Uczniowie twierdzą, że bronią innowacyjności szkoły i domagają się wyjaśnień od dyrektor Ewy Dziekan-Feliksiak. Z ich relacji wynika, że w szkole brakuje podstawowych produktów, takich jak mydło i papier toaletowy, a liczba zajęć artystycznych w klasach taneczno-artystycznych została zmniejszona o połowę. Tymczasem, jak informuje Radio Zet, dyrektor miała wydawać pieniądze z budżetu gminy na rowery, dywany, sprzęt ogrodowy i pościel.
Drzwi za 150 tys. złotych
Nauczyciele mają wątpliwości co do remontów schodów, oświetlenia i drzwi za 150 tysięcy złotych, które zleciła dyrektor, dlatego Urząd Miasta objął szkołę kontrolą. Wiceprezydent Krakowa Anna Korfel-Jasińska przyznała w rozmowie z dziennikarzem Radia Zet, że sprawa może trafić do organów ścigania, ponieważ kontrola dobiega końca i pojawiają się niepokojące wnioski.
Kocham Kraków#XXXlo #Krakow #protest #liceum #uczniowie #dyrektorka pic.twitter.com/ij8a2Vyy6y
— whatthehell (@whatthe76339785) November 7, 2023
Nauczyciele nie otrzymali wynagrodzenia
Jeden z nauczycieli liceum, który jest związany ze szkołą od ośmiu lat, wyraził swoje niezadowolenie z sytuacji finansowej w rozmowie z Wyborczą. Od czerwca nie otrzymał żadnych pieniędzy. Nauczyciel wykazał dużą wyrozumiałość i nie protestował, jednak w końcu stracił cierpliwość.
W październiku nauczyciele złożyli wezwanie do zapłaty w sekretariacie szkoły. Nie wiedzą, co będzie dalej, ponieważ ich umowy były podpisane tylko do końca października.
Czarny protest uczniów
W odpowiedzi na sytuację, uczniowie zdecydowali się na protest. W wtorek, kilkaset osób ubranych na czarno wyszło przed południem przed budynek szkoły, domagając się przywrócenia pełnej liczby godzin zajęć tanecznych.
Kraków. "Czarny protest" licealistów. Uczniowie nie mają zajęć ani mydła, a dyrektorka wydaje krocie https://t.co/WYz8d3CZYO
— Jezus z Lublina ___Mₐₙᵤfₐₖₜᵤᵣₐ-Lᵤbₗᵢₙ.ₚₗ 🪚🔨 (@jezusekk) November 8, 2023
Szkoła w Krakowie jest miejscem nauki dla dzieci z aż 40 miast, a 12 nauczycieli tańca pracuje tam na umowę o dzieło, a nie na etat. Jak czytamy w Wyborczej, początkowo pensje nauczycieli były pokrywane z pieniędzy, które szkoła zarabiała na wynajmie sal i boiska. Jednak z czasem, środki na pensje zaczęła dostarczać gmina.
Dyrektorka szkoły utrzymuje, że każdy z zakupionych przedmiotów jest wykorzystywany w szkole, a twierdzenia, że środki były wykorzystywane na jej prywatne zakupy, to jedynie insynuacje.