Profesor Cześnik w Gazecie Wyborczej uważa, że w przestrzeni publicznej „lud” się świadomie chowa i ukrywa: Traktuje się ich jak nieproszonych gości. Klasy ludowe pojawiają się najczęściej jako tło – egzotyczne, czasami intrygujące, czasem komiczne, czasem groźne. Nie jako współobywatele, lecz jako materiał do opowieści (…). Bywa widoczna tylko wtedy, gdy trzeba pokazać deficyt, patologię, chorobę, nieszczęście, brak. Obciążenie. Jeśli już, media pochylają się z troską raczej nad imigrantami, którzy obywatelami polskimi mieliby się dopiero ewentualnie stać, niż nad tymi, którzy nimi już są.
Ale zaraz pojawia się polemika. Profesor Machowski od razu utożsamia ich z PiS i uważa, że są aż nadto słyszalni. Mimowiednie potwierdza jednak, że są to jacyś przeszkadzający tym, którzy są „nami” – „oni”.
Kolejny profesor badający lud, Kulas, w Newsweeku pisze nawet trochę kosztem gramatyki: Polacy mogą nawet przygłodować, ale muszą zachować godność. Lud chce być doceniony. Akurat odchudzając się i „przygłodowując”, klasy „wyższe” snobują się na lud.
Subskrybuj