest uszkodzone – brakuje fragmentu jednej szyny” – relacjonowała „Gazeta Wyborcza”.

Wszystko za sprawą wybuchu, do którego prawdopodobnie doszło dzień wcześniej. Wyniki inspekcji nie pozostawiają wątpliwości: mieliśmy do czynienia z celowym działaniem człowieka, którego zamiarem było wykolejenie pociągu, a w konsekwencji zapewne doprowadzenie do śmierci maszynistów i pasażerów. Ci, którzy w niedzielę przejeżdżali przez uszkodzony odcinek torów, mogą mówić o ogromnym szczęściu.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-11-28

Jan Rojewski