CBA zatrzymało Wawrzyka. Politycy PiS odcinają się od niego

Funkcjonariusze CBA dokonali zatrzymania Piotra Wawrzyka, byłego wiceministra spraw zagranicznych. Polityk usłyszał zarzuty w związku z tzw. aferą wizową. W odpowiedzi na te wydarzenia, Piotr Wawrzyk wydał oświadczenie przekazane portalowi goniec.pl.

Fot. Twitter

Treść oświadczenia

W oświadczeniu Wawrzyk tłumaczył swoją odmowę składania wyjaśnień ogromnym stresem związanym bezpośrednio z czynnościami. Podkreślił też, że dba o swoje zdrowie. Twierdził, że od samego początku deklarował gotowość wyjaśnienia wszystkich okoliczności, co miało zostać potwierdzone udzieleniem wywiadu dla jednej ze stacji radiowych.

Adwokat byłego wiceministra, Michał Grodzki, również wypowiedział się w sprawie, informując, że klient wyraża zgodę na podawanie pełnych danych osobowych. Grodzki podkreślił wagę domniemania niewinności i zaznaczył, że przedstawienie zarzutu jest jedynie początkiem wyjaśniania sprawy, a pełny materiał będzie musiał stanowić podstawę do formułowania wniosków w toku procesu.

Przypomnijmy, że cała sprawa dotyczy korupcyjnych działań związanych z pobieraniem opłat za przyspieszenie procedur wizowych. Zgodnie z oficjalnym komunikatem dziewięciu podejrzanym zostały postawione zarzuty w związku z przeprowadzonym śledztwem.

Według informacji przekazanej na stronie Prokuratury Krajowej prokurator Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Lublinie przedstawił zatrzymanemu zarzuty przekroczenia uprawnień w celu uzyskania korzyści majątkowej dla innej osoby, a także udostępnienia informacji osobie nieuprawnionej. Zarzuty te dotyczą okresu od lutego 2022 roku do maja 2023 roku.

Definitywne przekroczenie uprawnień

Zgromadzone dowody wskazują na to, że Piotr Wawrzyk, będąc sekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, przekroczył swoje uprawnienia, naruszając obowiązujące procedury związane z rejestracją i obiegiem dokumentów. Zarzuty obejmują też podejrzane interwencje w celu przyspieszenia procedur wizowych oraz udostępnianie poufnych informacji osobie nieuprawnionej.

Stwierdzono, że nieprawidłowości dotyczyły działania polskich placówek dyplomatycznych w różnych krajach takich jak Hongkong, Tajwan, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Indie, Arabia Saudyjska, Singapur, Filipiny i Katar.

Piotr Wawrzyk, podejrzany w sprawie afer wizowej, stoi przed możliwością kary do 10 lat pozbawienia wolności. Prokuratura informuje, że nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy udzielenia wyjaśnień. Po przesłuchaniu, prokurator zdecydował o zastosowaniu wobec niego środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 100 tysięcy złotych.

Warto dodać, że Piotr Wawrzyk został zdymisjonowany ze stanowiska 31 sierpnia 2023 roku, a oficjalnym powodem miał być „brak satysfakcjonującej współpracy”. Jednakże okazało się, że agenci CBA odwiedzili wcześniej siedzibę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a niedługo po tym wybuchła afera wizowa, co skutkowało usunięciem polityka z list wyborczych partii Prawo i Sprawiedliwość. Później trafił do szpitala, pozostawiając list, w którym utrzymywał swoją niewinność.

W wywiadzie dla Radia ZET Piotr Wawrzyk tłumaczył, że został wykorzystany przez Edgara K., bliskiego współpracownika. Przyznał, że zaufał mu zbyt mocno i utrzymywał, że proceder ułatwień w wydawaniu wiz funkcjonował w MSZ od dawna. Edgar K. również został zatrzymany pod zarzutem płatnej protekcji w ramach badania afery wizowej.

Komisja śledcza powołana przez Sejm będzie zajmować się sprawą afer wizowych od 6 lutego. Wniosek o jej utworzenie uzyskał poparcie większości parlamentarzystów, w tym także z klubu Konfederacji.

Nawet PiS nie chce go bronić

Interesująca kwestia została poruszona podczas wywiadu RMF FM z Robertem Kropiwnickim, wiceministrem aktywów państwowych. Kropiwnicki zaznaczył na początku, że jest przekonany, iż o całym procederze, którego dopuszczał się Wawrzyk, wiedziało o wiele więcej wpływowych osób.

Zarzuty można było mu już postawić kilka miesięcy temu i dopiero, kiedy ruszyła komisja śledcza w tej sprawie, nagle nastąpiło przyspieszenie. Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jak wyglądał ten proces, kto za tym stał, bo na pewno nie robił tego sam pan Wawrzyk. Musiał o tym wiedzieć premier, minister – przyznał.

Wiceminister zauważył, że po wybuchu afery nawet Jarosław Kaczyński utrzymywał, że nie zna Wawrzyka, choć istnieją wspólne fotografie sugerujące, iż politycy musieli utrzymywać między sobą jakieś stosunki. Pokazuje to dobitnie, że nawet politycy PiS, którzy teoretycznie powinni wyrazić chęć obrony swojego partyjnego kolegi, nie mają zamiaru niczego w tym temacie zrobić.

2024-01-18

Sebastian Jadowski-Szreder