R E K L A M A
R E K L A M A

Koreańczycy o Polsce. Co sądzą o naszym narodzie?

– Jestem już długo w Polsce, no i mówię po polsku – opowiada Mike. – OK, wy mówicie dużo, dużo lepiej, ale uważam, że mój język polski jest na tyle dobry, że jestem w stanie porozmawiać o wielu kwestiach z różnymi Polakami. Mogę z wami pogadać przy kawie czy przy piwie albo czymś mocniejszym.

Fot. YouTube

Ma żonę Polkę i twierdzi, że czuje się tu jak u siebie, lecz jedna rzecz bardzo mu się nie podoba:

– Czasami jest tak, że znajomi, którzy są dla mnie bliscy, albo nawet bliska rodzina, w trakcie rozmowy mówią: „No wiesz, w Polsce jest tak, robimy to i to, i tamto… A jak jest u was?”. U WAS! WY! Ja wiem, że nie jestem Polakiem, ale tutaj nie chodzi o narodowość. Chodzi o to, że ja się nie postrzegam jako Polak czy jako Koreańczyk, tylko osoba, która jest częścią tego naszego grona. I kiedy ktoś z tej grupy mnie pyta: „Jak tam w Korei?”, czuję się odcięty. Jakby mnie nie było w tym zespole. Nieznajomi, mówi Mike, mogą pytać w ten sposób, dzielić ludzi na swoich i obcych, ale przyjaciele, rodzina? – To słowo „u WAS” troszeczkę mi dokucza. Uważam, że jestem tak mocno związany z Polską, że jak coś takiego słyszę, od razu reagują moje koreańskie komórki.

* * *

Pewnego razu Mike doznał kontuzji podczas gry w tenisa. Jego kolano wymagało artroskopii. Wylądował w polskim szpitalu. Pierwszy raz w życiu. Doświadczenie, wbrew temu, co większość sądzi o służbie zdrowia, uznał za całkiem pozytywne. – Było OK. Może miałem farta, ale byłem sam w czteroosobowym pokoju, czyli czułem się swobodnie. Lekarz, który mnie operował – miły, sympatyczny. I zabieg też udany. A pani anestezjolog bardzo miła. I jeszcze oczywiście pielęgniarka i cała obsługa naprawdę super. Słyszałem różne negatywne historie o szpitalach, najczęściej o niemiłej obsłudze, nieprzyjemnej atmosferze, braku organizacji. Ale w moim przypadku na szczęście tak nie było. Wręcz przeciwnie, naprawdę spoko i przyjemnie. Jeżeli mam się do czegoś przyczepić, to oczywiście do jedzenia – jedna bułka z wędlinką i serem to dla mnie trochę ubogo. Choć tak sobie myślę – przecież nie byłem tam, żeby się najeść, nie byłem w restauracji, prawda? A druga sprawa – centrum medyczne, gdzie miałem zabieg, mieści się w budynku, gdzie są kluby. Ja leżałem na parterze, a na drugim czy na trzecim piętrze znajdowały się dyskoteki. W nocy było słychać muzykę. W każdym razie miałem blisko na imprezę. Największa zaleta, że to wszystko w ramach NFZ. No, wiadomo, trzeba trochę długo czekać, w moim przypadku nawet rok, lecz za to nic nie płaciłem. Oczywiście płacę co miesiąc składki. Mike sprawdził, ile muszą wydać na artroskopię Koreańczycy. W przeliczeniu na złotówki wyszło około 3800 zł, już po refundacji tamtejszego NFZ. – I jeszcze wcześniej trzeba płacić za rezonans i tak dalej. Na dodatek w Polsce zrefundowano mu ortezę, musiał do niej dołożyć zaledwie 150 zł. W Korei orteza nie jest refundowana, jej cena wynosi ok. 1000 zł. – Słaba kolacja czy śniadanie, a nawet dyskoteka nad głową to tak naprawdę nic. Oczywiście, każdy może mieć inne zdanie, inne doświadczenie, ale jako Koreańczyk, który pierwszy raz miał operację w Polsce, mogę powiedzieć – było dobrze i jestem zadowolony.

* * *

Ojciec Mike’a mieszka w Polsce od 1996 roku. – Pracowałem w branży ciężarówek w Korei. Przyjechałem tu, żeby uruchomić nowy samochód – wspomina. – Po 3 latach mieliśmy wrócić do Korei, niestety, napotkaliśmy kryzys ekonomiczny, opóźniły się projekty i w końcu po 5 latach Daewoo Motors zbankrutowało. Trzeba było wracać, ale nie wróciliśmy. Zostałem, zacząłem własny biznes. Na Polaków patrzy z perspektywy swojego zawodu: – Mężczyźni uwielbiają jeździć samochodami. Na polską kuchnię nie narzeka, chociaż w latach 90. przeżył szok, gdy odkrył, że w Lublinie nie uświadczysz koreańskich restauracji: – Nie miałem co jeść. Wreszcie odkrył bary dla studentów Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Tam mieli dania podobne do koreańskich. – Non stop przez półtora miesiąca jadłem golonkę i kurczaka z rożna. Poza golonką, którą lubi do dziś, rozsmakował się we flakach, znakomitych na kaca. W Polsce nauczył się grać w golfa i łowić ryby, obie umiejętności bardzo przydały się teraz, kiedy przeszedł na emeryturę. Na pytanie, jakie są dobre cechy Polaków, odpowiada: – Szczerość, uprzejmość, oni wszyscy są mili, nie mają złych intencji. A złe cechy to tylko nadmiar tych dobrych. Nadmiar wszystkiego może sprawiać kłopoty. Wszędzie, gdzie mieszkają ludzie, jest podobnie, czy to Korea, czy Polska. Różnimy się tylko indywidualnie. Ojcu Mike’a Polska jako kraj wydaje się bardziej przyjazna niż Korea. – Tu jest spokojnie. W Korei wszystko płynie zbyt szybko, tu można cieszyć się czasem. I takie życie mi odpowiada, szczególnie w moim wieku. 

2025-02-14

E.W. na podst. YouTube/Kim jestem