Choć skutki ich decyzji bywają kontrowersyjne, a nawet nieudane, nikt nie słyszał, by ich członkowie ponieśli za to odpowiedzialność. Są bezkarni. Przejmują się tylko nieliczni.
Sygnalistka z Katowic zaalarmowała mnie informacją o dziejącym się właśnie konkursie na dyrektora szacownego Muzeum Śląskiego. Sygnalistkę zaniepokoił fakt, że zgłosiła się dziewiątka kandydatów, „w znakomitej większości niezwiązana z muzealnictwem, zatem bez dorobku w tej dziedzinie”. Niepokój sygnalistki stawia nas wobec pytania, kogo konkurs na dyrektora muzeum ma właściwie wyłonić? Profesjonalistę z branży, doświadczonego muzealnika czy „tylko” menedżera zdolnego uporać się z problemami, jakie muzeum toczą? Czy musi to być Ślązak, a czemu nie ktoś z Lublina? Sygnalistka załączyła nadto w poczcie dość kuriozalny druk, ponoć spłodzony w gabinetach Ministerstwa Kultury. To swoista check lista, mająca pomóc sformułować program działania kandydatowi na nowego dyrektora muzeum, choć druk sprawia wrażenie, że ma pomóc ogarnąć problem głównie członkom komisji. Kwit nie gwarantuje, że zostanie wybrany ktoś sensowny. Jest jak protokół remanentu w punkcie skupu runa leśnego.
Subskrybuj