– Gdyby tata był zdrowy i poczytalny, nigdy by się takiego czynu nie dopuścił. Moim zdaniem to, co się stało, jest skutkiem wypadku, którego doświadczyliśmy ponad 20 lat temu. Przecież wówczas doznał poważnego urazu mózgu i miał ciężką operację. Lekarze wtedy mówili, że miał dużo szczęścia, że z tego wyszedł. Co prawda, jak wrócił do zdrowia, normalnie chodził do pracy, ale to wszystko mogło się w nim odkładać. Zawsze jednak był kochanym, dobrym człowiekiem i nie przejawiał żadnej agresji. Jak się pod koniec trochę kłócili z mamą, to tylko o jego leczenie. Moim zdaniem ta jego kolejna kolizja drogowa miała też wpływ na depresję.
Dużo wsparcia i miłości
Prokuratora interesowało, czy Zbigniew G. miał wcześniej jakieś problemy w codziennym życiu.
– Trudno mi to powiedzieć, choć rozmawiałam z nim co drugi dzień. Było jednak tak, że rozmawialiśmy ze dwie minuty i oddawał telefon mamie. Ona zaś była taką kobietą, która nie chciała mnie obarczać swoimi problemami. Zawsze mówiła: „Córeczko, ty masz swoją rodzinę i o nią się przede wszystkim musisz martwić”. Przypomniało mi się teraz, że tata ostatnio skarżył się, że w pracy nie idzie mu tak jak kiedyś. Nic więcej jednak na ten temat nie chciał mówić.
– Jak pani ocenia relację z ojcem?
– Zawsze miałam od niego dużo wsparcia i miłości. Tata był łagodnym i spokojnym człowiekiem.
– Czy coś pani wiadomo o jakichś planach rozwodowych rodziców? – dociekał sąd.
– Nigdy nic takiego nie słyszałam. Mama tylko powtarzała, że kocha tatę i nigdy go nie zostawi.
– Czy wybaczyła pani ojcu?
Subskrybuj