Mam, odpowiem krótko, a to nie jest powszechna opinia, choć edukacja zdrowotna połączy elementy różnych nauk: medycznych, społecznych, humanistycznych, przyrodniczych i ścisłych, a dotyczyć będzie zdrowia w wymiarze fizycznym, psychicznym, seksualnym, społecznym i środowiskowym na wszystkich etapach życia. Tak piszą autorzy jej podstawy programowej…
Przedmiot ma ruszyć z nowym rokiem szkolnym, ale już na wejściu wywołał takie ideologiczne kontrowersje w rządzącej koalicji, która go wdrożyła, że „dla świętego spokoju” uznano go za fakultatywny. Dla nikogo nie jest sekretem, że zrobiono to ze strachu przed spodziewaną obronną reakcją hierarchów. Przedmiot nie będzie więc obowiązkowy, zaś rodzice będą musieli pisemnie zdecydować, czy dzieciaki w edukacji zdrowotnej będą uczestniczyć, czy zbijać bąki w świetlicy. Jak łatwo się domyślić, „punktem G” edukacji zdrowotnej nie były ani problemy psychiczne młodych, ani niepełnosprawności, otyłość czy insekty we włosach, tylko wyłącznie wątki związane z płciowością.
Subskrybuj