Kilka pytań do… Antoniego Chąpińskiego

Antoni Chąpiński (17 l.) jako jedyny Polak dostał się na czerwcowy międzynarodowy obóz CERN-Solvay student camp w Szwajcarii. Na co dzień uczy się w XVII LO przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4 im. ks. prof. Józefa Tischnera w Poznaniu.

Fot. archiwum domowe

 – Czym jest CERN-Solvay student camp?

– To tygodniowy obóz szkoleniowy, który odbywa się pod Genewą. Znajduje się tam CERN, czyli jeden z największych i najbardziej cenionych ośrodków badawczych na świecie. Mieści się tam największe urządzenie świata – Wielki Zderzacz Hadronów, którym posługują się fizycy podczas przełomowych odkryć. Stamtąd pochodzi także między innymi tzw. internetowe „www” czy pomagająca w medycynie tomografia PET.

– Kto uczestniczył w szkoleniu?

– 29 uczniów szkół średnich z całego świata, wybranych spośród 650 zgłoszeń nadesłanych z 80 krajów. Najpierw każdy z nas wypełniał formularz, w którym opisywaliśmy siebie i nasze zainteresowanie fizyką. Przeszliśmy także kurs i test z fizyki online przygotowany przez pracowników CERN. Musiałem również wskazać, jakie naukowe odkrycie ciekawi mnie najbardziej. Zdecydowałem się na hipotezę polskich naukowców prof. Andrzeja Dragana i prof. Artura Ekerta, którzy dopuszczają istnienie obiektów poruszających się z prędkością większą niż prędkość światła. Chciałem w ten sposób podkreślić wkład Polaków w naukę.

– Jak wyglądały zajęcia?

– Dostaliśmy oficjalną kartę, która pozwalała nam na poruszanie się po całym ośrodku. Oczywiście z wyjątkiem miejsc niebezpiecznych, np. zagrożonych promieniowaniem, lub takich, gdzie może wchodzić tylko przeszkolony personel. Podczas trwania obozu codziennie odbywały się wykłady, zajęcia w laboratoriach i zwiedzanie obiektów na terenie CERN. Mieliśmy także możliwość zjechania na głębokość 80 m pod ziemię w bezpośrednie sąsiedztwo tunelu, w którym znajduje się Wielki Zderzacz Hadronów. W ramach laboratoriów zbudowaliśmy model PET, używając materiałów radioaktywnych, badaliśmy nadprzewodnictwo, bawiąc się przy tym ciekłym azotem, dzięki komorze mgłowej mogliśmy zaobserwować m.in. cząstki nadlatujące prosto z kosmosu. To wielka frajda dla pasjonatów takich jak ja.

– Myślisz, że to doświadczenie wpłynie na twoją przyszłość?

– Było to dla mnie ogromne przeżycie i wielka przygoda. Możliwe więc, że zaprocentuje to kiedyś w mojej pracy. Przede wszystkim poznałem kolegów i koleżanki, z którymi mogłem rozmawiać na interesujące nas wszystkich tematy. Na co dzień jestem bardzo nieśmiałą osobą, a w tej grupie rówieśników czułem się swobodnie i dobrze. Był też czas na zabawę, bo wieczory spędzaliśmy, zwiedzając miasto. Dalej jesteśmy ze sobą w kontakcie.

– Chcesz zostać fizykiem?

– Nie. Ta dziedzina bardzo mnie ciekawi, ale swoje życie zawodowe wiążę z matematyką i informatyką.

– Twoja rodzina to także umysły ścisłe?

– Tak. Mama jest chemikiem, a tata pracuje w IT, chociaż pasjonuje się fizyką i astronomią. Nasze rodzinne wyprawy często kręciły się wokół nocy naukowców, festynów naukowych, planetariów czy obserwatoriów. To na pewno wpłynęło na moje zainteresowania. Mam też szczęście mieć świetną wychowawczynię i nauczycielkę fizyki Hannę van Loon, która bardzo mi kibicuje i zachęciła mnie do wysłania zgłoszenia na obóz.

– Co lubisz robić w wolnym czasie?

– Uwielbiam podróżować i próbować nowych potraw. Wraz z najbliższymi zwiedziłem już sporą część świata. To sprawia, że również geografia jest moją pasją. Z każdej wyprawy przywożę „śnieżną kulę” – skolekcjonowałem ich prawie 200. Bardzo kocham zwierzęta. Mam trzy wspaniałe psy, w tym dwa adoptowane ze schroniska. Uczę się także tworzyć gry komputerowe. 

2024-09-17

Hanna Jocek