Angorkowy podróżnik najpierw udał się do Göbekli Tepe, czyli najstarszej na świecie świątyni. Ze wzniesienia, na którym się znajduje, rozpościera się piękny widok na wzgórza. Według archeologów pochodzi ona z X wieku przed naszą erą, więc jest starsza o 7100 lat od egipskich piramid i o 6600 lat od brytyjskiego Stone henge. Jej najwyższe kamienne bloki (monolity) mierzą tyle, co żyrafa i ważą tyle, co dwa słonie. W wielu miejscach na skałach zobaczyć można wyrzeźbione istoty przypominające ludzi i zwierzęta. Część z nich pozostawiono w oryginalnym miejscu sanktuariów, a większość przeniesiono do muzeum archeologicznego w centrum Şanlıurfy. Do niego Kazik również się wybrał. Tam obejrzał nie tylko kolejne figurki z Göbekli Tepe, ale i najbardziej wiekową rzeźbę przedstawiającą człowieka. Naukowcy nazwali posąg Urfa Manem, co królik uznał za zabawne przydomki przypominające super bohaterów komiksów. Kazika zainteresowały także zbiory terakotowych zabawek z epoki brązu. Niektóre wyglądały jak obecne samochodziki, lecz podróżnik domyślił się, że powstały pewnie na wzór dawnych pojazdów konnych.
Królik odwiedził także miejsce, które ma specjalne znaczenie dla osób religijnych – jaskinię, w której wedle opowieści narodzić miał się prorok Abraham i mieszkać w niej wraz z matką przez kilka lat (postać ta nazywana także Ibrahimem występuje zarówno w chrześcijaństwie, judaizmie, jak i islamie).
Niedaleko kamiennej groty, w której modlą się wierni, znajduje się święte jezioro Balıklıgöl. Miało ono powstać po tym, jak dawno temu król Nimrod nakazał wrzucić Abrahama do ognia. Jednak według przekazów Bóg, chroniąc proroka, zdecydował o tym, aby płomienie zmieniły się w wodę, a drewniane polana w ryby. Obecnie w zbiorniku aż roi się od tłuściutkich karpi, których nie wolno łowić, lecz można dokarmiać przygotowaną dla nich karmą.
Na koniec dnia podróżnik przeszedł się po bazarze. Nie było na nim prawie w ogóle turystów. Straganiarze oferowali przyprawy, ubrania, metalowe naczynia, jedzenie, złoto, buty, perfumy i kosmetyki. Stoisk i wąskich uliczek było tam tak dużo, że królik zupełnie się pogubił i zastanawiał się co chwilę, dokąd ma iść.
Kiedy już udało mu się wydostać ze sklepikowego labiryntu, przysiadł, aby napić się zimnego ayranu (tamtejszego jogurtu).
– Turecka podróż się kończy, ale kolejna przygoda przede mną – pomyślał z radością.
