Kazik w podróży. Pierwsze wrażenia z Hawany

Hawana, nareszcie! – pomyślał Kazik po ponad 24 godzinach podróży na Kubę. Największą karaibską wyspę, na której mieszka ponad 11 milionów osób.

Fot. H.J. i A.P.

Stara taksówka podwiozła go pod „casa particular”, czyli dom gościnny prowadzony przez Kubańczyków, w którym miał spędzić kilka nocy. Wycieńczony królik zobaczył wokół same zniszczone budynki, śmieci, a nawet gruz na ulicach i towarzyszący niemiłemu widokowi nieprzyjemny zapach. Nie wyglądało to na wspaniały wypoczynek i wakacje marzeń. Kazik jednak odegnał złe myśli i zakrzyknął: „Ahoj, przygodo!” – hasło dodające mu odwagi.

Plaza Vieja – odremontowany plac – był bliziutko domu Kazika. Odnowione, kolorowe i wyraźnie różniące się od siebie stylem budynki zainteresowały królika i poprawiły mu nastrój. – Są tu i ładne miejsca – pomyślał. Kiedy dokładnie się rozejrzał, zauważył, że wszystkie domy w Havana Vieja musiały być dawniej przepiękne i bogate. Kontrast między odnowioną częścią starówki a tą przez lata wciąż niszczejącą był ogromny. Tak samo szokowały podróżnika warunki życia mieszkańców. Przemieszczając się popularną tu rikszą, podglądał przez otwarte drzwi i okna codzienne życie hawańczyków. Żadne mieszkanie nie przypominało takiego, jakie Kazik znał z Polski czy z innych podróży po świecie. Wnętrza pokoi odzwierciedlały ubóstwo życia pod reżimem politycznym na Kubie. Bardzo często jedno pomieszczenie pełniło funkcję jednocześnie salonu, kuchni i sypialni dla kilku osób.

Zaskakująca dla Kazika była także wizyta w sklepie. I choć podróżnik chciał kupić jedynie wodę, to okazało się, że nie jest to takie proste. Sprzedawca i owszem pracował, jednak otaczały go puste półki.

Ruch w mieście był chaotyczny. Obok królika przejeżdżały wspomniane rowerowe riksze, obłe i zadaszone żółte skuterki coco taxi, mnóstwo ponad 60-letnich amerykańskich samochodów, ale też i polskie maluchy – kultowe fiaty 126p. Z umieszczonych w wielu miejscach głośników słychać było głośną muzykę, a ludzie gwarnie ze sobą rozmawiali. Straganiarze pchający wózki z kilkoma warzywami, pieczywem lub owocami nawoływali lub gwizdali, zachęcając do kupna towaru.

Wśród tej biedy miejscem, które raziło bogactwem w oczy, był El Capitolio. Budynek publiczny o wielkim złotym dachu w kształcie kopuły. Stworzono go w latach 20. ubiegłego wieku na wzór Kapitolu w Waszyngtonie i Panteonu w Paryżu.

W odrestaurowanej części starej Hawany królik odwiedził najstarszy w mieście uniwersytet i zerknął do Pałacu Kapitanów Generalnych. Przed tym drugim zabytkiem od miejscowego przewodnika dowiedział się, że ulica przed pałacem wykonana jest z drewnianych klepek. To zarządzenie jednego z kapitanów, którzy tu mieszkali. Lubił on sypiać popołudniami i nie chciał, aby przechodzący pod oknami ludzie hałasowali, stukając obcasami o twardą nawierzchnię.

Obok, na skwerze Plaza de Armas, zaciekawiło królika ogromne drzewo – La Ceiba, uważane za święte i będące narodowym symbolem Kuby. Także symbolicznym miejscem dla hawańczyków są strzelisty pomnik i niewielka świątynia El Templete zbudowana w 1827 roku. Tu – według przypuszczeń – około 1519 roku Hiszpanie zasiedlili San Cristobal de la Habana (dawna nazwa stolicy).  

2024-03-06

H.J.