Etna znów przemówiła. W poniedziałek doszło do silnych wstrząsów, a następnie do potężnego wybuchu gazów zmieszanych z popiołem i odłamkami skalnymi oraz do gwałtownego wypływu lawy. Jak podają specjaliści, miało to związek z zapadnięciem się fragmentu zbocza krateru.
Mimo że wcześniej wydano ostrzeżenie o pierwszych oznakach zwiększonej aktywności wulkanu, w pobliżu znajdowali się turyści. Słysząc potężny ryk i widząc wzbijające się kłęby dymu w popłochu rzucili się do ucieczki. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Jednak nie wszyscy w takich okolicznościach zachowują się odpowiedzialnie – skarżą się lokalni ratownicy i urzędnicy sycylijskiej agencji rządowej, opowiadając, że niektórzy amatorzy mocnych wrażeń robią sobie z wulkanu plac zabaw. Podczas aktywności Etny dochodzi do sytuacji, w której śmiałkowie dla dreszczyku emocji i chęci zrobienia sobie zdjęcia w ekstremalnych warunkach potrafią wręcz podchodzić do rozżarzonej lawy, a nawet próbować piec nad nią kiełbaski. Część osób wchodząc na górę jest do tego kompletnie nieprzygotowana i nieodpowiednio ubrana, co znacząco zwiększa ryzyko wypadku.
Z kolei w znanym tureckim kurorcie Marmaris w poniedziałek w środku nocy zatrzęsła się ziemia. Doszło do paniki. Zaskoczeni i wybudzeni ze snu ludzie skalali z okien, żeby w razie zawalenia się budynków uniknąć zginięcia pod gruzami. Ewakuując się w ten sposób kilkadziesiąt osób zostało rannych i trafiło do szpitala, jedna z nich – 14-letnia dziewczynka – zmarła na skutek odniesionych obrażeń. Trzęsienie o magnitudzie 5,8 nie uszkodziło konstrukcji budynków, chociaż było odczuwalne także w sąsiednich prowincjach i grackiej wyspie Rodos.