Reporter jak detektyw. Rozmowa z CEZARYM ŁAZAREWICZEM

Rozmowa z CEZARYM ŁAZAREWICZEM, dziennikarzem, publicystą i pisarzem.

Fot. YouTube

– Jesteś rozczarowany, że nie dostałeś nagrody Nike w tym roku?

– Nie. Jestem zachwycony, że byłem w finale. To najważniejsza literacka nagroda w Polsce i dostać się do ścisłego finału to już jest sukces. I w dodatku nominowany byłem za jedyny reportaż, który znalazł się w siódemce laureatów.

– A to już przecież druga nominacja do Nike w twoim życiu. Jedną nagrodę już masz.

– Dlatego jestem oszołomiony. Kiedy ostatnio byłem w parku w Powsinie, rozpoznał mnie nawet jeden ze spacerowiczów. Jestem więc sławny (śmiech). Ale prawdziwą światową sławą cieszę się tylko w moim rodzinnym Darłowie. Cieszy mnie, że niektórzy jeszcze czytają książki. To niezwykle budujące. Gdy przychodzą do mnie na spotkania autorskie, wiedzą, kim jestem i i zadają konkretne pytania.

– To młodzi czy starzy?

– Ludzie 40 plus, chociaż ostatnio przyszła młoda dziewczyna i zadawała mi ciekawe pytania. Widać, że przeczytała książkę. To znaczy, że młodzi też czytają, ale papier raczej odchodzi w zapomnienie. Wszystko pożera internet. Książki papierowe pewnie przetrwają, ale papierowe gazety? To nie wiem. A ja lubię papierowe gazety, bo są uporządkowane. Najważniejsze informacje na pierwszej stronie, sport na ostatniej. Kraj, świat, kultura. Wszystko się tam ładnie układa. W internecie jest zupełnie inaczej – tytuł, który działa jak lep na muchy, a w środku nic nie ma. I przy tekstach internetowych czuję się jak mój znajomy dziennikarz z czasów PRL, który tłumaczył mi, że największą sztuką było zrobienie z krótkiego faksu od wojewody dużego tekstu w gazecie. Mam wrażenie, że to wraca, a większość tekstów w internecie robi się naprawdę z niczego. Nie można czytelnika robić w bambuko.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-11-02

Krystyna Pytlakowska