Radia Mediów Narodowych, czyli jedna wielka pomyłka

Obudziła się z letargu Rada Mediów Narodowych i zażądała informacji o zarobkach i zwolnieniach w TVP, Polskim Radiu oraz w PAP.

Fot. Wikimedia

RMN od samego początku była z prawnego punktu widzenia jedną wielką pomyłką, a służyła PiS-owi wyłącznie do kontroli nad powoływaniem zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych. Dziś RMN ma złamany kręgosłup, a jej nominacje i oświadczenia są bez znaczenia, bo i funkcjonowanie Rady w obecnych warunkach nie ma żadnego sensu.

Rada Mediów Narodowych powinna zostać zlikwidowana. Przewiduje to nowa ustawa medialna, która miała wejść w życie wiosną, ale wciąż jej nie ma. Pytanie, kto ją będzie pilotował, kiedy zabraknie Bartłomieja Sienkiewicza i Bogdana Zdrojewskiego, wybierających się do Brukseli? Decyzje RMN, np. powołanie na szefa TVP Michała Adamczyka, wskazują na istnienie równoległej rzeczywistości w głowach kilku jej członków. W zeszłym roku ten organ kosztował nas, podatników, 1,37 mln złotych. O tyle za dużo. Drugim organem, któremu życzyłbym rychłej likwidacji, jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

Niestety, kiedyś niefortunnie wpisano ją do Konstytucji RP. Można jednak zmienić jej kompetencje i formułę działania, a przede wszystkim na nowo określić rolę przewodniczącego. To, co dziś wyprawia Maciej Świrski, przechodzi ludzkie pojęcie. Czy jest on w ogóle świadom, że uprawia mowę nienawiści? Według jednej z definicji jest to „nadmiernie zgeneralizowane, stereotypowe stanowisko czy pogląd o innych, wyrażone bez liczenia się z urażającymi konsekwencjami dla poczucia godności osób i kategorii będących jej podmiotem”.

W rozmowie na antenie Radia Wnet (prowadzący: Krzysztof Skowroński) Świrski powiedział: „Nie ma zgody na rządy obcych nad Polską (…), w sensie komunistów i popleczników targowicy, i tych wszystkich, którzy chcą Polskę upodlić i mówią, że są wewnętrzną gospodarką Niemiec”. Rządzących i ich stronników przyrównał do trzeciego pokolenia ubeków. Na uwagę prowadzącego, że taki był wybór demokratyczny Polaków, Świrski zaczął bajdurzyć o zmanipulowanych wyborcach i mediach komercyjnych, „które tę operację przeprowadziły”, a teraz odnoszą korzyści z powodu niskiej oglądalności TVP?! A przecież to on wstrzymał wypłacenie 200 mln zł z abonamentu mediom publicznym, uniemożliwiając rozwój programowy.

Kto jak kto, ale przewodniczący KRRiT powinien ważyć słowa i być za nie odpowiedzialny. Świrski zakwestionował wynik demokratycznych wyborów, rządzących nazwał „obcymi”, napluł w twarz Polakom, którzy odsunęli Prawo i Sprawiedliwość od władzy i przekazali ją w ręce demokratycznej opozycji. Ten talib – jak się sam nazywa – zhejtował ludzi, z którymi ideowo się nie zgadza. Splugawił ich, a jednocześnie zhańbił urząd, który pełni. Taki człowiek powinien odejść, bo nie ma etycznych kwalifikacji do bycia strażnikiem medialnej moralności, a jego wypowiedziami powinna zająć się KRRiT (tak, tak!), żeby zbadać, czy nie naruszają art. 18 Ustawy o radiofonii i telewizji. Przeciwko Świrskiemu wystąpiła Rada Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, która wydała oświadczenie w sprawie administracyjnych ingerencji Świrskiego w wolność słowa.

Chodzi o kary nakładane arbitralnie na TVN, Radio Zet i Tok FM. Wydawcy zarzucają mu nękanie i tłumienie krytyki prasowej oraz apelują, by ograniczyć wpływ polityków na media: „Nie może przewodniczący KRRiT, prezes Orlenu czy dowolny wójt lub burmistrz stawiać się w roli nadredaktora mówiącego niezależnym redakcjom, co wolno, a czego nie”. Świrski tnie brzytwą cenzury treści wolnych mediów. Trzeba mu ją zabrać, póki nie jest za późno. 

2024-04-28

Marek Palczewski