R E K L A M A
R E K L A M A

Listy do redakcji Angory (27.07.2025)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszego kontaktu.

Fot. Domena publiczna

„Jeszcze o wyborach” 

Polityczne szmaty 

Spodobał mi się bardzo list p. Adama (ANGORA nr 28) krótko oceniający postawę posła seniora z PSL pana Sawickiego, który, jak każdy z PiS-u, chciałby dymisji Donalda Tuska. Pewnie tak myślał od początku, kiedy ten wrócił do kraju, tylko nie miał okazji i sposobności powiedzieć o tym głośno do kamery. 

Ma pan Adam rację, że „…przy tym prezydencie nie da się posprzątać tego burdelu po poprzednikach”. Ale nie tylko towarzystwo, które PiS zabrał PSL-owi, przyczyniło się do tego, że sutenera wybrano na prezydenta. PSL wziął partyjkę Szymonka ancymonka, bo ten miał struktury w terenie i dzięki tej partii wszedł do Sejmu, i to na marszałka, mając aż podwójny udział w przegranej Rafała Trzaskowskiego. Ale to, co się stało w nocy z czwartku na piątek 3/4 lipca w domu Adama Bielana, pokazało, że mamy dwóch marszałków (Hołownia i Kamiński) jako ludzi bez twarzy, choć dla mnie to polityczne szmaty. Tak napisano w sieci, i z tym się zgadzam. Ich nocna aktywność polegająca na konspirze z czołówką PiS (Kaczyński też był) jest wyrazem albo porażającej politycznej głupoty, albo braku wyobraźni, albo cynicznej gry obliczonej na wywrócenie stołu i złapanie jakichś ochłapów z niego spadających.

A może zamiast „albo” wstawić „zarówno to…, jak i to…”? Trudno odgadnąć. Jeszcze w tym roku PiS może powtórzyć akcję „Sowa & Przyjaciele” z 2014 r. w wersji hard, bo spotkanie, nie tylko to, mogło być pieczołowicie nagrane. Sam Hołownia 7 lipca przyznał (ale nie powiedział, gdzie), że spotykał się wcześniej z innymi pisowcami. Tam też go nagrali? Skoro nie było – a z pewnością nie było – ŻADNEGO zabezpieczenia kontrwywiadowczego, to Bielan o tym wiedział i nagrał. Wicemarszałek Kamiński, stary polityczny wyga, mówił coś tam o zmianie premiera i bliżej nieokreślonej „konfiguracji po- i przedwyborczej”. Jeśli nagranie jest, to obaj, zarówno Szymon Hołownia, jak i Michał Kamiński, powinni podać się do dymisji. Zwłaszcza Kamiński powinien wiedzieć, że Kaczyński o nim nie zapomniał, zdrady nie znosi i się zemści, ujawniając nagrania. Kiedy?

To się okaże po zaprzysiężeniu na urząd prezydenta. A Donald Tusk nawet niech nie myśli o odwoływaniu obu adwersarzy rozmów nie tylko u Bielana. PiS ich w głosowaniu obroni – a to już będzie dowód, że nagrania są. Co nas czeka? PRL z nazistowską gębą. Tą prawdziwą, szowinistyczną, katolicką, ciemną, intelektualnie tchórzliwą, rojącą bezpodstawnie o wielkości; postszlachecką, sanacyjną, endecką. Polska nowoczesna, europejska, przyjazna okazała się złudą, w którą niebacznie wierzyłem. A tak w ogóle to przypominam, że w nocy to spotykają się osobnicy, których określenia redakcja mi nie puści… O! JAN KRÓL

„Omar jest nasz! Omar jest Polakiem” 

Huzia na emigranta! 

W ANGORZE nr 28 znalazłem tekst „Omar jest nasz! Omar jest Polakiem”, nawiązujący do niezrozumiałego dla mnie, szaleńczego wręcz dyskursu o emigrantach w Polsce. Na szczęście tekst ANGORY prostuje wiele nieprawdziwych, tendencyjnie tworzonych informacji o skali imigracji. Do stwierdzenia ze wstępu, w którym autor nawołuje, by problemem polskiej granicy zajęli się światowi socjologowie, ekonomiści i politycy, chciałbym dodać, by jeszcze pilniej problemem imigracji do Polski zajęli się polscy psychiatrzy.

Na czym opieram swoją tezę? Oto kilka dni temu rozmawiałem z jednym z publicystów (broń Boże, nie był z pisma w typie „Do Rzeczy”), który opowiadał mi o bandach ciemnoskórych imigrantów wałęsających się po Warszawie z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi. Nawet widział ich, o zgrozo, pobierających gotówkę z bankomatów! Skarżył się też na uprzywilejowanie Ukraińców w otrzymaniu pracy. – Gdyby Polacy dostawali takie dopłaty (sic!), też by byli chętni do dowożenia jedzenia na rowerach, co, jak wiadomo, jest domeną przebywających u nas ciemnoskórych – stwierdził. Postulował, by władza wysłała patrole sprawdzające cudzoziemców nie tylko na granicy, ale we wszystkich miastach. Czyż to nie jest przypadek dla psychiatrów?! I nie był to uczestnik dyskusji na ławeczce w Wilkowyjach, lecz redaktor jednego z opiniotwórczych tygodników. 

Chciałem powiedzieć redaktorowi, że chyba żyjemy w różnych krajach, bo ja mam odmienny obraz życia imigrantów. Wprawdzie każdy widzi to, co chce zobaczyć, jak stwierdza Jan Rojewski, autor tekstu w ANGORZE, czy jednak nie jest tak, że swoje chore wizje ludzie upowszechniają celowo? W tym przypadku z pewnością tak jest. 

A jaka jest prawda o skali emigracji Polaków i przebywających u nas imigrantów? Statystyki są w tym względzie bezlitosne. Po latach bycia krajem emigrantów w ciągu zaledwie dziesięciu lat staliśmy się krajem goszczącym przybyszów z całego świata. Pomińmy okres przed drugą wojną światową, kiedy wyjechało z Polski ponad 2 mln osób. Powojenne wyjazdy to: około 40 tys. osób w latach 60. i 70.; około 3 mln ludzi opuściło Polskę z przyczyn ekonomicznych w latach 70. i 80., po roku 2004 wyjechało z Polski dalsze 1,5 mln osób. Ocenia się, że dziś żyje gdzieś w świecie ok. 20 mln Polaków. Ciekawe, co powiedziałby mój rozmówca, gdyby piętnaście lat temu władze Berlina, Londynu, Dublina etc. wysyłały na ulice patrole wyłapujące Polaków? A jaka jest skala imigracji? W 2011 roku mieszkało w Polsce – jak wynika ze Spisu Powszechnego – 100 tys. cudzoziemców, czyli stanowili oni wtedy 0,3 proc. populacji. Według spisu z roku 2021 było w Polsce już ok. 1,3 mln cudzoziemców.

Dziś liczbę obcokrajowców szacuje się na 2,3 – 2,5 mln (ok. 6 proc.). Tak więc w ciągu 15 lat populacja cudzoziemców zwiększyła się 25-krotnie. Złożyło się na to kilka przyczyn. Najpierw pozwolenia na pracę dla obywateli kilku krajów ze Wschodu, potem możliwości osiedlania się na podstawie Karty Polaka, wreszcie – co wpłynęło na zwiększenie liczby imigrantów najbardziej – wybuch wojny na Ukrainie. Ukraińcy stanowią w związku z tym niemal 80 proc. przybyszów. Z moich obserwacji wynika, że Ukraińcy radzą sobie w Polsce całkiem nieźle: są aktywni zawodowo, wypełniając tym samym deficyt rodzimej siły roboczej; uczą się i studiują, nabywają nieruchomości; planują pozostanie na dłużej.

Odnoszę wrażenie, że – wbrew temu, co mówił mój rozmówca o dopłatach – pracują poniżej swoich kwalifikacji i znoszą gorsze warunki pracy i płacy, by doczekać stabilizacji swojego statusu w Polsce. ARTUR BUKAJ

O Ukraińcach w Polsce

Pierwsi Ukraińcy pojawili się u nas kilkadziesiąt lat temu. Początkowo jako ekonomiczni imigranci okresowi powoli uczyli się zachodnich metod pracy i wymagań. Na skutek różnic w kursach walut i cen w obydwu krajach ich zarobki były wysokie w relacji do tego, co mogli zyskać u siebie. Pamiętam jednak okres, gdy konkurencyjną dla pracy na polskiej budowie była dla nich praca w Rosji. Do własnych obserwacji dotyczących pobytu Ukraińców w Polsce chciałabym dodać kilka informacji zaczerpniętych z oficjalnych statystyk i badań, które przeprowadza regularnie NBP. 

Jak wiadomo, bank centralny nie jest zależny od rządu, a więc trudno tę instytucję posądzić o uprawianie prorządowej propagandy. W największym skrócie: imigracja to dla nas bardziej żyła złota niż studnia bez dna. Przybysze są młodzi, bardzo aktywni zawodowo i dobrze wykształceni. Nie mamy też problemów z ich przestępczością.

Co wynika z raportów i statystyk o Ukraińcach w Polsce? Ponad 90 proc. Ukraińców, którzy przybyli do nas przed wybuchem wojny, pracuje. Ci, którzy dotarli później, pracują w około 70 proc., ale jest wśród nich duży odsetek kobiet z dziećmi. To jeden z najwyższych wskaźników zatrudnienia imigrantów ze wszystkich krajów OECD, a w Niemczech pracuje zaledwie 25 proc. z nich. Niemal połowa ukraińskich imigrantów to osoby z wyższym wykształceniem. Są w dodatku młodzi i aktywni zawodowo, gdyż połowa z nich nie ukończyła 44 lat. Z danych ZUS wynika, że w 2024 roku obcokrajowcy wpłacili z tytułu składek emerytalno-rentowych 18,5 mld zł. To aż 5,9 proc. całości wpływów ZUS z tego tytułu. 

Z kolei autorzy raportu Banku Gospodarstwa Krajowego na temat imigracji napisali wprost, że biorąc pod uwagę szacunkową wartość podatków płaconych w Polsce przez migrantów z Ukrainy, można stwierdzić, że na każde 1 zł otrzymane przez obywateli Ukrainy w ramach programu Rodzina 800 plus migranci wpłacili do polskiego budżetu około 5,4 zł. Takie są fakty. 

Przywołane raporty szacują, że Ukraińcy wpłacają do naszego budżetu z różnych tytułów (składki, podatki bezpośrednie i pośrednie) około 20 mld zł, natomiast koszty z tytułu wypłat „800 plus” i specjalnych działań w szkołach związane z pobytem ukraińskich dzieci to wydatek budżetu państwa w wysokości około 5 mld zł. Czasem słyszy się opinie o takich czy innych przypadkach „nadużywania gościnności” przez imigrantów z Ukrainy. 

Jak w każdej społeczności trafiają się tam czarne owce, które psują reputację pozostałym. Statystyki policyjne nie potwierdzają w żaden sposób tezy, że obcokrajowcy przyczyniają się w jakikolwiek sposób do wzrostu przestępczości w naszym kraju. Od lat Ukraińcy w istotny sposób uzupełniają luki na rynku pracy, zwłaszcza w branżach i zajęciach niewymagających wysokich kwalifikacji. Również dlatego, że pracują poniżej posiadanego przez siebie przygotowania wynikającego chociażby z wykształcenia. W niektórych większych sklepach obsługują klientów głównie Ukraińcy i radzą sobie z tym coraz lepiej. Ponieważ brakuje u nas specjalistów, powinniśmy robić wszystko, by ci z nich, którzy odpowiednie kwalifikacje mają (służba zdrowia, informatycy), wrócili do swoich zawodów. ELA

Kurs – na ścianę!

Akurat do tego, że po wyborach mówi się i pisze, iż przy liczeniu głosów coś było nie tak, już się przyzwyczailiśmy. Każda partia, gdy przegrywa, ten temat podnosi – i co? I nic. Mylić się, ludzka rzecz. Każdy wchodzący do lokalu Obwodowej Komisji Wyborczej widzi kilka osób. Nikt nieupoważniony nie wejdzie do okręgowej. A tam mogą dziać się cuda przy przepisywaniu wyników, liczb głosów oddanych w obwodowych. Czy wszyscy ci z obwodowych to nieuczciwi i przekupni ludzie? Najmniej prawdopodobne, ale już większe w okręgowych. Zwłaszcza że PiS sędziów z nich usunął. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nigdy za pomyłkę nie został ukarany, łącznie z oddaniem pieniędzy, nie wspominając o nagłośnieniu na cały kraj, aby nikomu już nie przyszło do głowy coś tam kombinować. Ale karania za pomyłki może nie być, bo żadna partia nie będzie zmianą prawa zainteresowana.

Czy będzie tak, że zamiast siły pojedynczego głosu będzie głos siły? Kapitol bis raczej nam nie grozi. No bo skoro odchodzący Duda uznał za stosowne przedrzeźniać 94-letniego prof. Strzembosza, bo sam zrobił z siebie już dawno klauna, to z Pałacu zrobił cyrk. A jak cyrk, to w cyrku znajdzie się osiłek Batyr podnoszący dwie kule na sztandze i kiwający głową jak maskotka pieska pod szybą Fiata 125p mojego ojca. To moje, starego, podsumowanie tych wyborów. Ale są (jeszcze!) gazety.

Jeden z dzienników, produkt demokratycznopodobny, z długim rodowodem, powinien zmienić nazwę. Bo ta obecna, historyczna, pasuje do niej jak nazwa NSZZ „Solidarność” do Piotra Dudy. Z uporem maniaka publikuje coraz częściej tzw. symetrystów, robiąc wodę z mózgu ludziom, którzy gremialnie w sieci od niej odchodzą. Młodych, kreatywnych dziennikarzy jest tam jak na lekarstwo, a jedna pani (mała litera zamierzona), zatroskana o image Kaczyńskiego, zacnie przyczyniła się do przegranej Trzaskowskiego. Tak. Dzięki usłużnym pożytecznym idiotom, obecnym nie tylko w polityce, ale we wszystkich mediach, idziemy już coraz ostrzejszym kursem na ścianę. Coraz mniej we mnie optymizmu, że uda się w Polsce przywrócić normalność.

Widać, że sam Hołownia już nie wystarcza, bo A.M. Żukowska z Lewicy ciepło sobie gwarzy z J. Żakowskim (to ten, który mówił, że PiS-u nie ma się co bać), jakby tu zmasakrować Koalicję, przywracając władzę Dojnej Zmianie, „aby Polska rosła w siłę, a ludzie dostali żytniej”, bo to się już sprawdziło po 10 latach rządów Gierka. Powodzenia w dalszych staraniach o dobrobyt prawdziwych Polaków, panie Hołownia, pani Żukowska, panie Zandberg, panie Piasecki, panie Morozowski, panie Czarnek, pani Wielowieyska, panie Matecki i wielu innych. „Niech żyje Polska, niech żyją Polacy” – jak z niebywałym entuzjazmem krzyczy (znowu?) prezydent elekt Nawrocki. A premier Tusk powinien zrobić to, co zrobił Robert Lewandowski. 

Powiedzieć: Dość, idę na emeryturę, a wy sobie dalej zwyciężajcie ze starym prezesem i nowym trenerem Kaczyńskim. Idziemy na dół? No nie, bo niżej już się nie da. I dobrze. Sami tego chcieliśmy. A tak w ogóle to wiemy, czego chcemy? Wątpię. ZBIGNIEW

Sprawa społeczna

Można się przerzucać paragrafami za i przeciw pochodzącymi z różnych dokumentów prawnych, ale w tym wszystkim nie ma logiki. Jeżeli w jakiejś procedurze (tu wyborczej) doszło do błędu (choćby jednego), to należy tę procedurę powtórzyć, co oznacza potrzebę ponownego przeliczenia wszystkich głosów. Czy to jest z mojej strony prawidłowe rozumowanie, że chciałbym wiedzieć, ile tak naprawdę głosów otrzymali poszczególni kandydaci? Przecież domniemanie, że liczba błędów popełnionych podczas procesu wyborczego nie oznacza tego, kto wygrał, jest nielogiczne i dla ludzi myślących nie do zaakceptowania. 

Rodzi się pytanie, czy sami kandydaci nie powinni być zainteresowani tym, kto tak naprawdę otrzymał większą liczbę głosów; zwycięstwo wymaga, aby jeden z nich uzyskał minimum 1 głos więcej. W zaistniałej sytuacji nie znamy liczby głosów uzyskanych przez kandydatów. Nie wymieniam tu nazwisk kandydatów, nie chcę do tej wypowiedzi wprowadzać niepotrzebnych emocji, chodzi mi o meritum sprawy. Państwo (rząd) jest od tego, aby mnie, obywatelowi RP z pełnią praw obywatelskich, zapewnić gwarancję rzetelnego policzenia mojego głosu zgodnie z moją wolą wyborcy. 

Czy nie dziwi fakt, że PKW nie wie, ile tak naprawdę głosów otrzymał każdy z kandydatów? Zdumiewające! Jeżeli tak się nie stanie, to uznam, że były to ostatnie moje wybory (także moich najbliższych) i niniejszy list, który kieruję do Redakcji ANGORY, będzie usprawiedliwieniem dla mojej postawy obywatelskiej w przyszłości (…). Zapewne nie będę odosobniony w swojej opinii, a to będzie stanowiło duży cios dla szeroko rozumianej demokracji w Polsce w przyszłości. Dodam, że to wszystko przesiąknięte jest polityką, ale polityka była uzasadniona do ciszy wyborczej, a w dniu 1.06. sprawa stała się sprawą społeczną. Podpisuję się imieniem i nazwiskiem dla zaznaczenia wobec wszystkich mojego stanowiska w przedstawionej sprawie. TADEUSZ KASPERCZYK, Kraków

Wybraliśmy prezydenta

Ponad miesiąc temu odbyła się druga, decydująca o wszystkim tura wyborów prezydenckich. I wygrał ją Karol Nawrocki. Nie mogę zrozumieć, jak w ogóle mogło dojść do takiej sytuacji? Przecież wygrał człowiek z bardzo dziwnym życiorysem. Lata młodości – aż przykro wspominać. Okres późniejszy – może trochę lepszy. Co z tego, że człowiek wykształcony i inteligentny? O przeszłości zapomnieć na pewno nie można. Z drugiej strony prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Polityk doświadczony, inteligentny i przyzwoity – byłem pewien, że wygra wybory. I przegrywa! Nie jestem w stanie tego zrozumieć – podobnie jak miliony Polaków. Coś nieprawdopodobnego! Przecież jeśli rzeczywiście kochamy Polskę – a w to trudno jest wątpić – to wybór Rafała Trzaskowskiego na prezydenta powinien być oczywisty. Cóż, w tej sytuacji możemy jedynie starać się być optymistami.

Mieć nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży, że mając na uwadze dobro kraju, politycy będą non stop podejmować działania korzystne dla Polek i Polaków. A nowy prezydent Pan Karol Nawrocki nie będzie tylko wykonawcą pomysłów inteligenta z Żoliborza. Cóż, pomarzyć można. I chyba nawet trzeba – bo czasem przecież marzenia się spełniają. A dla posła Romana Giertycha – wyrazy uznania. Kończąc te smutne rozważania: w ostatnich miesiącach działania koalicji rządzącej – z PO na czele – nie zasługiwały na specjalne pochwały. Łącznie z prowadzeniem kampanii wyborczej. Niestety – taka jest prawda. KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI

Trochę inne spojrzenie

1. Mirosław Hermaszewski, którego poznałem we wrocławskim pułku, gdy poleciał w kosmos, badał wpływ nieważkości na kubki smakowe. Sławosz w stanie nieważkości będzie badał bakterie wydalane z kałem. W sumie to rodzaj kontynuacji… 

2. Korwin-Mikke, poniekąd osoba inteligentna, rechotał po usłyszeniu w studiu TV informacji, że w małżeństwach jednopłciowych może rodzić się więcej dzieci niż w rodzinach tradycyjnych. OK, na mojej ulicy mieszka małżeństwo gejów z trójką dzieci, których są biologicznymi ojcami. Większość sąsiadów ma dwoje dzieci, są też bezdzietni, a trójkę pociech ma tylko jedna para. Jako zdeklarowany dżentelmen powinien pan Korwin przeprosić za swą reakcję. 

3. Czytam o izraelskich precyzyjnych morderstwach dokonanych na wojskowych i naukowcach irańskich. Precyzja to „niesamowita”: wstrzeliwujemy ładunek wybuchowy do mieszkania, gdzie śpi cała rodzina plus okoliczni sąsiedzi. 

4. Gdy kupię butelkę szampana „Prezydent”, to mam prawo sprawdzić wydaną resztę bez oskarżania mnie o brak wiary w uczciwość kasjerki, brak zaufania do sieci sklepów i lekceważenie demokracji. Gdyby Karol Nawrocki miał jaja, powinien zażądać przeliczenia głosów, by uciszyć całą wrzawę. I byłby to pierwszy dowód, że jest niezależnym prezydentem wszystkich Polaków, próbującym zjednoczyć Naród. MAREK SADKOWSKI

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to… 

Obserwując grę naszych piłkarzy, odnosi się wrażenie, że im wcale nie zależy na wynikach meczów. Zachowują się tak, jak kiedyś w komunie, kiedy obowiązywała zasada: „Czy się stoi, czy się leży, jednakowo się należy”. Taka zasada zupełnie nie uwzględniała motywacji do poprawy wyników pracy i wydajności, ale dotyczyła głównie obecności i symulowania zachowań pracowniczych. Uważam, że należy w tym zakresie dokonać wreszcie poważnych modyfikacji odnoszących się nie tylko zresztą do piłkarzy, ale w odniesieniu do wszystkich sportowców w grach zespołowych. Ich wynagrodzenia powinny wyglądać z grubsza następująco: Zarówno trener, jak i poszczególni zawodnicy powinni otrzymywać za każdy wygrany mecz swoje podwójne miesięczne wynagrodzenie ustalone w angażu, za mecz zremisowany – dodatkowo do pensji połowę wynagrodzenia, a za mecz przegrany – tylko gołą pensję. Uważam, że tego typu motywacja może znakomicie poprawić sytuację w naszym sporcie. Prof. HENRYK B. 

2025-07-24

Angora