Alkohol i dwie butelki coli
Sprawa dotyczy nagrania z 2019 roku, na którym widać Aleksandrę Dulkiewicz robiącą zakupy w jednej z Biedronek. Wideo, które trafiło do mediów społecznościowych, wywołało falę krytyki. Zakupy Dulkiewicz obejmowały alkohol i dwie butelki coli, a prezydent towarzyszyło trzech ochroniarzy. Zdarzenie zarejestrowała kamera monitoringu w sklepie, a nagranie zostało opublikowane w internecie, m.in. przez dziennikarza lokalnego portalu.
Aleksandra Dulkiewicz podkreśla, że ujawnienie materiału miało negatywny wpływ na jej reputację, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. Domaga się przeprosin oraz 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia, które zamierza przekazać na rzecz Fundacji Wspólnoty Burego Misia, wspierającej osoby z niepełnosprawnościami.
Zeznania prezydent Gdańska oraz jej asystenta mają zostać wysłuchane przez sąd 31 października.
Jak doszło do wycieku nagrania?
Cywilne postępowanie zainicjowane przez Aleksandrę Dulkiewicz toczy się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Świadkowie zeznający w sprawie wskazali jako odpowiedzialnych za wyciek nagrania pracownika sklepu oraz ochroniarza. Jeden z nich miał poprosić drugiego o przekazanie nagrania z monitoringu na telefon.
Zarejestrowany materiał został następnie przekazany lokalnemu dziennikarzowi Maciejowi Naskrętowi, a później trafił do mediów społecznościowych i ogólnopolskich serwisów informacyjnych. Sprawą zainteresowały się organy państwowe: prokuratura oraz Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Przedstawiciele Biedronki oraz firmy ochroniarskiej bronią się jednak, zaznaczając, iż dostęp do nagrań podlega ścisłej kontroli. Przyznają jednak rację, że czynnik ludzki jak najbardziej mógł zawieść.
Uderzenie w wizerunek
Na jednej z poprzednich rozpraw prezydent Gdańska w swoich zeznaniach tłumaczyła, dlaczego opublikowane nagranie negatywnie wpływa na postrzeganie jej osoby.
Kiedy w sobotę wrzuciłam do internetu film ukazujący, że dochodzę do zdrowia i uczę się ponownie chodzić, to około jednej czwartej komentarzy internautów brzmiało: „czy noga złamana po piciu?”, „czy było dzisiaj pite?” – wyznała.
Część internautów jest jednak innego zdania. Niektórzy komentatorzy zauważają, że chodzenie po sklepie w asyście kilku ochroniarzy tylko po to, by kupić alkohol, jest przesadą. Inni z kolei dziwią się, że Dulkiewicz poszła do sklepu osobiście w sytuacji, gdy mogła wysłać tam kogoś innego.