Syn prezydenta USA przyznał się do winy. Grozi mu nawet 17 lat więzienia

Przed sądem federalnym w Los Angeles doszło do sensacji. 5 września Hunter Biden przyznał się do wszystkich zarzutów w sprawie niepłacenia podatków. Syn prezydenta aż dziewięć razy musiał powiedzieć: „Jestem winny”. 

Fot. Wikimedia

Stało się to jeszcze przed wyborem ławy przysięgłych. Prokuratorzy przez 90 minut czytali akt oskarżenia liczący 56 stron. Wynika z niego, że w latach 2016 – 2019 Hunter zarobił 7 milionów dolarów. Zamiast jednak zapłacić fiskusowi należne 1,4 miliona, roztrwonił pieniądze na striptizerki, córy Koryntu, płatne strony pornograficzne, luksusowe samochody i eleganckie hotele. Małżonka oskarżonego, Melissa Cohen, nie chcąc słuchać tego wszystkiego, zakłopotana wyszła z sali. 

54-letni Biden junior długo zapewniał, że jest niewinny. Podkreślał, że gdy rozpoczęło się dochodzenie, zapłacił wszelkie należne podatki i grzywny. Mówił, że po prostu spóźnił się z zapłaceniem, jak to się zdarza wielu obywatelom. Żalił się, że ścigany jest z przyczyn politycznych, jako syn prezydenta, a stoją za tym mściwi republikanie pod wodzą Donalda Trumpa. 

„On jest winny”

5 września Hunter i jego prawnicy zamierzali skorzystać z tzw. Alford plea. To rodzaj ugody sądowej, w której oskarżony nie przyznaje się do winy, ale uznaje, że istnieją wystarczające dowody, aby sąd mógł wydać wyrok skazujący. Prokurator Leo Wise jednak zagrzmiał: – Chcę, aby to było absolutnie jasne. Stany Zjednoczone przeciwne są Alford plea. Hunter Biden nie jest osobą niewinną. On jest winny. Nie pozwolimy, aby przyznał się na specjalnych warunkach. Także sędzia nie był wobec oskarżonego nastawiony łaskawie. 

Syn prezydenta zdecydował się więc na pełne i bezwarunkowe przyznanie się do winy. Jak stwierdził w oświadczeniu, uczynił to, aby nie narażać swej rodziny na „więcej bólu, naruszania prywatności i niepotrzebnego zakłopotania”, jak również na przechodzenie przez proces, który ujawniłby szczegóły jego walki z uzależnieniem od narkotyków. Dodajmy, że rozprawa, podczas której ekscesy swawolnego Huntera zostałyby przedstawione bardzo dokładnie, z pewnością nie pomogłaby Kamali Harris, kandydatce demokratów na prezydenta. 

17 lat i milionowa grzywna

Wyrok zapadnie 16 grudnia. Hunter Biden może zostać skazany na 17 lat więzienia i grzywnę w wysokości 1,3 miliona dolarów. „Pierwszy syn Ameryki”, często pełniący rolę nieformalnego, ale wpływowego doradcy swego ojca, ma także inne kłopoty. W czerwcu sąd w Wilmington w stanie Delaware uznał go za winnego trzech zarzutów federalnych dotyczących nielegalnego kupna broni palnej. Wyrok w tej sprawie zostanie wydany 13 listopada. Grozi mu nawet 25 lat za kratkami. 

Komentatorzy zwracają uwagę, że burzliwe przygody Huntera uwikłanego w narkotykowy nałóg, proces o alimenty, miłośnika mocnych trunków i pięknych kobiet, wciąż trafiały na pierwsze strony brukowców i rzucały cień na całą prezydenturę Joe Bidena. 

Ten wycofał się w lipcu z walki o drugą kadencję. Wybory prezydenckie odbędą się 5 listopada, jednak do 20 stycznia 2025 roku Biden pozostanie szefem państwa. Wielu uważa, że „syn marnotrawny” nie będzie musiał jeść gorzkiego więziennego chleba, ponieważ w odpowiednim czasie tatuś go ułaskawi. Biały Dom kilkakrotnie zapewniał, że tak się nie stanie. Powszechnie wiadomo jednak, że Joe Biden kocha bezwarunkową miłością swych najbliższych. Podczas konwencji Partii Demokratycznej, która odbyła się w sierpniu, prezydent wyznał: – Mój tata miał zwyczaj mówić: „Joe, rodzina jest początkiem, środkiem, a także końcem”. 

2024-09-10

JP na podst.: CNN, Washington Post, New York Post, New York Times, Washington Times