Prawicowy zwycięzca wyborów w Holandii gardzi Polakami

"Pijany Polak zabiera waszą pracę" - mówił swego czasu Geert Wilders, którego partia wygrała wybory parlamentarne w Holandii. Jego antyimigrancki przekaz uderzał dotąd także w naszych rodaków, ale to nie przeszkadza rodzimym prawicowcom w okazywaniu radości w social mediach z powodu triumfu tego populisty.

Powyborczy układ sił w parlamencie

Partia Wolności (PVV) zdobyła 37 ze 150 miejsc w parlamencie. Drugie miejsce zajął sojusz Partii Pracy (PvdA) i Zielonej Lewicy (GL) z Fransem Timmermansem jako kandydatem na premiera, który uzyskał 25 mandatów. Na trzeciej pozycji uplasowała się centroprawicowa Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) byłego już premiera Marka Ruttego z 24 mandatami.

Ponieważ próg wyborczy w Holandii wynosi poniżej 1 proc., do parlamentu dostało się kilkanaście ugrupowań, nastąpiło rozdrobnienie sceny politycznej. Jeśli chodzi o siły polityczne spoza podium, warto zwrócić uwagę na Nową Umowę Społeczną (NSC), na której czele stoi jeden z najbardziej popularnych polityków holenderskich – Pietera Omtzigta, ta formacja uzyskała 20 mandatów. Pozostałe partie mają od 1 do 5 mandatów.

Antyimigrancki program

W social mediach można natknąć się na wiele komentarzy przychylnych wobec Wildersa ze strony sympatyków prawicy. Tymczasem to on swego czasu rozpętał nacjonalistyczną nagonkę na Polaków. Imigrantów z naszego kraju oskarżał o kradzieże, wandalizm i pijaństwo. Co ciekawe, Wilders nie jest przywiązany do wartości chrześcijańskich, nie jest typowym konserwatystą. Jego prawicowość sprowadza się do programu antyimigranckiego, który okazał się języczkiem u wagi w ostatnich wyborach w Holandii.

Przeciwko Europie Środkowo-Wschodniej

Szkopuł w tym, że w przeciwieństwie do polskiej prawicy w swojej antyimigranckiej narracji nie ogranicza się do ciskania gromów w przybyszów z Azji czy Afryki (muzułmanów, czarnoskórych etc.). On nie tylko usiłuje zjednać sobie rasistów, chce sięgać nawet po tych wyborców, którym przeszkadzają pracownicy z Europy Środkowo-Wschodniej.

Partia PVV Geerta Wildersa stworzyła w lutym br. serwis internetowy, który umożliwia zgłaszanie skarg i zażaleń na zachowanie imigrantów zarobkowych z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polaków. Ta strona ma ułatwić nagłaśnianie zjawisk, jakie przybrały na sile w Holandii w wyniku wzrostu imigracji: przestępczość, alkoholizm, narkomania czy porzucanie śmieci.

Ci holenderscy skrajni prawicowcy są zdania, że gdy w maju 2007 r. na holenderski rynek pracy weszli ludzie z państw członkowskich Unii Europejskiej, w tym Polski, doszło do tąpnięcia. Szacują, że do ich kraju trafiło ok. 200-350 tys. imigrantów zarobkowych. Utrzymują, że zdecydowanie za dużo.

Zwykli Holendrzy nie mieli nic przeciwko Polakom dekadę temu

Tymczasem gdy przed dekadą w Hadze przedstawiono wyniki badań opinii o Polsce i Polakach na zlecenie MSZ, okazało się, że wówczas Holendrzy akceptowali możliwość przyjazdu Polaków do swojego kraju jako turystów (89 proc), chętnie nawiązywali przyjaźnie z naszymi rodakami (76 proc. wskazań), nie mieli problemów z sąsiadami z Polski (62 proc.) i z kolegami z pracy, którzy przybyli do Niderlandów znad Wisły (68 proc.).

Wtedy 73 proc. badanych Holendrów twierdziło, że Polacy pracują sumiennie i rzetelnie. Ciekawe, jak jest teraz, gdy wiele osób uległo antyimigranckiej propagandzie Wildersa…

 

2023-11-24

Bartłomiej Najtkowski