Tereny między Grójcem a Wartą to prawdopodobnie największe zagłębie sadownicze Europy i jedno z największych na świecie centrów uprawy jabłek. Niedaleko Warki znajdują się Konary, wieś licząca około 400 mieszkańców, zamieszkana już w czasach neolitu 4500 lat temu. We wsi przez wiele lat mieszkał Wincenty Oczko (1568 – 1626), kanonik gnieźnieński, wykształcony w Padwie doktor medycyny i filozofii, nadworny lekarz prymasa Stanisława Karnkowskiego. Oczkowie to najsłynniejsza polska „dynastia” medyczna. Jan był lekarzem Stefana Batorego, Wojciech – Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Zygmunta III. Jego sławie i dorobkowi nie są w stanie dorównać nawet tak wybitni współcześni profesorowie jak Zbigniew Religa czy Henryk Skarżyński.
W Konarach od prawie 500 lat istnieją sady jabłoni. Rodzina Pietrzyckich wprowadziła się tu ponad 200 lat później i także zajęła się sadownictwem. Zbigniew Pietrzycki jest właścicielem dziewięciohektarowego sadu jabłoni, który odziedziczył po przodkach.
– Zamiast sprzedawać jabłka, lepiej je przetwarzać – mówi Artur, syn pana Zbigniewa. – Dlatego w 2018 roku razem z moją partnerką Martyną Krawczyk postanowiliśmy uruchomić tłocznię owoców i warzyw. Zaczynaliśmy skromnie, od zmodernizowania budynku gospodarczego i kupna jednej maszyny. Dziś Nasza Tłocznia jest jedną z największych tego typu manufaktur z bardzo dużą ofertą, która obejmuje prawie sto pozycji.
Od ananasa do yuzu
Wśród soków najwięcej jest różnych kompozycji na bazie jabłek: jabłko z marchewką, burakiem, gruszką, brzoskwinią, wiśnią, maliną i kilka rodzajów samych soków jabłkowych. Są soki z rokitnika, jagody kamczackiej, aronii, imbiru, jeżyn, brzoskwini, pokrzywy, kiwi, mirabelek, brzozy, kurkumy, borówki amerykańskiej, pigwowca japońskiego, guavy, dzikiej róży, pomidorów, agrestu, winogron (ciemnych i białych), ogórka, śliwek, czarnego bzu, porzeczki, melona, rabarbaru, selera naciowego, mango, ananasa, a nawet yuzu (owoc cytrusowy z Azji Wschodniej, wielkością zbliżony do pomarańczy, kolorem do cytryny o intensywnie żółtej skórce, smak to mieszanka limonki, mandarynki i grejpfruta, z delikatną nutą sosny). Wszystkie są produkowane bez dodatku cukru.
Są też napoje „podchmielone”, bezalkoholowe. Jabłko, marakuja, wiśnia tłoczone z chmielem, a także bogata oferta syropów niskosłodzonych, w tym z czarnego bzu czy pędów sosny.
Firma specjalizuje się też w produkcji lemoniad, z których szczególnie popularne są cytryna z imbirem oraz ananas z kwiatami czarnego bzu. Do tego przeciery z dyni, mango, bananowo-jabłkowo-truskawkowy, z marakui, gruszek, truskawek, grejpfruta, mirabelek, leśnej jagody, wiśni, brzoskwini, kiwi, cytryny, czerwonej porzeczki, marchwi, moreli, pomarańczy.
Jakby tego było mało, są też suszone skórki: cytryny, pomarańczy, derenia, rabarbaru, mandarynki, limonki oraz kilka rodzajów owocowych musów i dżemów. A także zakwasy, kiszonki.
Firma wykorzystuje jabłka z własnego sadu. Kupuje też warzywa i owoce nie tylko od okolicznych sadowników, lecz także w hurtowniach. W przypadku owoców egzotycznych zdarza się, że sprowadza je bezpośrednio od producentów z Grecji, Hiszpanii, a także spoza Europy.
Tłocznia ma nowoczesny park maszynowy. Soki są delikatnie pasteryzowane w temperaturze nieprzekraczającej 78 stopni. Produkty regularnie bada miejscowy sanepid.
Jakość musi kosztować
Wyroby Naszej Tłoczni są droższe od tych spotykanych w marketach, produkowanych na przemysłową skalę, ale jak zapewnia pani Martyna, jakość musi kosztować.
Litr soku z jabłek lekko kwaśnych kosztuje 5,9 zł, tyle samo litr soku wieloowocowego. Z aronii 12,5 zł, z czerwonej porzeczki 9,8 zł.
Sok z derenia to już inna półka cenowa – 60 zł za litr. Najdroższy w ofercie jest yuzu – 224 zł. Soki można kupić w szklanych butelkach 330 ml lub opakowaniach typu bag-in-box 3 i 5 l.
Nasza Tłocznia to jednoosobowa działalność gospodarcza. W przeciwieństwie do spółek prawa handlowego nie można więc dowiedzieć się o przychodach czy zyskach, a właściciele bardzo oszczędnie wypowiadają się na ten temat. Nie dowiemy się, ile tłocznia przerabia owoców, ile litrów produkuje, gdyż to tajemnica firmy.
Nie poznamy też rentowności, która w tym przypadku może przekraczać nawet 50 proc. Jest ona tak wysoka, gdyż tłocznia nie korzysta z pośredników, jakimi są hurtownie i sklepy. Soki i inne produkty można jedynie zamówić w sklepie internetowym lub kupić na miejscu w Konarach.
– Nasze produkty dostarczamy także do producentów lodów i restauracji, w tym do jednej z warszawskich restauracji mającej gwiazdkę Michelina – mówi Martyna Krawczyk.
Coraz popularniejszą usługą jest zwiedzanie tłoczni. W zeszłym roku odwiedziło ją ponad 8 tys. osób. Bilet dla jednej osoby kosztuje 15 zł, w przypadku grup zorganizowanych z przewodnikiem 65 – 85 zł. Za te pieniądze właściciele oferują: zwiedzanie sadu i samodzielny zbiór owoców, tłoczenie soku z zebranych jabłek, degustację świeżo wytłoczonego soku, przejażdżkę pomiędzy sadami zabytkowym pick-upem, ognisko z pieczeniem jabłek, upominek dla każdego uczestnika wycieczki. Na najmłodszych czekają trampolina, zwiedzanie domu Baby Jagi, tenis stołowy i inne atrakcje.
– W miarę bogacenia się Polacy przywiązują coraz większą wagę do jakości kupowanych produktów – mówi pan Artur. – My oferujemy najwyższą jakość i wyśmienite smaki, więc chyba Nasza Tłocznia ma przed sobą przyszłość.

Pierwsze były małpy
Trudno powiedzieć, od jak dawna ludzie piją soki owocowe. Prawdopodobnie od zawsze, bo przecież nawet małpy potrafią wycisnąć sok z owoców.
W naszej szerokości geograficznej króluje jabłoń. To owoc nie tylko pełen wartości odżywczych, lecz także mityczny. Zerwała go Ewa z drzewa poznania dobra i zła i dała Adamowi, czego konsekwencje ponosimy do dziś (niektórzy badacze twierdzą, że to był owoc granatu). Złote jabłko wręczył Afrodycie Parys, uznając ją za najpiękniejszą boginię, co przyczyniło się do wybuchu wojny trojańskiej.
Według celtyckich podań w centrum Avalonu (kraina umarłych) rośnie jabłoń mająca jednocześnie kwiaty i owoce.
Najstarsze ślady dziko rosnących jabłoni pochodzą sprzed 8500 lat z terenów dzisiejszej Turcji. Na naszych ziemiach jabłonie pojawiły się 5500 lat później, przy czym o sadownictwie możemy mówić dopiero od XII wieku, kiedy cystersi zaczęli szczepić dzikie jabłonie w przyklasztornych sadach.
Polska jest największym producentem jabłek w Unii. W zależności od urodzaju i tego, czy przymrozki nie zdziesiątkowały sadów, rocznie produkujemy około 4 milionów ton jabłek, co razem z Turcją stawia nas na trzecim miejscu na świecie. Wyprzedzają nas Chiny – 45 mln ton – i Stany Zjednoczone – ponad 5 mln.
Mimo że jesteśmy tak znaczącym producentem owoców, statystyczny Polak wypija około 11,4 l soków rocznie (Skandynawowie trzy razy więcej), czyli trochę więcej niż szklankę tygodniowo, gdy dietetycy zalecają picie szklanki dziennie.
Najpopularniejszy i także najtańszy jest sok jabłkowy, który wybiera jedna trzecia rodaków. Na drugim miejscu pomarańczowy, następnie marchwiowy i pomidorowy, reszta owoców i warzyw pozostaje wyraźnie w tyle.
Ogromna większość soków kupowanych przez Polaków to napoje z koncentratu.
Na świecie numerem jeden jest sok pomarańczowy. Pije go na śniadanie większość mieszkańców Europy, Australii i Ameryki Północnej.
Soki są przeważnie droższymi napojami niż cole, lemoniady, wody smakowe czy mineralne. Niektóre kosztują ponad 200 zł za litr. To jednak nic przy cenie herbaty Panda Dung Tea, której kilogram kosztuje 270 000 zł! Na jej wyjątkowe właściwości smakowe ma podobno wpływ nawóz, którym nawożone są plantacje tej herbaty. To odchody pandy.