W niedzielę 6 lipca o godz. 15 spod pomnika Mikołaja Kopernika na Starym Rynku ruszyło ponad 5 tys. osób. Powiewały biało-czerwone flagi, nie brakowało też antyuchodźczych haseł. – Poglądy polityczne dziś nie są ważne. Niech nasza cisza przemówi głośniej niż słowa – apelowali organizatorzy. I to się udało, ale tylko do pewnego momentu. Uczestnicy marszu nieśli znicze oraz białe róże, lilie i goździki, i wolnym krokiem szli do parku Glazja, gdzie Klaudia została zaatakowana. Była znakomitą studentką, dobrym i pogodnym człowiekiem. – Drobna brunetka, uśmiechnięta, ale zawsze skupiona. Tak ją zapamiętałam. Już na zawsze – wspomina jedna z wykładowczyń.
Zaatakował w parku
Do napaści na dziewczynę doszło 12 czerwca kilka minut po godz. 1 w nocy. Wracała przez park do domu ze Starówki, gdzie dorabiała jako barmanka w jednym z pubów. Do szpitala trafiła w bardzo ciężkim stanie. Lekarze walczyli o jej życie ponad dwa tygodnie. Kilkanaście ciosów nożem, które trafiły w okolice jej głowy, szyi i klatki piersiowej, sprawiło, że nie miała szans. Agresora spłoszył Błażej, przypadkowy świadek. Usłyszał przeraźliwe krzyki i jako jedyny ruszył z pomocą. Mieszka w okolicy. Wcześniej zadzwonił pod numer 112. Chwilę później napastnika zauważył na ulicy. – On wstał i zaczął biec w moją stronę. Nie zastanawiałem się i wyjąłem gaz pieprzowy. Wyraz twarzy miał taki opętany. Trzymał przy klatce piersiowej jakąś bluzę czy torbę i miał zaciśniętą pięść pod pachą – relacjonował stacji Polsat News chłopak. Gdy narobił krzyku, sprawca zaczął uciekać, a on szybko wrócił do rannej kobiety. – Sprawdziłem jej czynności życiowe. Oddychała, rzęziła, ale nie odpowiadała. Nie miała na sobie części garderoby. Było dużo śladów używania wobec niej przemocy. Dużo krwi. Ten obraz pozostanie głęboko w mojej pamięci – podsumował torunianin.
Subskrybuj