R E K L A M A
R E K L A M A

IKONOWICZ: Ani mieszkań, ani dzieci

Matka straciła dziecko podczas rozwodu. Chłopiec trafił do domu dziecka, bo ojciec alkoholik nie chciał się nim zajmować! Kobieta przeżyła kryzys nerwowy. 

Rys. Gemini

Traciła panowanie nad sobą, krzyczała. Dziecko źle to znosiło. Minął rok. Ona dzięki terapii odzyskała psychiczną równowagę. 14-letni Norbert tęskni za mamą. Chce wrócić do domu. Tylko że kobieta nie ma domu. Wraz z mężem straciła dach nad głową. Mieszka w przytułku. Stara się o lokum od gminy. Taki warunek stawiają sąd rodzinny i kurator. Bezdomna dziecka nie odzyska. Gmina proponuje lokale tak małe, że trudno sobie wyobrazić, żeby dało się w nich mieszkać z nastoletnim synem. Prosimy więc o większy lokal. Ale burmistrz twierdzi, że dopóki dziecko nie wróci do matki, może dać tylko taki na jedną osobę. 10 metrów kwadratowych. Tego z kolei nie zaakceptuje sąd. Za ciasno. I tak powstaje kwadratura koła. Matka i syn muszą być osobno, bo takie są przepisy. To oczywiście nieprawda. Prawo mówi, ile lokal komunalny ma mieć metrów minimum. O górnej granicy prawo nic nie mówi. Tylko że ludzie patrzą mi na ręce, mówi burmistrz. Jak dam większe pojedynczej osobie, to wywołam powszechne oburzenie czekających w kolejce wielodzietnych rodzin.

Bieda mieszkaniowa, która blokuje oddanie syna matce i matki synowi, bierze się stąd, że statystyczna gmina w Polsce buduje jedno mieszkanie rocznie. Tymczasem zamiast miliardów złotych na budownictwo społeczne w budżecie przeznaczono zaledwie miliard. I z tego miliarda minister Paszyk z PSL podebrał jeszcze 400 milionów na inne cele. Zostało 600 milionów na całą Polskę. Kiedy rozmawiam z burmistrzami, prezydentami miast o budowaniu nowych mieszkań, słyszę, że po środki z Banku Gospodarstwa Krajowego nie sposób się dopchać. Rząd, który jeszcze tak niedawno gotów był wydać dziesiątki miliardów na dopłaty do kredytów hipotecznych, teraz odmawia wsparcia budowy mieszkań na każdą kieszeń. A przecież te dopłaty miały być dla tych, którym banki przyznają kredyty hipoteczne, czyli dla 10 proc. najzamożniejszych. Cała reszta dostaje od banków odmowy.

Co by się stało, gdyby na budownictwo społeczne przeznaczono 1 proc. PKB, czyli 30 miliardów, jak tego żądał Adrian Zandberg z Razem? Mieszkania by staniały. A tego nie chcą ani banki, ani deweloperzy, bo oni zarabiają na drogich mieszkaniach. I to oni lobbują za tym, żeby tanich mieszkań na każdą kieszeń na rynku nie było. To sprawia, że dzieci się nie rodzą. Bo żeby je mieć, trzeba zdobyć dach nad głową. 

2025-02-15

Piotr Ikonowicz