Budzącymi niepokój danymi, którymi dysponuje ponoć Rada Bezpieczeństwa kraju, podzielił się portal Białoruski Przegląd Wojskowo-Polityczny. Zapewne dla większej wiarygodności powołał się zarówno na samego Alaksandra Łukaszenkę, jak i na własne „źródła z pogranicza”. To właśnie one miały donieść, że „Polska znacznie zwiększyła liczebność formacji wojskowych na wschód od Białegostoku”, gdzie obserwuje się „stałe przemieszczanie sprzętu i personelu”. Co więcej, region ten już ma opuszczać ludność cywilna… – Jest raczej retorycznym pytanie, z czym to jest związane – piszą autorzy publikacji zatytułowanej „Białoruś – agresorem, Polska – ofiarą”. I nie szczędzą szczegółów. Nie tylko rzekomych ruchów, ale także całej domniemanej operacji, która za nimi stoi. A chodzi ni mniej, ni więcej, tylko o plany białoruskiej emigracji politycznej „dokonania zbrojnej napaści na Białoruś ze strony Polski lub Ukrainy”. Takie plany miały uknuć właśnie polskie i ukraińskie tajne służby. I w tym celu organizują razem perfidną prowokację na granicy polsko-białoruskiej. – Zgodnie z założeniami wspólna polsko-ukraińska operacja powinna odbyć się pod białoruską flagą – czytamy dalej w artykule.
Rzekomym agresorom mają dopomóc działania „centrum dowódczo- koordynacyjnego Pospolite Ruszenie”, czyli organizacji „zbiegłych do Polski i zamieszkałych tam Białorusinów, którzy z zajadłą regularnością deklarują swoje historyczne prawa do Białegostoku” – twierdzą autorzy artykułu. – W konsekwencji polskie wojska, skoncentrowane na granicy w ramach operacji „Bezpieczne Podlasie”, zlikwidują „białoruskie grupy dywersyjno-rozpoznawcze”, które rzekomo wtargnęły na terytorium Polski – tak zdaniem propagandystów z Mińska wygląda dalszy scenariusz. – W rzeczywistości będą to przygotowane przez Polaków „chorągwie” – oddziały bojowe tzw. pospolitego ruszenia. Społeczności międzynarodowej zostanie pokazany zainscenizowany następujący obrazek: Białoruś jest agresorem, Polska – ofiarą.
Najstraszniejsze ma odbyć się potem…
– W związku z ekscesem na pograniczu niezwłocznie nastąpi reakcja białoruskich „sił demokratycznych” i Zachodu, w szczególności już sprawującego władzę prezydenta USA Trumpa. Zostanie zwołana Rada Bezpieczeństwa ONZ – odsłania Białoruski Przegląd Wojskowo-Polityczny dalsze kulisy rzekomego międzynarodowego spisku. – Należy oczekiwać, że Zachód wystawi białoruskim władzom ultimatum: złożenie pełnomocnictw, wyprowadzenie z Białorusi rosyjskich wojsk i przeprowadzenie nadzwyczajnych, już „demokratycznych” wyborów.
I tu właśnie tkwi klucz do całej historii. Już w minionym tygodniu na Białorusi rozpoczęło się przedterminowe głosowanie w rozpisanych na niedzielę 26 stycznia wyborach prezydenckich, w których rządzący krajem od 1994 roku dyktator postanowił przedłużyć swoją władzę o kolejne pięć lat. A co może być lepszym usprawiedliwieniem dla zachowania władzy niż przekonanie, że siłą chce odebrać ją zewnętrzny wróg korzystający z usług rodzimych zdrajców? Lub przynajmniej próba nastraszenia tym obywateli. Bo wróg – przynajmniej zdaniem Łukaszenki i jego reżimu – nie tylko nie śpi, ale dniem i nocą knuje, jakby go tu obalić… – Jest oczywiste, że w razie odmowy władz Białorusi wykonania żądań Zachodu, w Polsce i Ukrainie nastąpi realizacja tzw. Planu Zwycięstwo – twierdzą autorzy artykułu. – Wtedy właśnie (…) nie jest wykluczona próba wkroczenia przez Polskę na terytorium Białorusi z Zachodu.
Nic nowego
Podobne oskarżenia pod adresem naszego kraju nie są niczym nowym. Propaganda w Mińsku wysuwa je wręcz cyklicznie, a w przededniu „wybrania” Łukaszenki na kolejną kadencję jedynie się nasiliły. Zaledwie miesiąc temu o rzekomych planach podobnej inwazji informowała już państwowa TV ONT, twierdząc, że… szkolona przez antyterrorystów z GROM-u zbrojna antyłukaszenkowska opozycja zamierza wtargnąć na Białoruś aż z trzech stron: z Polski, Ukrainy i Litwy. Ale „na szczęście” wszystkie te knowania są w porę demaskowane i udaremniane. Bo przecież jak zapewnia sam 70-letni już dyktator, „wrogowie nie doczekają jego śmierci”. Co można rozumieć jako zamiar rządzenia krajem dożywotnio.