R E K L A M A
R E K L A M A

Listy do redakcji Angory (08.06.2025)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszego kontaktu.

Fot. Domena publiczna

„Niepojęta tragedia. Czyżby?” 

Myślenie już zbędne 

Niezastąpiony felietonista mojego tygodnika Pan Henryk Martenka („Niepojęta tragedia. Czyżby?” – ANGORA nr 19) po raz kolejny w swojej przenikliwości dokonał celnej analizy naszej politycznej bylejakości, słusznie obwiniając wszystkie partie za taki, a nie inny stan naszego pospolitego „obywatelskiego” tumiwisizmu. Wystarczy spojrzeć na lica wiecowych zwolenników, aby w pełni zgodzić się z p. Henrykiem, że faktycznie społeczeństwo obywatelskie nie tylko umiera, ale samo na własne życzenie pcha się w chaos i wojnę. 

W istnieniu pogrobowców komunizmu (PiS), wzmacnianych konfederatami spod „myśli” Dmowskiego, najbardziej zaskakuje po każdych wyborach skala neofaszystowskiego pisowskiego oszołomienia. Ponad jedna trzecia głosującego społeczeństwa (w tym coraz więcej młodych) zachowuje się jak najgorsi kibole stadionowi. Do nich z racjonalnymi argumentami nie da się dotrzeć, bo dla tej opętanej nienawiścią zgrai najważniejsze jest dowalić komuś, a nawet zabić. Pisowcy i konfiarze bez tych bezmózgowców byliby po prostu nikim. To nie tylko fala zahipnotyzowanych, debilnych pisowskich troglodytów jest winna polaryzacji Polaków (ulubiony zwrot znawców socjologii, politologii, dziennikarzy i pseudodziennikarzy). 

To lenistwo i wygoda tych, którzy stanowią prawo krajowe i lokalne w sejmikach wojewódzkich. A skąd się to bierze? Z tego, że nie mają przemyślanych skutków głosowania. Bo myśleć, a zwłaszcza czytać ze zrozumieniem, niewielu potrafi – bo to wymaga czasu, który dał mu (jej) wyborca. A nawet jeśli potrafi, to jemu (jej) się nie chce. Wie, że obok siedzi tuman i naciśnie taki przycisk, jaki wskaże szef partii. Bo jak nie, to… jak za komuny – „ukarać, zapamiętać, prześladować do końca życia”. To jest pierwsze źródło dzisiejszego zła. Drugie, nie tylko nam, Polakom, przypisane, to głos księdza na kazaniu, i nie z ambony, bo na nią już nie włażą. Najlepiej podparty fragmentem Ewangelii, w którym ktoś napisał „prawo i sprawiedliwość”. 

To działa i będzie działać przed każdymi wyborami. Jednak winą za obecną indolencję powszechnego politycznego chaosu należy obarczyć: internet, serwisy społecznościowe i, niestety, jak na razie w niewielkiej, ale jednak części, tzw. wolne media. Tych symetrystów i symetrystek przybyło tam jak mrówków na wiosnę – jak napisano właśnie w internecie. I to prawda, bo byli nie tak dawno inni, myślący o skutkach poczynań jakiejkolwiek władzy. Tu i teraz wszystko odbywa się szybko, nawet za kasę (np. TVN24+), bez myślenia i sensownych dyskusji. Łatwo tam znaleźć tych, którzy potwierdzą twoje poglądy, bo teraz żyje się szybciej, wygodniej i leniwiej. O! Patrzaj! Jego dużo pokazujo, to na niego zagłosujo. Obaczysz – powie niejeden przed telewizorem. A jak do tego dodamy AI, to już niebawem myślenie nie będzie nikomu do życia potrzebne, bo ktoś za nas JUŻ pomyślał. ZBIGNIEW

Nienawiść się rozkręca

W chwili, gdy piszę te słowa, nie są znane wyniki wyborów. Są rozmaite sondaże, które mnie jednak nie interesują, bo są tylko zwykłą podpuchą i – przy okazji – dają zarobić „badaczom” i publicystom. Chcę napisać więc nie o rozstrzygnięciu, lecz o atmosferze tegorocznych wyborów, która była wyjątkowo obrzydliwa. Wydawało mi się, że ponieważ od kilku lat żyjemy w permanentnej kampanii, zdążyliśmy się już jako społeczeństwo jakoś uodpornić. Tymczasem okazało się, że wręcz przeciwnie: temperatura sporu tylko się podniosła. Zacznę od banerów. Vis-a-vis mojego domu od początku demokratycznych wyborów różnych szczebli wisiały banery kandydatów należących do różnych ugrupowań (z wyjątkiem PiS).

Przez te kilkadziesiąt już w sumie lat nic się żadnemu z tych wyborczych plakatów nie stało, chyba że wiatr coś lekko naruszył. W tym roku 6 (słownie: sześć) banerów RT zostało kolejno zerwanych. Wszystko pod osłoną nocy. Co zdążyliśmy powiesić nowy, za jakiś czas był zrywany. Siódmy baner umieściliśmy na tyle wysoko, że jego zerwanie wymaga trochę wysiłku i stosownej drabiny. Ten wisi jeszcze w chwili, gdy piszę te słowa. Jedyny plakat dostępny z poziomu chodnika ma natomiast: domalowane RT oczy i usta, dopisane do hasła wyborczego wyrażenia „DO PIEKŁA” oraz „ZA*EBIĘ WAS” (pisownia oryginalna). Ten pierwszy napis jest dziełem kierowcy miejskiego autobusu, który – korzystając z okazji, że pojazd był rano bez pasażerów – zadał sobie trud, by wysiąść i dać wyraz swoim poglądom. To nas trochę uspokoiło, że to jednak nie żaden z sąsiadów.

Kto ma takie konkretne zamiary w stosunku do nas, z drugiego napisu, nie wiemy. I druga sytuacja. Kiedy wracaliśmy metrem z niedzielnego marszu, wyposażeni w stosowne gadżety, jednoznacznie określające, skąd wracamy i po której stronie szliśmy, zaczepił nas człowiek najwyraźniej wracający z marszu konkurencyjnego. Zaczął wprost kwestionować osobę RT, a KN pokazywać jako prawdziwego obrońcę wiary i polskości. Nasze racjonalne argumenty określał mianem kłamstw. Był sam, a nas była czwórka, jednak on, niezrażony, perorował dalej. Na propozycję, by zmienił zdanie, tylko się zaśmiał. Tej naszej wymianie zdań przysłuchiwał się młody człowiek, jak się później okazało student, który wysiadł z nami na stacji i poprosił nas o opinię o toczącej się kampanii.

Te opinie zbierał do pracy dyplomowej. Miałam wtedy okazję powiedzieć między innymi, że to, iż my, Polacy, mamy takiego kandydata na prezydenta, uwłacza nam wszystkim jako społeczeństwu, że czujemy się taką sytuacją nie tylko zniesmaczeni, ale wręcz zażenowani. Pozostaje pytanie: czy nas ktoś świadomie wyprowadził na taką ustawkę, czy też to wypadek przy pracy wielkiego stratega, który tak naprawdę jest pożałowania godnym człowieczyną? W przyszłości mam zamiar zaoferować swój baner któremuś z muzeów jako pamiątkę historyczną, by pokazać, jakie formy „literackie” przybrała nienawiść między nami. Mam nadzieję, że się jako naród w tym nienawistnym pędzie zatrzymamy. Jednak domniemywam, że kolejna kampania wyborcza zacznie się już 2 czerwca, a jej wrogość będzie sumą wszystkich poprzednich. Jak w ciągu Fibonacciego, bo wyraźnie w tym kierunku zmierzamy. ELA

Inkubator prawem nadzorowany

Impulsem do napisania tego listu jest sytuacja, w jakiej przyszło mi żyć, a iskrą zapalną była wypowiedź pana Mentzena określająca gwałt jako „nieprzyjemność”. Ten człowiek może niebawem określić obozy koncentracyjne jako „pewnego rodzaju niedogodność”, mimo że mogłoby się wydawać, iż pilnuje poprawności politycznej w ich nazewnictwie na świecie. Mieliśmy już K. Bosaka spotykającego się z nazistami i państwo również nie reagowało. Myślałam, że Polska zawrze, że uniesiemy się w krzyku i dyskusji, potępiając takie wystąpienia, ale nie dzieje się nic. Jakich jeszcze dramatycznych wydarzeń potrzeba, żebyście się Państwo obudzili i zobaczyli ogrom niebezpieczeństwa, jakie rodzi się na Waszych oczach? 

Kategorycznie i natychmiastowo żądam odsunięcia od możliwości pełnienia wszelkich funkcji publicznych, a zwłaszcza politycznych, p. Mentzena i wszystkich jemu podobnych, głoszących szowinistyczne, poniżające i sprzeczne z konstytucją oraz polskim prawem treści. Nie może być tak, aby jako jedyny nie podlegał przepisom prawa i nie ponosił odpowiedzialności za głoszone wypowiedzi, podczas gdy każdy inny obywatel Polski zostałby natychmiast ukarany i do tej odpowiedzialności pociągnięty (…). Od ponad 40 lat rok po roku niszczycie Państwo – jako politycy, i niestety, polityczki także – życie kobiet, w tym moje. Nie dajecie nam ani na chwilę odpocząć, od lat grzebiąc w naszych brzuchach i genitaliach.

O tym, co robicie z naszymi mózgami, nawet nie warto pisać, bo dla Was my – kobiety – nie mamy mózgów, a co za tym idzie – nie jesteśmy odbiorcami takich wyższych pojęć jak godność, honor, duma czy nawet zwykłe prawo do życia (…). Adresuję ten list tak do polityków płci „głównej”, czyli męskiej, jak i do tych, co myślą, że mają jakiekolwiek prawa – już nie ministrów, lecz ministerek, marszałkiń itp. (już nawet nie wiadomo, jak to odmieniać). To tylko feminatywy. I tak tam, gdzie wydaje Wam się, że macie coś do powiedzenia, decydują oni, czyli mężczyźni. Co prawda uczyliście ten naród, że „człowiek to brzmi dumnie”, ale zapomniano lub ukryto celowo, że tylko pod warunkiem, że jest płci męskiej. 

Wydaje się Wam, że macie władzę – a niczego nie macie. Tak mocno mężczyźni wychowali Was sobie, że jedyne, na czym się skupiłyście, to ozdobniki, końcóweczki itp. Zapomniałyście, że wybrano Was i dano sprawować władzę w interesie… No właśnie, czyim? Bo raczej nie kobiet. Przemoc w rodzinie nadal nierozwiązana, kary za gwałt (o, przepraszam, za pewnego rodzaju „nieprzyjemność”) żenująco niskie, a przesłuchania zgwałconych i cała droga sądowa to kolejny gwałt na tych osobach. Alimenty śmiesznie małe i do tego często nieosiągalne (…). Stoi się na straży ciąży – i tej z gwałtu, i tej, która przyniesie dziecku okaleczenie na całe życie, i tej, która może mnie zabić. Ale cóż, to tylko moje życie. 

Trzeba ze mnie uczynić inkubator prawem nadzorowany. Równocześnie zaznaczam, że nie jestem za nieograniczonym dostępem do aborcji na tzw. życzenie, ale nie może być tak, żeby ktoś decydował za mnie o moim życiu i życiu dziecka w przypadku wymuszenia donoszenia ciąży. Tym sposobem macie Państwo bowiem czelność decydować o losie dwóch osób (…). Wszystkie te niewiarygodnie niebezpieczne (nawet dla Was, mężczyźni) teorie, że jak nie chcesz dziecka, to go nie zabijaj, urodź i oddaj – są straszne! Idźcie do domów dziecka i zapytajcie te dzieci o szczęście. Jeśli dla Was dziecko ma aż taką wartość, to niech każdy z Was adoptuje chociaż jedno i nie pozwólcie, aby było ono przypadkowe, niechciane, znienawidzone, czyli z gwałtu.

Celowo urodzone, mimo że śmiertelnie chore czy niezdolne do samodzielnego życia. Dziecko powinno być chciane i szczęśliwe, a matka z ojcem powinni stworzyć normalną rodzinę. Każdy powinien mieć możliwość decydowania o sobie, o swoim życiu, o płodności. Mieć wybór (…). Mam swą godność, honor, ale czy Wy – mający czelność decydować o moim życiu – o tym wiecie? Mam też konstytucyjne prawa, których nie przestrzegacie, choć powinniście stosować się do tych praw, stojąc na ich straży (…). Zwracam się też do Partii Kobiet i przedstawicieli Lewicy. Wydawałoby się, że będziecie Państwo pilnować praw kobiet, tymczasem skupiliście się Państwo np. na ochronie praw gejów i lesbijek itp., jakby zapominając o tym, co od lat wyprawia się w Polsce z kobietami. ELŻBIETA R.

Deratyzacja

Prawda jest tylko prawdą, a kłamstwo jest zawsze kłamstwem. Małe dziecko na oczywisty zarzut matki zaczyna konfabulować (opowieściami ze świata bajek), starsze już kłamie. Kłamstwo „w dobrej wierze” bywa rozgrzeszane tak, jak dziecinne mijanie się z prawdą niemal wszystkich polityków. Jednak gdy kłamstwo staje się ich cechą, a jest domeną niemal każdego posła PiS, to ono w samej istocie nie jest już kłamstwem, bo jego zarzut jest atakiem politycznym. Taki tok rozumowania prowadzi do źródeł kłamstwa, do guru propagandy i dezinformacji politycznej PiS, do zarzucającego kłamstwa redaktorom udowadniającym bezsprzeczne kłamstwo o posiadaniu jednego mieszkania przez kandydata PiS na Prezydenta RP.

Odwracanie kota ogonem to przypadłość posła Jarosława Kaczyńskiego: „Wymyślacie sobie, jesteście funkcjonariuszami politycznymi” – miał powiedzieć do dziennikarzy w Sejmie po serii bolesnych pytań o niespójne odpowiedzi kandydata PiS na prezydenta i jego sztabu. Ten mieszkaniowy bigos (kłamstwo wielowątkowe) zdaje się mocno przypalony po zaprzeczeniu tego „miłosierdzia” Nawrockiego przez pracownicę gdańskiego MOPR stwierdzeniem, że pan Jerzy (pierwszy najemca) żył w skrajnej nędzy i egzystował tylko dzięki pomocy państwa. Nie wystarczy wietrzenie (jakim jest deklaracja Nawrockiego o przekazaniu mieszkania „na miarę naszych możliwości”), bo smród spalenizny z bigosu przeniknął już meble i ściany. A swoją drogą, ten widok J. Kaczyńskiego w Sejmie otoczonego klubowym fraucymerem, z atakującymi go mikrofonami redakcyjnymi, budzi skojarzenia z obrazem J. Matejki, gdzie Ulrich von Jungingen pod Grunwaldem bronił się zaciekle przed pikami piechoty i poległ.

Do rzeczywistości przywołuje jednak czerwony pompon klauna na jego nosie, pojawiający się zawsze przy próbach komentowania spraw publicznych, gdy czarne staje się białe, kłamstwo „prawdą”, a słuchaczy ogarnia pusty śmiech. Pompon przymierzył również pytany o kontrowersje pojawiające się wokół nieruchomości K. Nawrockiego kończący kadencję Andrzej D., stwierdzając: „Pamiętam, jak ja byłem brutalnie oczerniany w 2015 r. przed wyborami prezydenckimi przez różne środowiska”. Zasugerował też, uczący się dopiero rozumienia rzeczywistości ze zrozumieniem oraz niedoinformowany On, że wyborcy są „oszukiwani”.

Ktoś stojący z boku stwierdzi: przecież to cyrk! Utwierdzi się w tym przekonaniu, widząc i słysząc duże grupy parlamentarzystów PiS z czerwonymi pomponami na nosach, bałwochwalczo brnących w kłamstwo, potykających się na kolejnych lub powtarzanych (odbijających się jak od ściany) argumentach mediów. W XIII wieku „Flecista z Hameln” (szczurołap) dzięki melodii granej na flecie wyprowadził szczury z miasta. Ktoś w polskim wymiarze sprawiedliwości, szukając nut flecisty, trafił w dobre tony i zmusił już dwa szczury do ucieczki: na Białoruś i Węgry. Czekam na całą gamę dźwięków wyprowadzającą kryminalistów i geszefciarzy z ich stref komfortu przed oblicze sądu.

W przypadku uznania ich za winnych sugeruję kary dodatkowe w postaci świadczenia pracy w Domach Pomocy Społecznej. Może spotkają tam jeszcze pana Jerzego, wciąż czekającego przed telewizorem na obiecaną przez Karola Nawrockiego „prawdę” ulepioną wokół kawalerki w Gdańsku, a zdjętą przez PiS ze strachu z afisza sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Zasłona milczenia – tak przed społeczeństwem broni się PiS-owska правда. JANUSZ G.

Wariacje na temat umysłu

Obserwując scenę polityczną, nie tylko polską, nie sposób nie dostrzec, że pierwsze skrzypce zaczynają grać partie konserwatywne, narodowo-katolickie, a nawet nacjonalistyczne. Ich wspólnym mianownikiem jest prawicowy populizm. Tak dzieje się w Niemczech, Hiszpanii, Austrii, Słowacji, Brazylii i, niestety, w USA. O Węgrzech już nie wspomnę. Wszystkie te ruchy rosną w siłę, zwiększając swoje poparcie wśród społeczeństwa. I to jest porażająca informacja dla wszystkich, którzy żyli do tej pory w stabilnych, liberalnych demokracjach. Mnie w tej naszej polskiej demokracji żyło się całkiem przyzwoicie. Istniał trójpodział władzy, niezależne media i kontrola nad poczynaniami polityków. Lepsza lub gorsza, ale była. Ale ten liberalny świat odchodzi w przeszłość.

Nie wiem, co się porobiło z ludzkimi umysłami, że odrzucają dotychczasowy świat. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego wolą żyć w autorytarnych państwach, bo narodowy, konserwatywny populizm do tego właśnie prowadzi. Cóż takiego atrakcyjnego jest w państwie pod rządami „jedynie słusznej partii”, z mediami, wymiarem sprawiedliwości i wszystkimi instytucjami państwa podporządkowanymi tejże? Przecież współcześni populiści niewiele różnią się mentalnie od komunistów. Jedni i drudzy chcą sobie podporządkować państwo i obywateli. Jedyna różnica polega na gospodarce: współczes na jest prywatna, ta komunistyczna była państwowa. Na przykładzie Polski można jednak prześledzić, że sektor państwowy może się stale rozrastać.

Co tych ludzi pociąga w dyktaturach? A może to przez zmiany klimatyczne, które powodują nie tylko ekstremalne zjawiska pogodowe, ale również degrengoladę umysłową. Swoistą degenerację umysłów, które nie potrafią dostrzec zagrożeń, tracą zdolność rozróżniania dobra i zła, kojarzenia faktów i racjonalnej oceny sytuacji. Taką ja sobie wysnułem fantastyczną teorię. A może się mylę? Może jest tak, jak w przypowiastce, którą w filmie „Siedmiu wspaniałych” wygłosił niezapomniany Steve McQueen. Opisał gościa, który rozebrał się do naga i wskoczył między kaktusy. Zapytany, dlaczego to zrobił, odpowiedział, że chciał sprawdzić, jak to jest. JACEK M.

Gorszy sort?

Niedawno dowiedziałem się, oglądając „Panoramę”, że jeden z ministrów planuje likwidację telewizji POLONIA, chcąc za zaoszczędzone pieniądze wspierać Polaków na Wschodzie. Uważam tę likwidację za bardzo głupi pomysł. Mam 74 lata i chciałbym oglądać „Info 19.30”, stare i nowe polskie filmy oglądać na WIELKIM EKRANIE TELEWIZORA, a nie na monitorze komputera lub w telefonie. Nie tylko na wschodzie, ale także i na zachodzie Europy są Polacy. Także w Australii i w USA. Dlaczego, według tego pana, jesteśmy tym gorszym sortem Polaków? W marcu była 80. rocznica zdobycia Kołobrzegu przez Wojsko Polskie (wcześniej wyzwalające Toruń, Bydgoszcz i między Więcborkiem a Złotowem przekraczające dawną granicę polsko-niemiecką).

Do dzisiaj jest widoczny za Dorotowem kopiec z kamieni, które przenosił każdy POLSKI żołnierz, przekraczający dawną graniczną rzeczkę Łobzonkę. Dla mieszkańców Krajny to JEST ważny symbol patriotyzmu. Dlaczego wygumkowano z kart historii 400 tysięcy żołnierzy, którzy walczyli u boku Rosjan z niemiecko-austriackim Wehrmachtem? W imię jakich „ideałów” wyzywa się ludzi służących w Wojsku Polskim przed rokiem 1989 jako służących „organizacji mafijnej”? Najpierw zabiera się milionom młodych ludzi dwa (w marynarce trzy) lata życia, a potem określa się ich jako mafiosów. Innego wojska nie było! Szczególnie bolesne jest to, gdy takie poglądy wygłasza osoba, która w żadnym wojsku NIGDY nie służyła. Nie wiem, Panie Ministrze, czy i w jakim wojsku Pan służył.

Zapamiętałem jednak z dawnych lat, jak chwalił się Pan, będąc jako dziennikarz w Afganistanie, że „strzelał do ruskich”. To chyba nie było dyplomatyczne dla kogoś, kto w przyszłości będzie rozmawiał z Ławrowem. Jeżeli w marszu w Auschwitz bierze udział polski prezydent i nie ma tam polskiego sztandaru, są tylko izraelskie, to polska dyplomacja powinna popełnić seppuku. Kończę, żeby mnie szlag nie trafił, gdy widzę to, co dzieje się w Polsce. MARIAN P. 

2025-06-05

Angora