– W Narodowym Funduszu Zdrowia z roku na rok są coraz większe środki, lekarze specjaliści zarabiają duże pieniądze, mamy coraz więcej nowoczesnego sprzętu. Mimo to kolejki do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych są coraz dłuższe, a w niektórych dziedzinach medycyny spada poziom świadczonych usług.
– W drugiej połowie ubiegłego roku NFZ ogłosił, że nie będzie płacił za tzw. nadwykonania (świadczenia medyczne wykonane ponad limit wynikający z umowy z NFZ – przyp. autora). Szpitale zaczęły ustawiać pacjentów w kolejki i przestały wykonywać niektóre świadczenia. Taka jest ogólna diagnoza tego tąpnięcia.
– To nic nowego, tak już było wiele razy.
– W poprzednich latach płacono za nadwykonania część pieniędzy (czasem tylko 30 proc. stawki) i robiono to nawet z rocznym opóźnieniem. Są jednak pewne świadczenia, za które nie można wstrzymywać opłaty za nadwykonania – to: tomografia, rezonans, endoprotezoplastyka stawu biodrowego. W związku z tym w ogóle nie robi się nadwykonań. To jednak dotyczy tylko świadczeń szpitalnych. Pogarsza się też czas oczekiwania na wizyty do lekarzy. Widać, jak nieefektywny jest cały system. Dysproporcja między zawartością koszyka świadczeń gwarantowanych a wielkością środków na jego realizację jest coraz gorsza i mam na myśli nie tylko kwestie finansowe, ale dostępności lekarzy. Jak to wszystko funkcjonuje, widać na przykładzie zakupu przez placówki medyczne nowego sprzętu. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Ministerstwo Zdrowia kupują nowy sprzęt medyczny. Ale co z tego, jeśli on nie pracuje. Powinien pracować 20 godzin dziennie, a pracuje 10.
– Dlaczego jest tak krótko używany?
– Bo przy zakupach nie używa się w Polsce „Jowisza”, czyli instrumentu oceny wniosków inwestycyjnych w sektorze zdrowia. Miał być stosowany przy wszystkich inwestycjach w nową infrastrukturę, ale z czasem „Jowiszowi” wybito zęby. Teraz jest on używany tylko w niektórych projektach, a na co dzień stosuje się ręczne sterowanie. Efekt jest taki, że kupujemy sprzęt bez opamiętania, często według kryteriów politycznych, a nie zgodnie z potrzebami zdrowotnymi pacjentów.
– Część tych nadwykonań była spowodowana tym, że pacjenci woleli leczyć się w dużych, nowoczesnych ośrodkach. Do Centrum Zdrowia Dziecka czy Centrum Zdrowia Matki Polki przyjeżdżały osoby z całego kraju, więc nadwykonania musiały mieć miejsce.
– Ale to wszystko są szpitale wysokospecjalistyczne, które nie mają decydującego wpływu na ogromne kolejki do lekarzy i nie mają wpływu na nasz Barometr. Za czasów ministra Radziwiłła wprowadzono sieć szpitali, której nie jestem zwolennikiem. Moim zdaniem lepiej jest zrobić sieć oddziałów albo wprowadzić „usieciowienie” w zakresie grup chorób.
– Często jest tak, że szpitale powiatowe podejmują się skomplikowanych świadczeń medycznych, do czego nie mają ani odpowiedniej kadry, ani sprzętu, a wykonują te świadczenia, bo są szczególnie dobrze wyceniane przez NFZ.
– Jeżeli świadczenie jest dobrze wycenione, czyli powyżej kosztów wykonania, to szpitale ściągają pacjentów z całej Polski. Tak jest w przypadku radioterapii. Jeżeli świadczenie jest wycenione poniżej kosztów wykonania, to każde jego wykonanie zwiększa dług i takich pacjentów ustawia się w kolejce albo wysyła gdzie indziej.
– Jakie świadczenia są szczególnie deficytowe?
– W geriatrii jest dużo takich świadczeń. W stomatologii to, co płaci NFZ, radykalnie odbiega od cen w leczeniu prywatnym. Podobnie jest w chirurgii plastycznej, a także w endokrynologii.
– Minister Leszczyna narzeka na lukę w NFZ w wysokości 15 miliardów złotych, przez co podobno nie można zmniejszyć składki zdrowotnej przedsiębiorcom, która za czasów rządów PiS stała się relatywnie najwyższa w całej Unii.
– Deficyt w NFZ wynosi już około 30 miliardów. Jeżeli z powodu tego deficytu nie można obniżyć składki zdrowotnej przedsiębiorcom, to dlaczego pani Leszczyna poszerza koszyk świadczeń w stomatologii?
– Politycy, z których 99 proc. nie ma żadnego pojęcia o zarządzaniu systemem ochrony zdrowia, znają tylko jedną receptę na poprawę sytuacji: dokładanie kolejnych miliardów złotych.
– Przed 20 laty w systemie ochrony zdrowia było niecałe 30 miliardów złotych. Dziś mamy ponad 200 miliardów i kolejki są dłuższe, niż były przed 20 laty. Gdzie te pieniądze wyciekają, co się z nimi dzieje?
– Skoro nie wiadomo, gdzie są te pieniądze, to może wiadomo, dlaczego tak jest?
– Tak jest, ponieważ NFZ jest monopsonem (forma rynku, na którym istnieje tylko jeden odbiorca – przyp. autora). Dopóki Fundusz nie będzie miał konkurencji, nic się nie zmieni. Przypomnę, że jego likwidację zapowiadały wszystkie znaczące partie. W obecnym systemie pacjent nigdy nie będzie w centrum uwagi.
– Czy utworzenie konkurencji wobec NFZ jest możliwe?
– To tylko kwestia woli politycznej. Gdyby pozwolono utworzyć taką konkurencję zagranicznemu kapitałowi, to mógłby on wpompować w nasz system od 100 do 300 miliardów euro.
– Jaki kapitał byłby tym zainteresowany?
– Szwajcarski, amerykański, francuski, brytyjski i wiele innych. Ale tacy inwestorzy mają pewne warunki. Po pierwsze, konieczne jest zdefiniowanie koszyka świadczeń gwarantowanych za pomocą technologii medycznych. Dziś za pomocą technologii medycznych mamy zdefiniowane tylko części lekowe. Nielekowe są dziurawe jak sito, bo nie są zdefiniowane. Te ogólne zapisy powodują, że wyciekają nam z nieszczelnego systemu grube miliardy. Pozwala to przesuwać pacjentów do grupy chorób wyżej wycenianych. Drugi warunek: zagraniczni ubezpieczyciele chcieliby mieć prawo weta wobec cen świadczeń znajdujących się w koszyku. Wreszcie mieć prawo weta przy wpisywaniu do koszyka nowych, drogich technologii. Wówczas NFZ musiałby konkurować ofertą i ceną z nowymi ubezpieczycielami.
– Czy to nie pozbawiłoby Polaków dostępu do najlepszych metod leczenia?
– Koszyk nadal ustalałby minister. Chodzi o zabezpieczenie przed tym, żeby jakiś polityczny oszołom w ministerstwie nie wywrócił systemu, decydując z jakichś powodów, że zastrzyk w pośladek zamiast 5 zł będzie wyceniany na 500.
– Dlaczego politycy, bez względu na opcję, nie chcą takich reform?
– Wbrew temu, co mówią politycy i piszą media, w połowie krajów Unii nie ma kolejek, a system działa sprawnie. Dużo lepiej jest nie tylko w bogatej Holandii, ale i w Czechach. Zamiast wziąć się do roboty, nasi politycy wolą walić się maczugami. Im obecna sytuacja nie doskwiera, ponieważ żyją w bańce i nie wiedzą, jaki jest realny świat. Polscy politycy nie stoją w kolejkach. Mają równoległy system opieki zdrowotnej. Oni, ich rodziny są przyjmowani w wysokospecjalistycznych szpitalach bez żadnych kolejek.
Lepiej już było
Fundacja Watch Health Care opublikowała swój kolejny Barometr – raport dotyczący zmian w dostępie do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych (stan na październik/listopad 2024, numer 01/01/2025).
W październiku i listopadzie 2024 r. czas oczekiwania na pojedyncze świadczenie zdrowotne wyniósł 4,2 miesiąca. W porównaniu z lipcem i sierpniem 2023 r. wydłużył się o 0,7 miesiąca.
Aby uzyskać poradę lekarza specjalisty, trzeba było czekać średnio 4,3 miesiąca – o 0,6 dłużej niż w lipcu/sierpniu 2023 r.
Oczekiwanie na badanie diagnostyczne średnio wynosiło 3,1 miesiąca – o 0,6 dłużej niż w lipcu i sierpniu 2023 r.
Wśród 215 analizowanych świadczeń zdrowotnych w 104 przypadkach odnotowano pogorszenie dostępności, w przypadku 41 dostępność uległa poprawie.
Największa zapaść nastąpiła w geriatrii. Na wizytę u geriatry czekało się średnio 3,1 miesiąca, na pobyt w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym – 13,7. Cierpiąca na schizofrenię oraz demencję starczą 73-letnia pacjentka musi czekać na przyjęcie do ZPL ponad 2 lata.
Średni czas oczekiwania na świadczenia z zakresu endokrynologii to 7,6 miesiąca. _ W przypadku immunologii – 5,3 miesiąca (o 2 dłużej niż w 2023 r.).
W chirurgii ogólnej ten czas wydłużył się z 1,8 do 3,8 miesiąca. _ Za to znacząco skróciło się oczekiwanie na tomografię komputerową klatki piersiowej w przypadku chorób płuc – z 4,0 do 1,2 miesiąca.
Na wizytę u kardiologa dziecięcego trzeba czekać 2 miesiące, gdy przed rokiem – 4,7. Najdłużej czeka się na badanie u angiologa (13,9 miesiąca), endokrynologa (12,1) i chirurga naczyniowego (11,6 miesiąca). Najkrócej u pediatry (0,0), neonatologa (0,2 miesiąca).